W skrócie
-
Fundacja Pro-Test zleciła badania czereśni sprzedawanych w polskich sklepach i na bazarach.
-
Sklepowe czereśnie pochodzące z Hiszpanii i Grecji, zawierały jedynie śladowe ilości dozwolonych pestycydów. Te polskiej produkcji, sprzedawane na bazarze, zawierały pestycydy, w tym ometoat – środek silnie toksyczny.
-
Fundacja Pro-Test ze względu na wyniki badania zawiadomiła o wszystkim Sanepid.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Badania przeprowadziło na zlecenie Fundacji Pro-Test akredytowane laboratorium – Zakład Badania Bezpieczeństwa Żywności Instytutu Ogrodnictwa – Państwowego Instytutu Badawczego w Skierniewicach. Laboratorium przebadało czereśnie pod kątem obecności 548 różnych pestycydów.
Pestycydy w czereśniach ze sklepów i bazarów
Do badań laboratoryjnych trafiły czereśnie kupione w trzech lokalizacjach: w Lidlu, w Biedronce i na warszawskim bazarze na Placu Szembeka. W dwóch pierwszych przypadkach były to owoce z importu – z Hiszpanii i Grecji. Czereśnie z bazaru pochodziły z polskiej uprawy.
Najwięcej pestycydów – aż osiem – wykryto w czereśniach z Polski, sprzedawanych na bazarze jako „niepryskane”. Badacze znaleźli w nich m.in. ometoat – środek silnie toksyczny, uznawany przez EFSA za potencjalnie rakotwórczy, neurotoksyczny i zaburzający gospodarkę hormonalną.
Stosowanie ometoatu jest nielegalne w UE od wielu lat. Dlatego w związku z wynikami testu Fundacja Pro-Test złożyła oficjalne zawiadomienie do Sanepidu.
Dla porównania, w hiszpańskich czereśniach z Lidla i greckich z Biedronki wykryto maksymalnie dwa pestycydy – dopuszczone do stosowania i w śladowych ilościach, znacznie poniżej dopuszczalnych limitów.
Owoce zza granicy lepsze niż polskie?
Podczas gdy konsumenci często obawiają się owoców z importu, to właśnie one okazały się bezpieczniejsze niż rodzime czereśnie kupione na bazarze.
Wyniki testu wskazują na systemowy problem: brak skutecznego nadzoru nad jakością warzyw i owoców sprzedawanych poza dużymi sieciami handlowymi – ocenia Fundacja Pro-Test.
Właśnie w takich miejscach jak bazary czy lokalne targowiska, kontrole jakości są rzadsze. Tymczasem konsumenci kierują się zaufaniem do polskiej żywości i patriotyzmem zakupowym, często nieświadomi, że w zamian mogą otrzymywać produkty gorszej jakości, a nawet niespełniające norm – zauważa organizacja.
Za publiczne pieniądze promujemy „polską zdrową żywność”, ale nie towarzyszy temu adekwatna ochrona konsumentów