Już listopadzie koalicję rządzącą czeka prawdziwy test. To właśnie na pierwszym listopadowym posiedzeniu Sejmu w harmonogramie prac najpewniej pojawią się dwa złożone pod koniec września prezydenckie projekty. Czasu zostało mało, a w obozie władzy próżno dzisiaj szukać jednomyślności co do propozycji głowy państwa.
– Dla mnie jest bardzo przykre, że prezydent buduje swoją politykę na antyukraińskości. To jest moralnie obrzydliwe i politycznie szkodliwe dla Polski – mówi Interii Paweł Śliz, przewodniczący klubu parlamentarnego Polski 2050.
Marta Golbik, posłanka i wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej: – Wolałabym, żeby prezydent jednak rozmawiał z parlamentarzystami. Ma inicjatywę ustawodawczą, ale chyba jednak zapomina, że każdy projekt wychodzący z Sejmu i Senatu musi zostać przyjęty głosami parlamentarzystów, a nie tylko złożony przez prezydenta.
Prezydent nie odpuszcza, ponawia swoje pomysły
Oba przygotowane w Kancelarii Prezydenta projekty dotyczą kwestii ukraińskiej. Pierwszy z nich zakłada wydłużenie ścieżki uzyskania polskiego obywatelstwa do dziesięciu lat; drugi – zakłada zmiany w kodeksie karnym oraz ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej, które miałyby ułatwić ściganie w Polsce przejawów banderyzmu, a także przypadków kłamstwa wołyńskiego.
– Realnie rzecz biorąc, proces uzyskania w Polsce obywatelstwa trwa osiem lat i jest jednym z dłuższych w UE. Dlatego złożenie tego projektu postrzegam bardziej jako działanie propagandowe prezydenta, próbę sypania piachu w tryby rządu, który tworzy dobre miejsce do życia – ocenia prezydencką inicjatywę poseł Konrad Frysztak, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej.
Wspomniany projekt dotyczący zmian w kwestii przyznawania obywatelstwa jest ponowną próbą przeforsowania przepisów, które Karol Nawrocki zawarł we wcześniejszym projekcie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, który m.in. ograniczał dostęp do świadczenia „800 plus” tylko tym obywatelom Ukrainy, którzy legalnie pracują na terytorium Polski.
Większość parlamentarna prezydenckiego projektu nie przyjęła, ale wprowadziła zmiany mające na celu ograniczenie niepracującym Ukraińcom dostępności do „800 plus”. „Nie uwzględniono jednak pozostałych propozycji Prezydenta – dotyczących karania za szerzenie banderyzmu oraz wydłużenia procesu przyznawania polskiego obywatelstwa” – czytamy na stronie Kancelarii Prezydenta.
Właśnie kwestii szerzenia banderyzmu oraz kłamstwa wołyńskiego dotyczy natomiast drugi z prezydenckich projektów. „Celem tej zmiany jest przeciwdziałanie rozpowszechnianiu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej fałszywych twierdzeń dotyczących zbrodni popełnionych przez członków i współpracowników Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów frakcji Bandery i Ukraińskiej Armii Powstańczej oraz innych ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką, w szczególności zbrodni ludobójstwa dokonanego na Polakach na Wołyniu” – wyjaśnia KPRP.
Jak czytamy dalej, „projektowana ustawa zakłada podwyższenie ustawowego zakresu kary za nielegalne przekraczanie granicy państwowej oraz organizowanie innym osobom nielegalnego przekraczania granicy państwowej”.
Jeśli prezydentowi będzie strasznie zależeć, żeby tej Konfederacji nieco elektoratu skraść i w zamian za choćby rozpoczęcie prac nad projektem dotyczącym zwalczania banderyzmu nie będzie w ciemno wetować projektów, na które czekają Polacy i na którym zależy rządowi, to może być tu pole do porozumienia
Oba projekty są obecnie na etapie konsultacji społecznych, które trwają co najmniej 21 dni. Dlatego posłowie nie zajmą się nimi na drugim październikowym posiedzeniu Sejmu. Zrobią to najwcześniej w listopadzie – izba niższa parlamentu zbiera się wówczas 5, 6 i 7 listopada oraz 19, 20 i 21 dnia miesiąca.
Prezydencki skok na antyukraińską falę
Rozmówcy Interii z Koalicji 15 Października nie mają złudzeń, co do tego, jakie motywy przyświecają Karolowi Nawrockiemu, jeśli chodzi o wspomniane dwa projekty. – Prezydentowi chodzi tylko i wyłącznie o ugranie politycznych punktów, wykorzystując zmieniające się nastroje społeczne wobec Ukraińców, i odebranie przynajmniej części poparcia Konfederacji – diagnozuje poseł Paweł Śliz, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Polski 2050.
Ważny polityk z Kancelarii Premiera: – Oba te projekty są polityczne do szpiku kości. To próba szukania przestrzeni politycznej przez Pałac Prezydencki. Chcą wskoczyć na tę antyukraińską falę i nie po raz pierwszy puścić oko do wyborców Konfederacji. Nawrocki próbuje szukać dla siebie przestrzeni politycznej, zwłaszcza widząc to, co dzieje się w PiS-ie – słabnący Kaczyński i nowa odsłona wojny Morawieckiego z Ziobrą.

Zwłaszcza wątek Konfederacji wydaje się warty rozwinięcia. To w końcu wyborcom tej partii w dużej mierze Nawrocki zawdzięcza swoją prezydenturę. Według sondażu exit poll IPSOS-u, w wyborczej dogrywce kandydata Prawa i Sprawiedliwości poparło aż 88,1 proc. wyborców Sławomira Mentzena, podczas gdy Rafał Trzaskowski zdobył niespełna 12 proc. głosów. Jeszcze lepszy wynik ówczesny prezes Instytutu Pamięci Narodowej uzyskał wśród sympatyków Grzegorza Brauna – miał w tej grupie aż 92,5 proc. poparcia.
Zarówno Konfederacja, jak i zwłaszcza kierowana przez Brauna Konfederacja Korony Polskiej mają ostro antyukraińską i antyimigracyjną linię. Bardzo mocno eksploatują zmieniające się w polskim społeczeństwie nastroje wobec Ukrainy, Ukraińców oraz ich obecności i statusu w Polsce.
Pełną skalę tej zmiany pokazuje chociażby raport „Polacy o Ukrainie i stosunkach polsko-ukraińskich. Ile zmiany, ile kontynuacji?”, opublikowany przez zajmujący się relacjami obu państw think tank Centrum Mieroszewskiego. Opisywaliśmy go obszernie na łamach Interii w lutym tego roku (link do tekstu poniżej).
Wedle cytowanego badania, najwięcej negatywnych emocji w Polakach budzą kwestie świadczeń socjalnych pobieranych przez Ukraińców, sporów historycznych między Polską i Ukrainą, pomocy militarnej Polski dla Ukrainy, a także niedostatecznej polonizacji Ukraińców przebywających w Polsce.
Jednak również późniejsze badania potwierdzają kierunek zmian – jak choćby wrześniowy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski, który pokazuje, że Polacy coraz krytyczniej patrzą na obecność Ukraińców w naszym kraju. Między wrześniem 2023 a wrześniem 2025 roku odsetek pozytywnych ocen wobec obecności Ukraińców w Polsce spadł o niemal 12 pkt proc., podczas gdy odsetek ocen negatywnych wzrósł o 7,5 pkt proc.
W tle konflikt PiS-u z Konfederacją
Drugi arcyważny, polityczny aspekt ustawowej ofensywy prezydenta to zaostrzająca się rywalizacja PiS-u z Konfederacją. Po gorącym uczuciu sprzed drugiej tury wyborów prezydenckich i spekulacjach o niechybnej koalicji jesienią 2027 roku nie ma już śladu. Dzisiaj ostra walka o każdy głos na prawicy jest zauważalna gołym okiem, a liderzy obu ugrupowań wymieniają się coraz ostrzejszymi oskarżeniami i epitetami.
Prezydentowi chodzi tylko i wyłącznie o ugranie politycznych punktów, wykorzystując zmieniające się nastroje społeczne wobec Ukraińców, i odebranie przynajmniej części poparcia Konfederacji
– Z Kaczyńskim dogadywać się nie zamierzam, bo nie jest to człowiek, który dotrzymuje umów, z którym warto rozmawiać – wypalił na antenie Radia ZET Mentzen, pytany o koncepcję „paktu senackiego” sił konserwatywnych. Prezes PiS-u nie pozostał mu dłużny, odpowiedział jeszcze tego samego dnia, stwierdzając, że „łączenie tego rodzaju propozycji z obraźliwymi występami, to pokazuje jedną rzecz”. – Obecność pana Mentzena w polityce jest jednak pewnym nieporozumieniem – ocenił Kaczyński.
– To wcale nie jest powiedziane, że Nawrocki nie będzie chciał zerwać się Kaczyńskiemu ze sznurka. Nawrocki to nie Duda, poza tym bacznie obserwuje, co dzieje się między PiS-em a Konfederacją, a tam miłości już nie będzie – mówi w rozmowie z Interią osoba z otoczenia Donalda Tuska. – Nawrocki może nie ma jeszcze swoich ludzi, ale ma dobrą falę i pięć lat, żeby sobie to otoczenie zbudować. To jest bardzo dużo – podkreśla nasze źródło.
Rządowo-prezydencki deal na horyzoncie?
Rządzący, którzy bacznie przyglądają się napięciom na linii PiS-Konfederacja, sami też mogą mieć poważne problemy w związku z prezydenckimi projektami. Wszystko dlatego, że w koalicji nie ma wspólnej linii działania wobec nich. Wręcz przeciwnie.
– My jako Lewica jesteśmy na nie wobec obu tych projektów – mówi wprost posłanka Anna Maria Żukowska. – Dlatego nie jest nam trudno wyrzucić do kosza oba te projekty już na wejściu. Nie zamierzamy podsycać ksenofobii. Niech bawią się w to ci, którzy chcą się w to bawić – dodaje szefowa klubu parlamentarnego Lewicy.
Nasza rozmówczyni zaznacza, że jej formacja na pewno złoży wniosek o odrzucenie już w pierwszym czytaniu prezydenckiego projektu o wydłużeniu ścieżki do uzyskania polskiego obywatelstwa. Czy taki sam los spotka projekt dotyczący zwalczania banderyzmu i kłamstwa wołyńskiego, tego jeszcze nie wiadomo. Tu decyzja Lewicy wciąż nie jest podjęta. – Jeśli nasi partnerzy z koalicji chcieliby poprzeć któryś z tych projektów, to będą musieli głosować wspólnie z PiS-em – nie ukrywa jednak Żukowska.

Pozostali koalicjanci na razie nie zajmują jednoznacznego stanowiska w sprawie przyszłości obu prezydenckich projektów. Zasłaniają się tym, że oba dokumenty są na etapie konsultacji społecznych i Sejm jeszcze się nimi nie zajmuje. Najciekawszy głos dobiega jednak z Kancelarii Premiera.
– My jesteśmy od siebie zależni. Jeśli prezydentowi będzie strasznie zależeć, żeby tej Konfederacji nieco elektoratu skraść i w zamian za choćby rozpoczęcie prac nad projektem dotyczącym zwalczania banderyzmu, nie będzie w ciemno wetować projektów, na które czekają Polacy i na którym zależy rządowi, to może być tu pole do porozumienia – mówi Interii dobrze zorientowana w temacie osoba z KPRM. Zaznacza jednak, że w tym momencie trudno przesądzać, w którą stronę potoczą się sprawy.
W kontekście ewentualnego porozumienia z Karolem Nawrockim pada jednak pewien konkret. Rządowi bardzo zależałoby na przychylności prezydenta, jeśli chodzi o tzw. dużą ustawę medialną, nad którą prace zmierzają ku końcowi. – To jest coś, co trzeba po PiS-ie naprawić. Jeśli prezydentowi zależy na mediach publicznych, a zakładam, że tak jest i to wcale nie mediach w wydaniu Jacka Kurskiego, to możemy mieć tutaj pole do porozumienia – przewiduje osoba z otoczenia Donalda Tuska.