
Dawud wyjmuje telefon i pokazuje nagranie. Widać na nim biegnące z krzykiem dziecko i stojących nieco dalej mężczyzn. Dziecko to jego 13-letni syn. Mężczyźni są osadnikami, czyli obywatelami Izraela, którzy zajmują tereny i stawiają domy na palestyńskim Zachodnim Brzegu.
Chwilę przed tym, co widać na nagraniu, chłopiec został pobity przez osadników – relacjonuje Dawud, 48-letni mieszkaniec Khan al-Ahmar. – Po prostu chodził sobie obok wsi, nawet nie prowadził owiec na wzgórze. Oni przewrócili go, trzymali za szyję i bili po głowie. Gdy uciekł, rzucali kamieniami, zaczęli atakować owce. Jednemu ze zwierząt złamali nogę. Po tym poszli do posterunku na wzgórzu i wrócili uzbrojeni w karabiny – wspomina.
Po ataku, do którego doszło w listopadzie, dziecko trafiło do szpitala. – Uderzali go w głowę, na szyi miał siniaki, bałem się, że może mieć trwałe obrażenia. Na szczęście fizycznie doszedł do siebie – mówi ojciec. A psychicznie? Chłopiec, podobnie jak jego rodzeństwo i inne dzieci w Khan al-Ahmar, żyją w strachu i napięciu. Bo przemoc ze strony osadników nasiliła się w ostatnich dwóch latach, a Palestyńczycy są wobec niej bezbronni.
Palestyńska policja nie może nawet się tam pojawić, izraelska ignoruje skargi i chroni osadników. A gdyby dziecko odrzuciło kamień, który cisnęli w nie osadnicy? – To byłoby kolejnym palestyńskim dzieckiem w izraelskim więzieniu – słyszymy od organizacji pozarządowych, które starają się pomagać Palestyńczykom.
Wieś położona mniej niż 10 km na wschód od Jerozolimy jest zamieszkana przez palestyńskich beduinów, czyli społeczności, które tradycyjnie prowadziły nomadyczny tryb życia, ściśle związany z pasterstwem. Do dziś wypas owiec, kóz i wielbłądów pozostaje dla wielu z nich głównym źródłem utrzymania i sposobem na życie.
Rodziny mieszkające w Khan al-Ahmar to potomkowie beduinów, którzy zostali wypędzeni z pustyni Negew w latach 40. i 50., gdy stała się ona częścią utworzonego wtedy państwa Izrael. Zamieszkali na terenach dzisiejszego Zachodniego Brzegu, okupowanego od prawie 60 lat przez Izrael. Od lat obawiają się kolejnego wysiedlenia. Tereny na wschód od Jerozolimy to miejsca, gdzie Izrael planuje i rozwija niektóre z największych osiedli na terenach palestyńskich.
Od wielu lat mieszkańcy toczyli batalię prawną przeciwko izraelskim planom wyburzenia wsi, aż w 2018 roku Sąd Najwyższy Izraela zatwierdził plany jej częściowego zniszczenia i „ewakuacji” mieszkańców. Do dziś nie zostały one wykonane, ale żyjący tam Palestyńczycy – podobnie jak w wielu innych częściach Zachodniego Brzegu – widzą narastającą presję i przemoc ze strony osadników.
Pasterze odcięci od pastwisk
Khan al-Ahmar znajduje się blisko jednego z największych izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu, Ma’ale Adummim. Zgodnie z prawem międzynarodowym osadnictwo na terenach okupowanych jest nielegalne. Osiedla powstają często na palestyńskiej ziemi, która została wcześniej „uznana za tereny publiczne” lub „skonfiskowana na cele wojskowe”.
Zdarza się, że Palestyńczycy znajdują zatrudnienie w osiedlach. Jednak w każdej chwili mogą stracić pozwolenie na pracę. Tak było w przypadku Dawuda. O pracę w palestyńskich miastach jest o wiele trudniej. Dojazdy mogą trwać długo, szczególnie przez nieregularnie zamykane punkty kontrolne izraelskiego wojska. – Powiedzmy, że będę miał fuchę w okolicy Jerycha. To tylko 20 km, ale dojazd w jedną stronę może zająć godzinę i to pod warunkiem, że Izraelczycy nie zamkną drogi. Zarobię 100 szekli (ok. 110 zł), ale 40 wydam na transport – mówi. – Jakiś czas temu wyjechałem na zakupy do Jerycha rano i wróciłem po 18, bo punkt kontrolny był zamknięty – dodaje.
Jedynym źródłem utrzymania pozostaje to, co jest tradycją beduinów – hodowla zwierząt. Ale ta staje się coraz trudniejsza z powodu izraelskich osadników. W 2024 na wzgórzu obok wsi powstało nowe, samozwańcze osiedle – najpierw przyczepa, później dom. W połowie 2025 roku inny izraelski osadnik zajął kolejne wzgórze, bezpośrednio nad palestyńską wsią. Na razie to tylko kilka samochodów, mobilny dom i powiewająca nad nim izraelska flaga. Nie przypomina to dużych, istniejących od dawna osiedli-miasteczek. Jednak takie „posterunki” stanowią zaledwie pierwszy krok, a cel osadników jest jasny. – Kiedy nowy osadnik pojawił się na wzgórzu, przyszedł do nas i powiedział: teraz to moja ziemia, moja droga, a wy macie się stąd wynieść – mówi Dawud. – Ale nie mamy dokąd – dodaje.
Pobicie jego syna to jeden z najbardziej ekstremalnych przykładów tego, co robią osadnicy. Codziennością jest jednak nękanie mieszkańców wsi. – O każdej porze dnia i nocy potrafią wjechać tu z rykiem silnika quadami i samochodami. Po zmroku świecą reflektorami w nasze domy. Chodzą tu z bronią. Nie możemy spać, czasem dzieci budzą się przerażone hałasem – wymienia. Na przykłady nie trzeba długo czekać. W trakcie naszej rozmowy osadnik wjeżdża pojazdem terenowym między domy, chodzi, rozgląda się po podwórkach. – To nie tylko uprzykrza nam życie, ale odziera nas z godności – mówi Dawud.
Wzgórze, na którym pojawili się osadnicy, było najbliżej położonym miejscem do wypasu owiec. Ale teraz pasterze boją się tam chodzić, bo może to skończyć się atakiem ze strony osadników. Ci pozostają bezkarni, kiedy atakują Palestyńczyków. Dawud pokazuje wydrukowane zgłoszenie na policję pobicia swojego syna. – Nic z tym nie zrobili. Nic – podkreśla. – Jakiś czas temu ukradli nam osła. Informowaliśmy policję cztery albo pięć razy. I nic – mówi. Właściciele widzą swojego osła na wzgórzu, w osiedlu, ale nie mogą go odzyskać.
– Rozszerzanie się osadnictwa, w tym posterunków osadników, idzie w parze z nasileniem ataków. To utrwala bezprawne okupowanie terytorium i narusza prawo międzynarodowe, podważając prawo Palestyńczyków do samostanowienia – informował w niedawnym raporcie Ramiz Alakbarov, koordynator ONZ do spraw Procesu Pokojowego na Bliskim Wschodzie. Podkreślił, że chociaż wszystkie osiedla są nielegalne w świetle prawa międzynarodowego, to w 2025 roku ich rozwój osiągnął rekordową skalę. Jak informuje ONZ:
Ataki osadników stały się częstsze i bardziej brutalne, nieraz przy obecności lub wsparciu izraelskich sił bezpieczeństwa. Palestyńscy rolnicy spotykają się z napaściami, prześladowaniami i utrudnieniami w dostępie do swoich ziem; drzewa oliwne są wyrywane z korzeniami lub palone, a całe zbiory niszczone. Ataki te pozbawiają rodziny środków do życia i narażają je na przymusowe wysiedlenie. Władze izraelskie muszą zapobiegać atakom, pociągać sprawców do odpowiedzialności i zapewnić rolnikom bezpieczny dostęp do ich ziemi.
„Bo nas zastrzeli!”
– Teraz, kiedy dzieci we wsi widzą, że jedzie jakiś obcy samochód, to od razu myślą: to osadnicy. Tacy, jak ci, którzy pobili Amera. To utkwiło w ich głowach – mówi Dawud.
O tym samym mówi Amani, która prowadzi dla dzieci we wsi zajęcia w świetlicy. – Gdy nadjeżdża auto osadników, dzieci od razu zrywają się i patrzą, co będzie się działo. Nękają nas każdego dnia – podkreśla.
Zajęcia to część działań Polskiej Misji Medycznej (PMM) i międzynarodowej organizacji Terre des hommes (Tdh). Gdy dzieci wracają ze szkoły, prowadzące już czekają na nie w baraku-namiocie, gdzie będą rysować, czytać książki, śpiewać, słuchać historii. – Dzieci mają prawo choć przez jakiś czas poczuć się lepiej, normalnie. W ich życiu jest za dużo stresu i za mało przestrzeni na zabawę – mówi Amani. Co najmniej raz w tygodniu tę i cztery inne wsie odwiedzają terapeutki, a wolontariuszki nieraz organizują zajęcia częściej. Odbywają się też spotkania dla kobiet oraz szkolenia wolontariuszy.
– Dzieci z beduińskich społeczności są szczególnie narażone na działania osadników. Często są atakowane w drodze do i ze szkoły, nieraz padają ofiarą brutalnej przemocy, dlatego często ich dobrostan i rozwój psychospołeczny jest zaburzony. Zajęcia mają pomóc radzić sobie ze stresem, dawać wsparcie emocjonalne – mówi Barbara Chmielowska z PMM.
W ramach polskiego wsparcia konstrukcja świetlicy została wzmocniona i wyremontowana. Ostrożnie i tylko od środka, bo wszystko, co wyglądałoby jak nowa konstrukcja, mogłoby skończyć się interwencją osadników lub izraelskich sił bezpieczeństwa i wyburzeniem nie tylko nowych elementów, ale też tych istniejących wcześniej. Bo na zbudowanie czegokolwiek – nawet latryny – potrzebna jest zgoda izraelskiej administracji wojskowej, a uzyskanie takiej zgody praktycznie nigdy się nie udaje.
– Normalnie określilibyśmy to jako „bezpieczną przestrzeń” dla dzieci, ale nigdy nie jest tam do końca bezpiecznie – mówią pracownice organizacji pozarządowej. Jak relacjonują mieszkańcy, osadnicy przejeżdżający przez wieś grożą im, nie pozwalają się zbliżać do siebie, a sami wchodzą między domy, czasem uzbrojeni w karabiny. – Raz jeden z osadników przyłożył lufę karabinu do pleców jednego z naszych mężczyzn – mówi Amani. Na Zachodnim Brzegu broń jest nie tylko w rękach wojska i policji, ale też prywatnej ochrony i samych osadników. W ostatnich latach skrajnie prawicowy minister bezpieczeństwa narodowego Izraela Itamar Ben-Gvir chwalił się, że wydał osadnikom ponad 120 tys. sztuk broni.
Już w wieku przedszkolnym palestyńskie dzieci zdają sobie sprawę z zagrożenia. – Jednego dnia zauważyliśmy, że z sąsiedniego wzgórza obserwuje nas osadnik. Wyjęłam telefon, żeby przybliżyć i przyjrzeć mu się na aparacie. Od razu jeden z chłopców złapał mnie za rękę i powiedział: „Nie rób zdjęć, bo nas zastrzeli!” – wspomina przedstawicielka Tdh.
W trakcie naszej rozmowy do wsi zbliża się duży, biały samochód typu pick-up. – To osadnik. Najlepiej unikajcie kontaktu wzrokowego – mówią pracownicy organizacji chwilę przed tym, jak auto przejeżdża przez wieś. Chwilę później wraca tą samą drogą. Dawud wspomina, że niedawno osadnik na quadzie wjechał tuż przed wejście do baraku, w którym odbywają się spotkania dla dzieci.
– Wezwaliśmy izraelską policję. Pytałem ich: czemu on to robi? Czemu podjeżdża pod sam budynek, hałasuje, kurzy oponami? Powiedzieli nam, że mamy zostawić osadników w spokoju – mówi.
Mieszkańcy wsi zwrócili się do organizacji pozarządowej, która wspiera Palestyńczyków nękanych przez osadników, by pomogli im zainstalować kamery monitoringu. – Po pobiciu mojego syna pokazaliśmy policji nagranie, na którym ucieka przed osadnikami. A oni stwierdzili, że przecież nie ma tam momentu ataku. Gdybyśmy mieli monitoring, przynajmniej zostałoby to udokumentowane – mówi.
Projekt wsparcia psychospołecznego na Zachodnim Brzegu jest współfinansowany w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Możesz wspierać pomoc Polskiej Misji Medycznej w Palestynie:
- ustaw płatność cykliczną w Twoim banku na działania PMM lub na pmm.org.pl/wplacam
- przekaż darowiznę na numer konta Polskiej Misji Medycznej: 40 1030 1508 0000 0008 2378 3004
- wpłać za pośrednictwem BLIK na numer biura Polskiej Misji Medycznej: 575 222 705











