– Prawo i Sprawiedliwość to organizacja polityczna, która walczy pewnymi półśrodkami – tu się układa, tam się układa. Wydawało mi się, że ogólnie szeroki ruch narodowy jest bardziej jednoznaczny – mówi Robert Bąkiewicz w wywiadzie „Przepis na narodowca”. Rozmowę prowadzi reżyser Jerzy Zalewski, twórca filmu „Historia Roja” o żołnierzu NSZ Mieczysławie Dziemieszkiewiczu. Jest 2017 rok, Bąkiewicz za niespełna dwa miesiąca zorganizuje drugi w swojej karierze Marsz Niepodległości. Do środowiska, które „tu i tam się układa”, zbliży się niewiele później.
Ojciec wyklinał Urbana
Urodził się i wychował w Pruszkowie. Jego dzieciństwo przypada na szare lata 80. Po latach Bąkiewicz wspomina*, że co prawda komuny się nie lubiło, ale relacje między ludźmi były bardziej konserwatywne, a dzieci inaczej wychowywane („wiedziałem, gdzie pasek wisi”). Czasem może „chłopcy się pobili”, ale przynajmniej panowały jakieś zasady, i w klasie „każdy miał pełną rodzinę”. Patriotyzmu uczył się od ojca, jak twierdzi, działającego w Solidarności i „chowającego w domu ulotki”. Wspomina, że z dumą patrzył, jak ojciec klnie przed telewizorem na widok Jerzego Urbana. – Potem były lata 90., tzw. transformacja, którą pokolenie moich rodziców przyjmowało z ogromną nadzieją. Otworzyła się ta zasłona, te granice. Świat, który stał w opozycji do komunizmu, był światem oczywiście lepszym, przynajmniej dla większości pokolenia moich rodziców. Niestety brakowało wtedy ludzi elit, którzy mogliby powiedzieć, że niestety nie wszystko, co znajdowało się za tą granicą, jest faktycznie dla nas dobre – opowie później, już jako narodowiec z krwi i kości, świadomy zagrożeń z Zachodu. Z drugiej strony jest Pruszków lat 90., a więc przestępczość, gangi i „demoralizująca” bezkarność. – To pokazywało, że bezkarnością i złem można sobie utorować wspaniałe życie – mówił.
Bankructwo
Uczy się w liceum Tomasza Zana i gra w Zniczu Pruszków. Po maturze studiuje w Wyższej Szkole Handlu i Prawa w Warszawie. Studiów nie kończy, bo, jak wspomina, zaczyna się „topić w świecie materii, zepsucia, hedonizmu i pogoni za zabawą”. Pod koniec lat 90. zakłada firmę budowlaną. Przedsiębiorstwo upada w 2011 roku. Wiele lat później portal Front Story szeroko opisuje finansowe tarapaty, w jakie wpadł Bąkiewicz. Z akt postępowania upadłościowego wynika, że na koniec jego długi wynosiły 7 mln zł. Sam działacz w niedawnym wywiadzie dla Kanału Zero zapewnia, że upadłość była „na serio” i broni się argumentem, że zbankrutowali przecież też Disney i Ford. Jeśli zaś chodzi o długi, to „aktywa i pasywa się zgadzały”: – Inne firmy były mi winne tyle samo.
Jeszcze przed upadkiem firmy wnosi z żoną Sylwią o rozwód. Ponownie ślub cywilny zawierają w 2018 roku. Dzisiaj żyją razem i mają piątkę dzieci. Bąkiewicz przekonuje, że rozwód nie był po to, żeby wyprowadzić majątek, bo z żoną ma rozdzielność majątkową.
Wiele lat później mówi: – Ja, człowiek żyjący materializmem, hedonizmem, można powiedzieć nawet, że człowiek zepsuty, dosięgam dna, tracąc wszystko, ale odnajduję to, co jest najważniejsze – rodzinę i Boga.
Powrót do Kościoła przynosi rozczarowanie, bo współczesna liturgia „nie ma tego ducha”, co dawniej. To popycha Bąkiewicza w kierunku tradycji katolickiej, czyli kościoła przedsoborowego. Porównanie „oblanej lukrem” nowej mszy z tradycyjną, w której ksiądz stoi tyłem do wiernych, a modlitwy odmawia się po łacinie, jest dla niego wstrząsającym przeżyciem. Według niego współczesny Kościół jest „mało męski” i przez to mało atrakcyjny dla młodych ludzi. – Młodzi mężczyźni chcieliby mieć w sobie ducha rycerzy, walki, a nie pełno emocji, łez, płaczu, śmiechu. To jest faktycznie mało męskie – twierdzi. Jednocześnie uważa, że tradycyjni katolicy chowają się, zamiast walczyć z „szatańskim światem”. – Jeśli nie będziemy z nim walczyć, to my w tym – przepraszam za wyrażenie – szambie będziemy musieli żyć. Trudno oczekiwać, że pływając w szambie, się nie pobrudzimy – mówi.
Zaczyna angażować się w nacjonalistyczną działalność. Wstępuje do Narodowego Pruszkowa, jednej z licznych niesformalizowanych lokalnych grup narodowców. Formacja postępuje w Obozie Narodowo Radykalnym. W tym okresie wpływ na niego ma działaczka Dorota Smosarska. W rozmowie z portalem Salon24 z 2014 roku Smosarska opowiada się za „Norymbergą dla komuny”, całkowitym zakazem aborcji i in vitro, a inne orientacje niż heteroseksualizm nazywa „dewiacjami i wynaturzeniami”.
„Boże, gdyby o tym wiedzieli Polacy…”
Bąkiewicz przyznaje, że Smosarska przekazała mu „dużo wiedzy”. – Okazało się, że idea jest wspaniała. Czytałem i mówiłem: „Boże, gdyby o tym wiedzieli Polacy, gdybyśmy tylko umieli to wszystkim przekazać…”. Myślę, że większość Polaków jest po prostu taka, większość Polaków jest nacjonalistami – mówi później w rozmowie z Jerzym Zalewskim. W tym samym wywiadzie przyznaje, że późne wstąpienie na ścieżkę narodowca (w wieku 38 lat) to dla niego wyrzut sumienia: – Przez tyle lat nie zrobiłem nic.
W ONR kariera spóźnionego narodowca nabiera rozpędu. Dawni koledzy – także ci, którzy dzisiaj są jego zapalczywymi wrogami – przyznają, że był bardzo zaangażowany i sprawny organizacyjnie. W 2015 roku w Warszawie organizuje marsz przeciwko migracji. – W dniu rocznicy odsieczy wiedeńskiej stoimy ponownie przed próbą odebrania naszej tożsamości i wymieszania kultur w naszym kraju. Dzisiaj jesteśmy świadkami inwazji islamu – mówi. Niedługo później zostaje szefem Brygady Mazowieckiej ONR, a następnie szefem Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, a więc organizuje największą w kraju manifestację środowisk narodowych. Jego pierwszy marsz na stanowisku szefa stowarzyszenia odbywa się pod hasłem „Polska bastionem Europy”.
– Robert Bąkiewicz od początku bardzo szybko budował karierę w ONR. W III RP Obóz zawsze był słaby w Warszawie, z kolei oddział z Pruszkowa był bardzo aktywny. Choć nie był starym wiarusem w naszej organizacji, zdecydowano o powierzeniu Bąkiewiczowi Brygady Mazowieckiej, a następnie z ramienia ONR został szefem Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Argumentem, by organizował MN, były jego związki ze stolicą, skoro impreza jest tam organizowana. Gdy zastąpiłem Andrzeja Krejckanta (poprzedniego szefa ONR – red.), dałem Bąkiewiczowi stanowisko w zarządzie ONR. Uznałem, że skoro kieruje naszą największą imprezą, to powinien w nim być – mówi nam Tomasz Dorosz, w przeszłości kierownik główny ONR, obecnie członek Zarządu Głównej Ruchu Narodowego i szef tej partii na Śląsku.
Wówczas między współtworzącymi Marsz ONR i Młodzieżą Wszechpolską panowało porozumienie, zgodnie z którym prezesów Stowarzyszenia wskazują naprzemiennie obie organizacje. Gdy zakończyła się kadencja Witolda Tumanowicza, dzisiaj posła, a wtedy przedstawiciela wszechpolaków, przyszła pora na ONR. Krótko funkcję pełnił Krzysztof Kobylas. Po nim nastał czas Bąkiewicza.
Grząski grunt
Jak opowiadają nam działacze z szeroko rozumianego środowiska narodowego, w stowarzyszeniu Bąkiewicz może i robi swoje porządki, ale przy tym organizacją zawiaduje sprawnie. – Zaangażował się i potrafił sprawić, że i inni się angażowali. Pozyskiwał środki z darowizn, za te pieniądze rozkręcił Media Narodowe – wspomina nam jeden z narodowców, dzisiaj na uboczu. Inny, aktywny działacz Ruchu Narodowego, mówi: – Nikt z Ruchu i Młodzieży Wszechpolskiej go nie kojarzył, więc nie mieliśmy przeciwwskazań. Później się okazało, że prowadzi Marsz Niepodległości na grząski grunt. Gdybyśmy wtedy wiedzieli to, co wiemy dzisiaj…
Znany polityk z kręgów narodowych potwierdza nam, że Bąkiewicz stawał na czele Stowarzyszenia jako osoba kompletnie nieznana.
W 2017 roku rozkręca Media Narodowe. W opisie zbiórki na ten cel czytamy: „W obliczu dominacji mediów głównego nurtu przesiąkniętych polityczną poprawnością i marksizmem kulturowym jesteśmy wszyscy zobowiązani do stworzenia własnych mediów […] Jeżeli nie zrobimy kolejnego kroku ku rzeczywistej niepodległości – zerwaniu kajdan nałożonych na słowo i myśl to nadal będziemy niewolnikami”.
– Z początku nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy z jego umiejętności organizacyjnych. Wkrótce się okazało, że na tym polu ma ogromny talent i obiektywnie trzeba mu to przyznać. Bardzo szanuję Witolda Tumanowicza, mam przyjemność z nim współpracować, ale jako szef Stowarzyszenia był zawsze jedną nogą w polityce, więc nie miał tyle czasu, co Bąkiewicz. Robert skupił się maksymalnie na działalności stowarzyszenia, pozyskiwał nowych sympatyków, pieniądze z darowizn, założył Media Narodowe – opowiada Tomasz Dorosz.
Zbliżenie z PiS
Dla MN jako freelancer pracował Krzysztof Łuksza, kiedyś dziennikarz skrajnie prawicowych mediów, dzisiaj niezależny youtuber i komentator. Współpracę z Bąkiewiczem wspomina dobrze. Jak wielu innych przyznaje, że narodowiec był sprawnym organizatorem, choć początkowo w działalności Mediów Narodowych było dużo chaosu. – W 2018 roku na dobre zaczęły się jego kontakty z PiS, co nie spodobało się wielu narodowcom. Zwłaszcza ci mniej pragmatyczni, a bardziej ideowi uznali, że to kolaboracja z systemem. Faktem jest, że na stulecie niepodległości Marsz udało się pod względem propagandowym przejąć Prawu i Sprawiedliwości – ocenia.
Jesienią 2018 roku media żyły przepychankami między stroną rządową a narodowcami zaangażowanymi w Marsz Niepodległości. Rządzący próbowali podczepić się pod największe wydarzenie organizowane w święto niepodległości, a w pewnym momencie nawet je przejąć poprzez zorganizowanie na trasie marszu uroczystości państwowych. Skończyło się na tym, że marsz „Dla Ciebie Polsko”, organizowany pod patronatem Andrzeja Dudy, został oddzielony buforem od Marszu Niepodległości, który szedł pod hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Antysystemowi narodowcy i władza szli razem, ale osobno. Jarosław Kaczyński obwieścił później, że wspólny marsz to wielki sukces, ale środowisko narodowców nie było zachwycone. – Wtedy Robert pierwszy raz zachował się nielojalnie wobec ekipy. Na własną rękę negocjował w imieniu Stowarzyszenia, nikogo nie pytał o zdanie – mówi nam osoba znająca kulisy tamtych wydarzeń. – PiS realizowało swoje interesy. Skrewili sprawę uroczystości na 100-lecie odzyskania niepodległości, więc chcieli się podpiąć pod najbardziej widowiskową imprezę, jaka odbywa się 11 listopada. Z tego co wiem, mieli bardzo wygórowane żądania – dodaje. Nasz rozmówca z perspektywy czasu ocenia, że mimo wszystko połączenie obu manifestacji nie było najgorszym wyjściem z sytuacji. Od innego działacza Ruchu Narodowego słyszymy, że ówczesne kontakty Bąkiewicza z PiS to początek jego „zdrady”. – Marsz został sprzedany PiS-owi – komentuje.
Inaczej na to patrzy Tomasz Dorosz. – Uważam, że akurat wtedy Bąkiewicz rozegrał to umiejętnie. Przeszły dwa marsze i, owszem, oficjele szli przodem, ale mogło być tak, że przeszedłby marsz „PiS-owski”, a my, narodowcy, bylibyśmy zwykłymi uczestnikami. Z próby zawłaszczenia marszu wyszliśmy obronną ręką. Niemniej jednak to na pewno wtedy Robert zacieśnił relację z PiS-em – mówi prezes Okręgu Śląskiego Ruchu Narodowego.
– W tamtym czasie do Bąkiewicza umizgi robił Michał Dworczyk, o czym Bąkiewicz mi zresztą opowiadał. Dworczyk miał mu mówić: „My jesteśmy piłsudczykami, wy narodowcami, ale łączy nas patriotyzm”. Sam szef Stowarzyszenia jawił mi się wtedy jako bardzo pragmatyczny działacz. Otwarcie mówił, że celem środowisk narodowych ma być władza i snuł – raczej mgliste – wizje, co się stanie po zdobyciu tej władzy – wspomina Krzysztof Łuksza.
– Mimo wszystko dla mnie jest ciągle zagadką, na ile on jest ideowy, a na ile gra wyłącznie na siebie. Media liberalne zrobiły z niego taki straszak na dzieci – słyszymy od polityka Ruchu Narodowego.
Rozłam w ONR. Politykierzy kontra beton
Pod koniec 2018 roku we władzach ONR dochodzi do rozłamu. Powodem jest niezgoda w kwestiach fundamentalnych dla organizacji – część działaczy uważała, że ONR powinna ewoluować w partię polityczną. Po drugiej stronie stali radykałowie, którzy upierali się, że Obóz ma nadal funkcjonować jako pozapolityczna, oddolna organizacja. – Oni chcieli być czymś w rodzaju „antyantify”, robić ciągle manifestacje z zakrytymi twarzami. My z kolei uważaliśmy, że musimy założyć garnitury, pokazać twarz, wejść do polityki. W ONR był więc podział na „beton” i „politykierów” – wspomina Tomasz Dorosz. Co istotne, wtedy Konfederacja nie istniała, więc działacze kalkulowali, że w polityce jest tlen dla podmiotu o nacjonalistycznym profilu. – Stąd pomysł, żeby przekształcić ONR w partię polityczną. Beton nie chciał o tym słyszeć. Mieliśmy przed sobą perspektywę „wojny domowej” w organizacji – opowiada. Spór udało się rozwiązać „bezkrwawo” i ostatecznie Dorosz dołączył do Ruchu Narodowego, którym kierował wtedy Robert Winnicki. Robert Bąkiewicz ze swoją grupą skupili się na SMN. – ONR po naszym odejściu mocno osłabł i nie miał na nas wpływu. Nie miał też wpływu na Bąkiewicza, który wtedy już w Stowarzyszeniu mógł robić, co mu się podoba – wspomina Dorosz.
Jak słyszymy od narodowców, Bąkiewicz też chciał dołączyć do RN, ale nie porozumiał się z Robertem Winnickim. Szefowi Ruchu miało się nie spodobać, że Bąkiewicz rozmowy na temat wstąpienia do partii rozpoczął od stawiania żądań dotyczących stanowisk dla siebie i swoich ludzi w organach Ruchu. – Chciał od razu budować swoją frakcję. Nie ma się co dziwić, że Winnicki odrzucił jego propozycję – słyszymy. Bąkiewicz dalej więc rządził najważniejszą imprezą polskich narodowców, nie należąc do Ruchu Narodowego.
W 2019 roku ze środowiska Konfederacji miała wyjść propozycja, by Bąkiewicz startował w wyborach parlamentarnych. Według Łukszy proponował to Braun, ale Bąkiewicz odmówił. – Myślę, że wzięła górę właśnie jego pragmatyka. Kalkulował, że PiS jest silniejszy. Po drugie, w Konfederacji miał wtedy większą konkurencję, bo osób o podobnych poglądach jest tam wiele – mówi youtuber. Jeden z byłych współpracowników Brauna opowiada nam, że szef Korony „kilkukrotnie wyciągał do niego dłoń”. Wiadomo, że Bąkiewicz razem z Braunem był w 2019 roku w Gietrzwałdzie i przystąpił do słynnej Konfederacji Gietrzwałdzkiej. W tamtym czasie Braun popierał inicjatywę Bąkiewicza „Stop 447”, która miała uchronić Polskę przed roszczeniami dotyczącymi mienia bezspadkowego. Była to odpowiedź na amerykańską ustawę JUST w sprawie zadośćuczynienia roszczeniom osób ocalałych z Holokaustu. Bąkiewiczowi udało się zebrać wymaganą liczbę podpisów pod inicjatywą ustawodawczą i projekt trafił do Sejmu. Szef SMN przekonywał z mównicy, że zrealizowanie roszczeń majątkowych wysuwanych wobec Polski „oznaczałoby gospodarcze trzęsienie ziemi” (cytat za PAP). Tych obaw nie podzielała większość ówczesnej klasy politycznej. Projekt przepadł. W kampanii przeciwko tzw. ustawie 447 Bąkiewicz powołuje Roty Marszu Niepodległości. Dziś jest nadal ich prezesem.
„Był wściekły”
Dlaczego Bąkiewicz związał się z PiS, a nie Konfederacją? – pytamy jednego z polityków Ruchu Narodowego. – Nigdy w nas nie wierzył. Opowiadano mi, że gdy w 2019 roku zobaczył, że Konfederacja wchodzi do Sejmu, był wściekły. Bąkiewicz zakładał, że się wywrócimy, a wtedy on wjedzie na białym koniu i zbuduje swoje środowisko. Sukces Konfederacji pokrzyżował mu plany – mówi.
W 2021 roku Poufna Rozmowa, serwis o niejasnej proweniencji, zaczyna publikować wiadomości wysyłane przez polityków Prawa i Sprawiedliwości. W większości są to maile Michała Dworczyka, w latach 2017-2022 szefa Kancelarii Premiera. W jednej z wiadomości do Mateusza Morawieckiego polityk miał streszczać swoją rozmowę z Piotrem Glińskim, ówczesnym ministrem kultury i dziedzictwa narodowego. Dalej miał pisać: „Trochę szkoda, że oddaliśmy te kontakty z narodowcami, bo choć Piotr jest naszym 100 proc. sojusznikiem, to takie kontakty warto mieć bezpośrednie. Jak wiemy, czasem są one bardzo cenne. Od kilku lat budowałem z nimi relacje, a po organizacji Marszu Niepodległości w 2018 r. te relacje naprawdę były już niezłe i mogliśmy to nadal rozwijać. A tak to będzie robił Glina, a właściwie jakieś osoby od niego […]”. W innej wiadomości Dworczyk miał pisać, że nie ma „dojść do korwinowców”, ale „jakoś sobie radzi z narodowcami”. „Po dzisiejszym porannym spotkaniu z Robertem Bąkiewiczem – prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości ustaliliśmy, że współdziałamy, by powstrzymać cywilizacyjne barbarzyństwo, które stoi za Trzaskowskim” – czytamy w wiadomości.
– Od 2018 roku Bąkiewicz jest smacznym kąskiem dla PiS. Zaczęło się bajerowanie, dotacje. W końcu wylądował na ich listach – mówi nam osoba z RN. – Uznaliśmy go za zdrajcę i zaczęliśmy czynić starania, żeby go wyrzucić ze stowarzyszenia – dodaje.
Inny działacz, który Bąkiewicza nazywa „farbowanym” lub „koncesjonowanym” narodowcem, mówi tak: – Zacieśnił współpracę z PiS i zbudował sobie karuzelę grantową. W pewnym momencie trzeba było mu zabrać zabawki.
Stajnia „Bąkiasza”
Zabawki Ruch Narodowy odebrał mu dopiero w 2023 roku. Wcześniej na podmioty, którymi zarządzał Bąkiewicz, popłynął strumień pienidzy. Jak wyliczała „Gazeta Wyborcza” za ustaleniami Najwyższej Izby Kontroli, w okresie 2021-2023 na organizacje Bąkiewicza i związanych z nim ludzi trafiło ponad 14 mln zł z Funduszu Patriotycznego.
Od 2022 roku konflikt między Bąkiewiczem a narodowcami reprezentowanymi przez Roberta Winnickiego narasta. Dochodzi do tego, że ówczesny poseł Konfederacji przedstawia na konferencji hasło Marszu Niepodległości, na które nie zgadza się Bąkiewicz. W lutym 2023 roku poseł Witold Tumanowicz informuje, że walne zgromadzenie SMN odwołało Bąkiewicza. Nowym prezesem zostaje członek Ruchu Narodowego, prawnik Bartosz Malewski. Winnicki pisze, że nadszedł czas na „uporządkowanie stajni Bąkiasza”. „Bąkiasz” walne zgromadzenia nazywa nielegalnymi. Przez kilka kolejnych tygodni trwa przepychanka. Bąkiewicz idzie do sądu, który we wrześniu 2023 roku ostatecznie potwierdza legalność nowych władz.
– Tylko ze względu na to, że zraził do siebie część ludzi, których sam zresztą wprowadził do stowarzyszenia, udało nam się na walnym zgromadzeniu stowarzyszenie odbić – mówi nam osoba znająca kulisy wyrzucenia Bąkiewicza z SMN.
PiS daje mu miejsce na liście w wyborach parlamentarnych. Startuje z ostatniego miejsca w okręgu radomskim. Dostaje 4354 głosy (1,11 proc.) i nie uzyskuje mandatu.
Zagrożenie dla Konfederacji?
Bąkiewicz znika z radarów na krótko. Powołuje Ruch Obrony Granic. Pierwsze protesty na zachodniej granicy odbywają się wiosną. Działacza wspierają politycy PiS. Latem w patrole angażują się między innymi Janusz Kowalski i Dariusz Matecki. Bąkiewicz zostaje zaproszony do Sejmu na inaugurację Zespołu Parlamentarnego Ruchu Obrony Granic.
Choć do kolejnych wyborów parlamentarnych jeszcze dwa lata z okładem, w mediach już krążą spekulacje o możliwym starcie Bąkiewicza z listy PiS, co miałoby pomóc partii w podbieraniu konfederackiego elektoratu. W ugrupowaniu Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena są jednak o to spokojni. Nie wierzą też, że Bąkiewicz mógłby zbudować nową siłę polityczną, która by Konfederacji zaszkodziła. – Tam nie ma żadnego spójnego programu i wiarygodności – mówi nam osoba z otoczenia Mentzena.
– Hipoteza, że PiS próbuje Bąkiewiczem podbierać nam elektorat, krąży od lat. To samo mówiło się w 2023 roku – zauważa z kolei polityk Ruchu Narodowego. – Nie wykluczam, że jest taka intencja, tyle tylko, że to nie wychodzi. Nasi wyborcy wiedzą, że to człowiek PiS-u – dodaje. Zauważa, że tak samo „podgryzać” środowiska narodowe miał Adam Andruszkiewicz, były prezes Młodzieży Wszechpolskiej, który do Sejmu wszedł z listy Kukiz’15, a później został wiceministrem cyfryzacji. Polityk uważany za człowieka Mateusza Morawieckiego (jednego z najbardziej nielubianych w środowisku Konfederacji przedstawicieli PiS) dzisiaj jest szykowany na zastępcę szefa kancelarii Karola Nawrockiego. – Kto dzisiaj w ogóle pamięta, że Andruszkiewicz był związany z naszym środowiskiem? – uśmiecha się konfederata.
*Wypowiedzi Roberta Bąkiewicza pochodzą z wykładu zamieszczonego na YouTube przez stowarzyszenie Wiara i Rozum, rozmowy Jerzego Zalewskiego i wywiadu dla Kanału Zero.