„Jeśli upokorzy się mój lud, nad którym zostało wezwane moje imię, i będą błagać, i będą szukać mego imienia, i odwrócą się od swoich złych dróg, ja im wybaczę, a kraj ich ocalę” – od tego cytatu ze Starego Testamentu zaczął swoje przemówienie w wieczór wyborczy Karol Nawrocki. Jak konkretnie to ocalanie kraju będzie wyglądać? Nowy prezydent jest świeży w polityce, więc historia na ten temat dostarcza nam niewiele wskazówek. Ale pewne elementy prezydentury Karola Nawrockiego można z dużą dozą pewności przewidzieć. Uwaga, przewiduję trzy. Po pierwsze: teatralny bój z rządem Donalda Tuska. Po drugie: czuła, ojcowska opieka nad nacjonalistycznymi bojówkarzami. I po trzecie: Trump, Trump, Trump.
Nawrocki kontra Tusk. Pałacowy wrestling
Wrestling jest to taki teatr, w którym ludzie biją się w ringu, ale na niby. Wrogowie rzucają sobą nawzajem o ziemię, robią potworne miny i groźnie krzyczą, ale poza okazjonalnym siniakiem koniec końców nikomu nic się złego nie dzieje. Tak mniej więcej wyglądała kohabitacja prezydenta Andrzeja Dudy z rządem Donalda Tuska. W czerwcu Demagog policzył, że spośród 184 ustaw obecnej większości sejmowej, które przez półtora roku trafiły na prezydenckie biurko, Andrzej Duda bez problemu podpisał 93 proc. Zablokował w sumie tylko 13 ustaw – sześć zawetował, a siedem odesłał do Trybunału Konstytucyjnego. Tak naprawdę jedynym stałym, realnym polem sporu była praworządność (m.in. ustawa o TK, ustawa o KRS, ustawa dotycząca stwierdzania przez Sąd Najwyższy ważności wyboru prezydenta).
Nie twierdzę oczywiście, że weta Karola Nawrockiego będą – jak walki wrestlerów – jakkolwiek „dogadane” z Donaldem Tuskiem. Twierdzę, że będzie wiele szumu, krzyku, srożenia się, ale w zdecydowanej większości spraw Nawrocki będzie podpisywał rządowe ustawy. Granica? KO i PiS już od dawna licytują się na to, kto postawi wyższy mur, przyjmie mniej migrantów i bardziej ograniczy prawa człowieka. Obronność? I Nawrocki, i Kosiniak-Kamysz armię swą widzą ogromną. Gospodarka? Karol Nawrocki wydaje się bardziej neoliberalny niż Andrzej Duda – a nawet Duda przez półtora roku zawetował tylko ustawę o obniżeniu składki zdrowotnej. (Weta ustawy okołobudżetowej na rok 2024 nie liczę, bo w nim poszło nie o sprawy gospodarcze, tylko o media publiczne). A jeśli chodzi o kwestie takie jak aborcja czy związki różnopłciowe – chyba nawet najbardziej naiwni już się nie łudzą, że z tego Sejmu coś sensownego wyjdzie, więc nie ma co płakać nad wetami.
Dorzućmy do tego kontekst reszty sceny politycznej. W sondażach trzecią siłą jest dzisiaj Konfederacja. Przez najbliższe dwa lata zarówno i PiS, i KO będą robić w jej sprawie podchody, coś tam gdzieś rozmawiać, puszczać oczka, ogólnie: prowadzić rozpoznanie z myślą o przyszłej kadencji. Od jakiegoś czasu towarzyszą nam dociekania, czy Karol Nawrocki okaże się patronem mariażu PiS z Bosakiem i Mentzenem. Z drugiej strony: rządząca Koalicja Obywatelska pokazała, że kiedy stawką jest władza, wizja Konfederacji u boku wcale nie jest jej niemiła. Sławomir Nitras już kilka lat temu skierował do Anny Marii Żukowskiej z Lewicy słynne dictum „Jak będziemy rządzić z Konfederacją, to my się zajmiemy Polską, a oni wami”. Kordon sanitarny wokół partii korwinistów i narodowców trwał jeszcze długo po tych słowach, ale dzisiaj to już przeszłość. Jego resztki raz na zawsze zniszczył Radosław Sikorski, kiedy w maju pił z Mentzenem, ściskał mu rękę i głośno sławił wartość dialogu z Konfederacją.
O konsekwencjach wyborczej gry, którą postanowił zagrać Sikorski przed drugą turą, napisałam w maju, zaraz po słynnym browarze. Wszystko dalej aktualne:
PO i PiS – dwie partie wyrosłe z tego samego korzenia – dzielą głównie osobiste animozje, nie ideologia, programy, poglądy. Nawrocki i jego otoczenie nadal będą w mediach namiętnie atakować Donalda Tuska z tej prostej przyczyny, że to łatwy cel – rząd jest niepopularny i Tusk jako premier jest niepopularny. Ale poza tym? Prezydent jest prawicowy i antymigrancki, partia rządząca jest prawicowa i (coraz bardziej) antymigrancka, trzecia siła w tej rozgrywce jest prawicowa i antymigrancka. Brzmi tak, jakby mogli się dogadać.
Nawrocki + Bąkiewicz = Bardzo Wielka Miłość
Skoro już przy migracji jesteśmy – pozwolę sobie przywołać cytat z prezydenta-elekta z początku lipca tego roku. Nawrocki powiedział wtedy dziennikarzom:
Bardzo dziękuję panu Bąkiewiczowi za obywatelską postawę na granicy. Bardzo mi przykro, panie redaktorze, że państwo polskie przez wiele miesięcy nie radziło sobie z kryzysem na granicy i to obywatele musieli wypełniać […].
Nawrocki urwał zdanie, bo mu przerwano, ale można sobie chyba dopowiedzieć słowo „obowiązki”. Fakty są takie, że Robert Bąkiewicz zorganizował sobie na granicy brygady działające poza jakąkolwiek państwową legitymacją. Mówiąc wprost: chłopy z dronami i noktowizorami bawią się w służby i straszą ludzi. Mówiąc precyzyjniej: rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek dokładnie wtedy, kiedy Nawrocki chwalił Bąkiewicza, powiedział: „Z docierających do nas informacji wynika, że patrole obywatelskie nie tylko korzystają z wolności zgromadzeń – tak to nazwijmy – czy z wolności poruszania się, ale dochodzi do legitymowania, przeszukiwania samochodów czy ograniczania wolności”. Niedługo po tych wypowiedziach w całej Polsce odbyły się organizowane przez Konfederację pikiety pod hasłem „Stop migracji”. Poza ludźmi od Bosaka i Mentzena czy członkami Młodzieży Wszechpolskiej pojawili się na nich licznie kibole. (Dosłownie – jednym z popularniejszych haseł na pikietach było „Donald, matole, twój rząd obalą kibole”). Byli zresztą ważną siłą już przy tworzeniu tzw. „patroli obywatelskich” jesienią 2024 (szerzej pisała o tym Anna Mierzyńska w OKO.press). Do brygad Bąkiewicza na granicy kibicowskie ekipy też przyjeżdżały.
W lipcu Polskę obiegła także inna wiadomość: wobec tego samego Roberta Bąkiewicza z prawa łaski skorzystał Andrzej Duda. Bąkiewicz w czasie protestów aborcyjnych w 2020 r. pod kościołem naruszył nietykalność cielesną Katarzyny Augustynek (Babci Kasi). Dzięki Andrzejowi Dudzie nie musi odbyć zasądzonych prac społecznych. Prezydent uzasadnił swoją decyzję tak: „To, co robił wtedy Robert Bąkiewicz, tak naprawdę było obroną wartości bliskiej większości Polaków”. Skoro już Duda ocenił pewne wartości reprezentowane przez Bąkiewicza na tyle wysoko, by skorzystać wobec niego z prawa łaski – to co dopiero mówić o nowym prezydencie.
Nawrocki do wyborów szedł z hasłem „Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy”. Jeździł pod polsko-niemiecką granicę nagrywać mrożące krew w żyłach opowieści o zawracanych migrantach. Aż oczy mu się świeciły, kiedy proponował, żeby Ukraińcy nie mogli stać w tych samych kolejkach do lekarza co Polacy. (Znamy już z historii świata takie sytuacje: tramwaje inne dla Niemców i Polaków, kontrole inne dla Izraelczyków i Palestyńczyków, toalety inne dla białych i czarnych). O Lechii Gdańsk i ustawkach już nawet nie piszę, wszyscy wiedzą. W skrócie: środowisko nacjonalistycznych kibiców to jest dokładnie środowisko Karola Nawrockiego. I po jego prezydenturze spodziewam się, że skrajna prawica będzie organizować nagonki na migrantów w poczuciu totalnej bezkarności – a wręcz z miłą świadomością patronatu prezydenta. A jeżeli sądy zaczną za te nagonki skazywać, spodziewam się aktów łaski.
Kilka faktów o migracji (ogólnie) i polsko-niemieckiej granicy (szczególnie) podaję w tym tekście:
Nawrocki i Ameryka. Kopiuj-wklej z Trumpa
Jeśli chodzi o dyplomację i politykę zagraniczną, czyli obszar, na który prezydent realnie ma wpływ: nie jest oczywiście tak, że od zmiany w Pałacu wszystko nam się powywraca. Ale pewne zmiany będą. Przede wszystkim trzeba się szykować na pogorszenie stosunków z Ukrainą. O stosunku nowego prezydenta do ukraińskich uchodźców już pisałam. Nawrocki w kampanii oznajmił też, że „nie widzi przyszłości Ukrainy w UE i NATO” przynajmniej do czasu ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej. (Przypomnijmy: Wołyń to jeden z ulubionych historycznych tematów polskiej prawicy, a także ruskich trolli, które z upodobaniem go używają, żeby wsadzać klin między Polaków i Ukraińców). To będzie mocny kontrast z Andrzejem Dudą, który w sprawach Kijowa zachowywał się zgodnie z polską racją stanu, a prezydenta Wołodymyra Zełenskiego darzy szczerą sympatią (wyrażaną m.in. mocnymi uściskami „na misia”).
O tym, co o wpływie Nawrockiego na stosunki polsko-ukraińskie sądzą ukraińscy politycy i komentatorzy, pisał w czerwcu mój redakcyjny kolega Władysław Jacenko:
Karol Nawrocki na misia chętniej pościskałby się z Donaldem Trumpem. W kampanii wyborczej PiS wychodził ze skóry, żeby jak najmocniej opromienić Nawrockiego blaskiem Białego Domu. Sztab miał nadzieję, że w maju uda się ściągnąć na konferencję CPAC w Rzeszowie wiceprezydenta J.D. Vance’a, żeby pobłogosławił ich kandydata. Ostatecznie namaszczenia dokonała Kristi Noem, sekretarz departamentu bezpieczeństwa krajowego. Nawrockiego udało się też zawieźć do Waszyngtonu i – to wielki sukces PiS – wprowadzić do gabinetu Donalda Trumpa. Po spotkaniu pozostały nam zdjęcia (poniżej), a także świadectwo zdolności analitycznych Karola Nawrockiego. „Prezydent Trump powiedział: 'you will win’, więc powiedział, że wygram. Odczytałem to jako rodzaj życzenia mi sukcesu w nadchodzących wyborach” – przekazał mediom kandydat.
Karol Nawrocki będzie w bardzo wysokim stopniu inspirował się Stanami. Już to robi, i to nawet w sferze haseł czy gadżetów. „Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy” to prosta trawestacja „America First”. Nawrocki w swoim kampanijnym sklepiku sprzedawał czapki z napisem „Make Poland Great Again”; sam w takim nakryciu głowy karmił lamy w Arłamowie (pod linkiem znajdziecie obszerną fotorelację z tego wydarzenia, którą zapewnił Polakom „Fakt”). Jego kampanię poniosła ta sama co w przypadku Trumpa emocja buntu przeciwko politycznemu establishmentowi. Tak jak Trumpowi wybaczono procesy i wyroki, tak Nawrockiemu wybaczono ustawki, kawalerki i Grand Hotele. Jego linia polityczna – na tyle, na ile ją poznaliśmy – jest bliska amerykańskiemu alt-rightowi. A jeśli chodzi o kroki po wyborach: Trump w dzień swojego zaprzysiężenia siadł za biurkiem i z marszu podpisał 26 przygotowanych uprzednio rozporządzeń wykonawczych. W Polsce prezydent nie rządzi rozporządzeniami, ale Nawrocki też szykuje „ofensywę legislacyjną”. Przychodzi do Pałacu z gotową teczką ustaw, które – według ustaleń RMF FM – planuje hurtowo złożyć na pierwszym posiedzeniu Sejmu po swoim zaprzysiężeniu.
Nowy PiS – nie ten socjalny z czasów Beaty Szydło, tylko ten spod znaku Przemysława Czarnka – jest zapatrzony w Trumpa i środowisko MAGA jak w obraz. Kampania Karola Nawrockiego mniej lub bardziej twórczo przeszczepiała na nasze podwórko amerykańskie strachy na wróble, jak choćby kwestię migracji czy panikę moralną wokół transpłciowości (pamiętamy sławetne „dwie płcie”). Jeśli też chcecie sobie poprzewidywać, co takiego wymyśli Pałac Prezydencki za Karola Nawrockiego, to zdradzam mały analityczny tip. Przyjrzyjcie się, co wymyśla Biały Dom. A potem poczekajcie pół roku.