Przemysław Szynal usłyszał wyrok skazujący za pobicie – sąd uznał, że przekroczył granicę obrony koniecznej, gdy interweniował w obronie nieletniego syna Bartosza przed atakiem pijanego wujka – Krzysztofa Ż., byłego strażnika więziennego.
Napastnik miał blisko dwa promile we krwi
– On się mnie spytał, czy chcę wypić wódki trochę? No i ja powiedziałem, że nie, bo nie chciałem, no to odmówiłem. I chwilę po tym zacząłem dostawać ciosy na twarz – relacjonuje pobity chłopak.
Napastnik miał blisko dwa promile alkoholu we krwi. Świadkowie potwierdzili, że był agresywny i zaczepny. Ojciec zareagował natychmiast. W wyniku interwencji Krzysztof Ż. uderzył głową o posadzkę i doznał urazu czaszki.
– Uderzał Bartka w twarz. Ja siedziałem sobie przy tym stole, wstałem i chciałem jak najszybciej przerwać, ale zahaczyłem nogą o róg tej ławki. I zrobiłem jeszcze dwa kroki. Upadając złapałem się szwagra i spadliśmy tu na podłogę. Uderzył głową w ten beton właśnie i stracił przytomność – opisuje Przemysław Szynal.
Obrońca skazany przez sąd. Granica obrony koniecznej „została przekroczona”
W pierwszej instancji wymiar sprawiedliwości uznał jednak, że działanie pana Przemysława przekroczyło granicę obrony koniecznej. Zdaniem Sądu Okręgowego w Koszalinie można było pokrzywdzonego uspokoić łagodniej – po prostu odsunąć od niego syna i stanąć Krzysztofowi Ż. na drodze.
– Mój klient, zdaniem sądu, popełnił przestępstwo, że pobił swojego – notabene – szwagra. Natomiast z perspektywy mojej, mój klient nie popełnił przestępstwa, ponieważ działał w obronie koniecznej. Po prostu bronił syna przed agresją fizyczną ze strony pijanego dorosłego – mówi pełnomocnik skazanego, mec. Bartosz Fieducik.
Były oficer policji Jan „Majami” Fabiańczyk zwraca uwagę, że w tego typu sytuacjach nie ma czasu na myślenie. Rodzice zawsze chronią swoje dzieci. Rozpatrują sytuację w kategoriach emocjonalnych, nie prawnych.
Krzysztof Ż. to były funkcjonariusz Służby Więziennej, który pracował w Zakładzie Karnym w Wierzchowie. Według naszego informatora został zmuszony do wcześniejszej emerytury.
– Pobił więźnia. Zostało mu postawione ultimatum, że musi odejść ze służby, żeby nie mieć postępowania – twierdzi informator.
Sam zainteresowany zaprzecza tym doniesieniom.
– 15 lat skończyłem i nie miałem zamiaru dłużej pracować. Nie było żadnej takiej sytuacji. Nigdy nikogo nie pobiłem – twierdzi Krzysztof Ż.
Przemysław Szynal nie ma wątpliwości co do słuszności swojego postępowania. Jego syn również nie ma wątpliwości, że gdyby nie tata, całe zajście mogłoby skończyć się gorzej. Sprawa trafiła do sądu odwoławczego. Historia z festynu z okazji Dnia Dziecka rodzi pytanie: kiedy obrona własnego dziecka przestaje być prawem, a staje się przestępstwem?
O tej historii w niedzielę o godzinie 19:30 programie „Państwo w Państwie” w Polsacie i Polsacie News porozmawia Przemysław Talkowski wraz z zaproszonymi gośćmi. Reportaż Leszka Dawidowicza.