– Wpływa chociażby dlatego, że opieka nad lęgiem polega na dostarczaniu mu ciepła – wyjaśnia prof. Piotr Tryjanowski, zoolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Nie chodzi przy tym jedynie o wysiadywanie jaj, ale także o ogrzewanie już wylęgłych piskląt poprzez kontakt z rodzicem. Im jest chłodniej, tym więcej tego ciepła trzeba dostarczyć. To oznacza większe zapotrzebowanie na energię.
Niższa temperatura to zagrożenie dla lęgów. Ale naturalne
A mamy w Polsce pewną grupę ciepłolubnych ptaków. – Przykładem jest gąsiorek – zauważa poznański ornitolog. – W jego wypadku chłody wczesnoczerwcowe czy w ostatnich dniach maja mogą rzeczywiście znacznie zmniejszyć przeżywalność piskląt.
Gdy temperatura otoczenia spada, ptaki część lęgów jest więc zagrożona. Jak jednak wyjaśnia ekspert to proces standardowy. – Podczas okresu lęgowego śmiertelność piskląt ptaków waha się w sposób naturalny i zimno jest jednym z naturalnych czynników, które na nią wpływają – mówi prof. Tryjanowski.
Większym problemem dla ptaków może być fakt, że zimny maj w tym roku łączy się ze sporą liczbą opadów, a to powoduje, że jest mniej owadów.
Rodzice przestają karmić pisklęta. To efekt braku owadów
Owady są absolutnie kluczowe dla ptaków w okresie lęgowym i to nawet dla tych, które jako dorosłe żywią się także innym pokarmem, np. nasionami. Pisklęta jednak wymagają pokarmu złożonego z bezkręgowców. Tak jest u sikor, kosów, drozdów, wróbli. Kojarzymy je jako ptaki wydziobujące ziarna i okruchy, ale ich młode zjadają przede wszystkim owady.
Maj to okres karmienia piskląt przez ptaki i nie bez powodu lata wtedy najwięcej owadów. Rośliny wydają kwiaty, kuszą nektarem zapylacze, a to z kolei uruchamia całe domino zależności w świecie bezkręgowców.
Tymczasem w tym roku latających owadów jest podczas zimnego i deszczowe maja jak na lekarstwo. I ptaki mają problem, który może rzutować na ich zdolność do wychowania większej liczby piskląt.
– U wielu ptaków, zwłaszcza tych składających sporo jaj, nawet do 12, rodzice wręcz sami podejmują decyzję, że przy niedoborze pokarmu przestają karmić część piskląt – zdradza prof. Piotr Tryjanowski. – Kilka najsłabszych zostaje skazanych na śmierć i takie ptaki mogą być potem znajdowane przez ludzi. To jednak także proces naturalnie występujący w przyrodzie, rodzaj selektywnej redukcji.

Kiedy brak owadów połączony z zimnem przedłuża się, ptaki mogą stracić jednak sporo lęgów. Zwłaszcza, że jest to sytuacja, która wpływa niekorzystnie również na ich układ immunologiczny i odporność.
Ptaki są podatne na patogeny, np. choroby grzybicze wywoływane przez kropidlaki z rodzaju Aspergillus. To tzw. aspergiloza atakująca mniej odporne osobniki.
– Ewolucyjnie doraźne chłody nie mają większego znaczenia dla populacji ptaków. To, co mamy w tym roku nie powinno wpłynąć jakoś wyraźnie na ich liczbę. Są groźniejsze czynniki środowiskowe dla tych zwierząt niż chłodna i deszczowa wiosna – potwierdza prof. Piotr Tryjanowski.
Podobnie utrata części lęgów przez ptaki nie zagraża im bezpośrednio, zwłaszcza że wiele ptaków jest zaprogramowanych ewolucyjnie do przystępowania do lęgów kilka razy w roku. Bogatka ma np. dwa lęgi w roku, w każdym składa nawet po kilkanaście jaj. Kos wyprowadza dwa trzy lęgi, wróbel nawet do czterech. To też jest szansa na nadrobienie strat.