
Węgierski Budapeszt postawił na niegrabienie liści. Miejskie parki aż do wiosny usłane będą dywanami z opadłych części drzew.
Węgry. Budapeszt przestał grabić liście w parkach
Dlaczego podjęto taką decyzję? Miejski zarząd parków wyliczył, że bardziej opłaca się zostawiać liście tam, gdzie spadną, niż wozić je jesienią na wysypisko.
„Nie wydajemy pieniędzy, nie używamy maszyn i ograniczamy produkcję CO2. W taki sposób wspieramy naturę” – tłumaczy Peter Dezsenyi, główny ogrodnik Budapesztu. „Oszczędzamy i jednocześnie zachowujemy bioróżnorodność w przyrodzie”.
Mieszkańcy Budapesztu do widoku niezgrabionych liści już się przyzwyczaili. „Myślę, że to dobry pomysł. W ten sposób chroni się przyrodę, a jeże mają schronienie na zimę” – mówi Candice, turystka z Wlk. Brytanii.
„To ciekawie wygląda, bo na trawnikach liście są zostawione, ale alejki są czyste. W liściach mogą potem zamieszkać dzikie zwierzęta” – zauważa Marta, turystka z Hiszpanii.
W Polsce nie tylko grabimy, ale i pakujemy w worki
Mieszkańcy Budapesztu sami śmieją się, że na Wyspie Małgorzaty jeże mają darmowe pięciogwiazdkowe hotele. Na trawnikach liście są zgrabione, ale zostawiono je na miejskich klombach. Tworzą tam naturalną kołdrę zabezpieczającą rośliny i ziemię.
Ziemi przydaje się taka naturalna osłona, ponieważ zabezpiecza ją przed dalszą erozją, co związane jest także ze zmianą klimatu.
„W przeszłości tradycyjnie grabiono u nas liście z trawników i ścieżek. Transportowano je potem do kompostowni w jednym z parków. W sumie mamy blisko 200 miejskich parków i ogrodów” – informuje Peter Dezsenyi.
Spacerowiczom taki widok zupełnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – twierdzą, że liście dodają parkom uroku i tworzą dobry klimat. „Ważne tylko, żeby sprzątać je z alejek, bo może być ślisko” – zauważają.
Ale i o tym pomyślano. Ze ścieżek liście są grabione, a zostawiane tam, gdzie mogą przydać się naturze. Być może polskie miasta powinny wziąć przykład z Węgier. W naszym kraju popularne jest nie tylko grabienie liści, ale i pakowanie ich do foliowych worków. Tak wyrządzamy przyrodzie podwójną krzywdę.











