Tegoroczna edycja Pride of Poland przyciągnęła tłumy zwiedzających oraz kupców. W licytacji głównej oraz tzw. summer sale uzyskano 1,5 mln euro. Sprzedano 13 z 15 wystawionych koni, w tym wszystkie, jakie zaproponowały państwowe stadniny w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce.
Przypomnijmy, że do stadnin wrócili ludzie, którzy kiedyś budowali ich potęgę – Marek Trela, Jerzy Białobok czy Anna Stojanowska.
– Stadniny dostały komfort pracy, oczyściliśmy klimat i nastroje panujące wokół hodowli. Bo ona właśnie jest w tym wszystkim najważniejsza, a nie wyniki finansowe czy rekordy – mówi Interii Henryk Smolarz, dyrektor generalny Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, zarządzającego państwowymi stadninami.
„To ja interweniowałam w sprawie Adelity”
Kluczem do sukcesu – jak wskazują nasi rozmówcy – jest zarządzać hodowlą w taki sposób, by pozostawić zwierzęta, które mogą w przyszłości dać wartościowe potomstwo.
– Przecież klaczy Adelity, która zrobiła tak piękny wynik, mogło tu już nie być – opowiada Alina Sobieszak, miłośniczka koni arabskich i doradczyni szefostwa stadniny w Janowie Podlaskim, po czym dodaje:
– W 2018 roku została umieszczona na liście do sprzedaży i moja interwencja u ministra rolnictwa sprawiła, że ta klacz nie została oddana prawie za bezcen. A w międzyczasie dała nam piękne potomstwo, zdobyła świetne wyniki na czempionatach, bardzo podbiła wartość swoją i całego Janowa. Poprzednie władze chciały się jej pozbyć, nie mając kompletnie pojęcia o jej rzeczywistym potencjale – zarzuca.
Wracają specjaliści sprzed lat
Przed ubiegłoroczną aukcją zarząd stadniny w Janowie Podlaskim podjął decyzję o istotnych zmianach kadrowych.
Odwołany ze stanowiska prezesa w 2016 roku Marek Trela, dziś prowadzący ośrodek rehabilitacyjny dla dzikich zwierząt w Jordanii, zgodził się pełnić funkcje doradcy. Dzieli czas pomiędzy dwa tak odległe kraje.
– Tu w Janowie Podlaskim zostawiłem swoje serce – mówi Interii.
– Poproszony o pomoc, nie mogłem odmówić, ale zaznaczyłem, że bez pełnienia oficjalnych funkcji decyzyjnych. Podpowiadam, doradzam świetnej, młodej i dynamicznej pani prezes Weronice Sosnowskiej – dodaje Trela.

Zapytany o receptę na sukces aukcji Pride of Poland odpowiada:
– Tu potrzeba czasu, bo potęgę odbudowuje się latami. To, co zniszczono podczas tych fatalnych rządów poprzedników, można naprawić wyłącznie spokojem i mądrością. Zastaliśmy tu fatalny stan ogierów, skupiamy się teraz na jego odbudowie.
Dobry klimat… czyli co?
Stan hodowli to jest jedno, budżet państwowych stadnin drugie, ale w rozmowach w Janowie Podlaskim bardzo często pojawia się sformułowanie „dobry klimat”. Co to właściwie oznacza?
– Chodzi o odbudowę wiarygodności wśród tych, którzy kochają konie i maja pieniądze, by je kupować – tłumaczy Marek Trela.
W czasie tegorocznej aukcji poświęcono szczególną uwagę prześwietleniu kupców, którzy zgłosili się do licytacji.
– Nie można pozwolić na wpadkę. Licytacja przebiegła prawidłowo, w systemie hybrydowym. To oznacza, że kupcy licytowali równocześnie na miejscu, ale była także możliwość rejestracji i podbijania ceny przez internet, z dowolnego miejsca na świecie. Mamy potwierdzenie, że konie trafią tam, gdzie zostały rzeczywiście kupione. Sprawdziliśmy wszystkich – mówi Trela.
Nastroje zarządzających potwierdzają obrazki, jakie można było zastać w trakcie aukcji. Tłumy zwiedzających oraz kupców z zagranicy. Ci przyjeżdżają do Janowa nie tylko licytować konie, ale rozmawiać, oglądać zwierzęta i planować swoją strategię na przyszłoroczne edycje Pride of Poland.
Z Janowa Podlaskiego dla Interii Łukasz Dubaniewicz