„Onet” ruszył w czwartek z akcją #PrawdziwaCenaAlkoholu. W jej ramach portal stara się przybliżyć problemy wynikające z dostępności i nadużywania alkoholu. „Statystyki przytłaczają, specjaliści alarmują, a politycy jak ognia unikają podjęcia zdecydowanych działań” – czytamy.
W ramach akcji portal przeprowadził debatę, w której udział wzięli m.in. Magdalena Biejat z Lewicy, Michał Kołodziejczak z Koalicji Obywatelskiej, Bronisław Foltyn z Konfederacji i Sebastian Kaleta z Prawa i Sprawiedliwości. I to właśnie między tą czwórką w pewnym momencie rozpętała się mocna kłótnia.
Nocna prohibicja podzieliła polityków. W studiu wybuchła kłótnia
Spięcie zaczęło się, kiedy Foltyn zadeklarował, że Konfederacja nie poprze ustawy dotyczącej ograniczenia nocnej sprzedaży alkoholu. – Uważamy, że to jest naruszenie swobody zawierania transakcji i praw obywatelskich – stwierdził. – Prawa do chlania na umór? – zapytała Biejat. – Nie, do zakupienia tego, co chce się zjeść, co się chce wypić – odpowiedział Foltyn.
Wtedy do wymiany zdań włączył się Kaleta. – Zawsze pani chleje na umór? Pić trzeba umieć – zapytał wicemarszałkinię Senatu poseł PiS, wywołując wrzawę, którą przerwać musiał prowadzący debatę Andrzej Stankiewicz.
Foltyn kontynuował. – Pytanie, czy ten zakaz rozwiąże problem? (…) Ta ustawa, która obowiązuje od 1982 r., zawiera tyle przepisów, dzięki którym da się wykluczyć jakąś patologię przy sklepach. Dwa wykroczenia w roku wystarczą, żeby odebrać sklepom koncesję. Mamy piękne prawo – stwierdził poseł Konfederacji. – W całym województwie mazowieckim odebrano w ubiegłym roku tylko sześć koncesji – odpowiedział mu Kołodziejczak.
Jak zauważyła chwilę później Biejat, o wprowadzenie nocnej prohibicji apelują nawet funkcjonariusze policji. – Panowie sprowadzają tę dyskusję do absurdu, opowiadając o tym, czy Lewica chleje, kto ile pije, kto umie, kto nie umie – stwierdziła, przywołując m.in. wypadki powodowane przez nietrzeźwych kierowców. – Może w ogóle zakażmy alkoholu? Wtedy nie będzie pijanych kierowców – odpowiedział Kaleta.