-
Pszczoła miodna została oficjalnie uznana za gatunek zagrożony na terenie Unii Europejskiej przez IUCN.
-
Dzikie populacje pszczół miodnych są coraz rzadsze, a ich liczebność stale spada, szczególnie w Europie.
-
Brak pełnych danych na temat dzikich pszczół i różnice między dzikimi a udomowionymi populacjami pogłębiają problem ochrony tego gatunku.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
„Jeżeli zabraknie pszczół, ludzkość wyginie w ciągu czterech lat” – te słowa są przypisywane (najprawdopodobniej niesłusznie) Albertowi Einsteinowi. W gruncie rzeczy nikt nie wie, jakie konsekwencje miałoby zniknięcie tak ważnych zapylaczy, jakimi są pszczoły miodne, poza tym, że miałoby to konsekwencje bardzo poważne.
Odkąd na świecie w mezozoiku pojawiły się rośliny kwiatowe, pszczoły są jednymi z liderów zapylaczy – a zatem zwierząt, od których zależy rozwój roślin, ich przetrwanie i istnienie życia na Ziemi. Niewiele jest organizmów o tak niebagatelnym wpływie na przyrodę jak pszczoły.
Zawsze były i wydawało się, że zawsze będą. Nic bardziej mylnego, sytuacja pszczoły miodnej bardzo się pogorszyła, zwłaszcza w Europie. Do tego stopnia, że decyzją Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody IUCN, rozstrzygającej o statusie ochronnym gatunków, pszczoła miodna pierwszy raz w historii została uznana za zwierzę zagrożone.
Otrzymała status EN, czyli zagrożony, a to już poważna sprawa. Wyżej są jedynie CR, czyli krytycznie zagrożony oraz EW i EX, czyli wymarły na wolności i wymarły w ogóle.
Liczba hodowlanych pszczół przytłacza liczbę dzikich
IUCN zwraca uwagę na to, że gatunek Apis mellifera występuje w dwóch często niezależnych od siebie formach – dzikiej i udomowionej, trzymanej w ulach i pasiekach. O ile ta udomowiona zagrożona nie jest, o tyle populacja dzikich pszczół miodnych znajduje się w trudnej sytuacji.
Na dodatek brak badań, które pokazywałyby, co dokładnie dzieje się z pszczołami żyjącymi w barciach, a nie ulach. W 2014 r. dzikie populacje Apis mellifera w Europie uznano za „niedostatecznie udokumentowane”, ponieważ brakowało informacji, które pozwoliłyby odpowiedzieć na pozornie proste pytanie: jeśli znajdziemy kolonię żyjącą na drzewie, jak możemy stwierdzić, czy jest ona rzeczywiście dzika, czy też uciekła z kontrolowanego ula?

A to są dwie zupełnie odmienne sprawy. Stąd w 2020 r. zawiązała się inicjatywa Honey Bee Watch, która ma poszerzyć wiedzę o dzikich pszczołach miodnych. W jej ramach powstała definicja dzikiej pszczoły miodnej, która zakłada, że mówimy o niej wówczas, gdy takie pszczoły żyją swobodnie, bez nadzoru i mogą samodzielnie utrzymać swoją liczebność, bez wspomagania koloniami hodowlanymi. I takich właśnie pszczół jest w Europie na tyle mało, że konieczny jest nowy status ochronny.
Pszczoły miodne to kosmopolitki, także te dzikie. Na terenie północnej Eurazji, na północ od Alp i Karpat żyje podgatunek zwany pszczołą środkowoeuropejską. Te dzikie owady różnią się od pszczół hodowlanych. Mają znacznie krótszy język niż one, zatem zbierają inny rodzaj pyłku i nektaru. Są odporne na niekorzystne warunki, dobrze radzą sobie z długą zimą. Potrafią latać w dni pochmurne i przy niskich temperaturach, no i bywają agresywne. Znacznie bardziej niż pszczoły w pasiekach.
Jak podaje IUCN, właśnie Europa ma najniższy stopień zagęszczenia wolno żyjących rojów pszczół miodnych na świecie, a liczba pszczół hodowlanych i sztucznych uli znacznie przewyższa na tym kontynencie liczbę naturalnych barci.