-
Odnawialne źródła energii po raz pierwszy wyprodukowały w Polsce więcej prądu niż węgiel, co może zwiastować głęboką transformację sektora energetycznego.
-
Udział energii z węgla systematycznie spada, a rozwój farm wiatrowych i fotowoltaiki pozwolił obniżyć ceny na rynku.
-
Stopniowy spadek uzależnienia od surowców z Rosji został uznany za jeden z kluczowych sukcesów ostatnich lat.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Ważny moment dla polskiej energetyki – OZE w czerwcu tego roku po raz pierwszy wyprzedziły węgiel (produkcja z węgla kamiennego była aż o 23 proc. niższa niż w czerwcu 2024, a z węgla brunatnego o 29 proc. niższa). Jeszcze większy przełom widać w szerszej perspektywie, bo drugi kwartał 2025 roku był pierwszym w historii, kiedy udział węgla w miksie energetycznym Polski spadł poniżej 50 proc. Wyniósł dokładnie 45,2 proc., co oznacza spadek o ponad 8 punktów procentowych względem analogicznego okresu roku poprzedniego.
A to realne korzyści dla konsumentów, bo tania energia z fotowoltaiki i wiatru obniżyła średnią cenę energii elektrycznej na rynku spot do 375 zł za MWh, w porównaniu z 409 zł rok wcześniej. Niestety jest to zjawisko sezonowe, jesteśmy właśnie w szczycie produkcji słonecznej i potrzeba jeszcze wiele zaangażowania, aby uczynić ten trend trwałym, ale pokazuje potencjał transformacji energetycznej.
Jak zwraca uwagę na swoim profilu X rzecznik Greenpeace PL, Marek Józefiak, aby obniżyć ceny energii i wypełnić lukę po zamykanych elektrowniach węglowych musimy rozwijać przede wszystkim elektrownie wiatrowe. Bo pomimo dużej mocy paneli (23 GW), to wiatraki (11 GW) są głównym źródłem OZE jesienią i zimą, a ich potencjał nadal jest niewystarczający.
Potrzeba więcej wiatraków
Zmianę umożliwić ma nowelizacja ustawy wiatrakowej, która trafiła właśnie do Senatu, m.in. poprzez wprowadzenie zasady 500 metrów od zabudowań oraz mechanizmu wsparcia do 20 tys. zł dla mieszkańców okolic nowych farm wiatrowych. Jeśli wejdzie w życie, do 2035 roku moc zainstalowana lądowych elektrowni wiatrowych może wzrosnąć z obecnych 11 GW do ponad 27 GW, a do 2040 roku do ponad 40 GW.
Ekspert zwraca też uwagę, że wbrew temu, co czasem można usłyszeć od przeciwników OZE, nie wybieramy tu wcale między polskimi odnawialnymi źródłami energii a polskim węglem: „Wybieramy między OZE a katarskim, amerykańskim czy norweskim gazem. Jeśli nie zbudujemy wystarczającej ilości wiatraków na lądzie i morzu, fotowoltaiki, magazynów energii czy biogazowni, lukę po odchodzących na emeryturę elektrowniach węglowych wypełni w dużej mierze importowany i drogi gaz”.
Zużycie węgla spada, ale…
Dowód? Chociaż z raportu Forum Energii zatytułowanego „Transformacja energetyczna Polski. Edycja 2025” jasno wynika, że znaczenie OZE w naszym kraju stale rośnie, to ich rozwój wciąż jest hamowany przez bariery legislacyjne i brak koordynacji instytucjonalnej. Jak zauważa wiceprezes zarządu Forum Energii, Tobiasz Adamczewski, polska debata wokół transformacji zbyt często koncentruje się też na lęku przed wygaszaniem elektrowni węglowych.
Przez ostatnie 20 lat, od czasu wejścia Polski do UE, obserwujemy dwa przeciwstawne trendy – zużycie węgla spadło o 38 proc., natomiast konsumpcja ropy i gazu wzrosła odpowiednio o 41 proc. i 43 proc. Transformacja przebiega więc w sposób nierównomierny i nieskoordynowany, co utrudnia skuteczne obniżanie emisyjności gospodarki
Wszystko to sprawia, że w ciągu 10 lat zależność Polski od importu paliw kopalnych wzrosła z 29 proc. do 45 proc. i w samym tylko 2024 r. zapłaciliśmy za nie 112 mld zł (a licząc od 2015 r. aż 1,2 bln zł!). Na szczęście nie pochodzą one już z Rosji, co zostało ocenione jako jeden z najistotniejszych sukcesów ostatnich lat. W raporcie podano, że w 2024 r. udział rosyjskich surowców w polskim miksie wyniósł 0 proc., podczas gdy jeszcze w 2015 r. było to odpowiednio 52 proc. (gaz) i 7 proc. (węgiel). Obecnie głównymi dostawcami są Arabia Saudyjska (29 proc.), Norwegia (18 proc.) i USA (17 proc.).