Nikołaj Statkiewicz nie chciał wyjechać z Białorusi
Według relacji Denisa Kuczyńskiego, doradcy Swietłany Cichanouskiej, wczesnym rankiem 11 września więźniowie zostali zebrani w lochach KGB. Było około 12 osób w jednym pomieszczeniu. – Włączono im „hymn łukaszenkowski” (tak Białorusini nazywają hymn wprowadzony w 2002 roku po referendum dot. symboli narodowych – red.) i kazali stać do tego hymnu. Nikołaj Statkiewicz nie posłuchał, położył się – relacjonuje Kuczyński na łamach portalu „Zerkalo”.
Nie dał się przekonać do przekroczenia granicy
Kulminacja miała miejsce na granicy białorusko-litewskiej, w strefie neutralnej Kamiennyj Log. – Kiedy ich tu przywieziono, Nikołaj Statkiewicz praktycznie wyważył drzwi, wyskoczył z autobusu i pobiegł w stronę terytorium Białorusi. Został zatrzymany – relacjonował Kuczyński. Potem opozycjonista spędził trochę czasu w strefie przygranicznej, gdzie próbowano namówić go do wyjazdu na Litwę. Jego współpracownik z partii Jewgienij Wilski opisał, że Statkiewicz nie zmienił zdania ani po rozmowach z amerykańskimi dyplomatami, ani z żoną i innymi osobami. – Dali mi pięć minut, to była ostatnia próba. Odmówił. Wierzy, że Łukaszenka nie decyduje o jego losie. Będzie tam, gdzie chce, i ma gdzieś „waszego przywódcę kołchozu”. Chce być na Białorusi – relacjonował słowa Statkiewicza.
„Zabrali go ludzie w maskach”
Gdy stało się jasne, że polityk nie zmieni decyzji, został wywieziony w nieznanym kierunku przez zamaskowanych mężczyzn, którzy przez cały czas mu towarzyszyli. – Stali obok siebie, trzy metry od siebie. Nikt mu nic nie powiedział, dokąd go zabiorą. Czas się skończył, poszliśmy, a oni zabrali go w innym kierunku. To wszystko – dodał Wilski.
Czytaj także: „Zapad 2025. Ćwiczą nie tylko Rosja i Białoruś. 'Nawet 30 tys. żołnierzy'”.
Źródło: Zerkalo