-
Awans Radosława Sikorskiego na wicepremiera to kluczowa zmiana w rządzie Donalda Tuska, która może mieć wpływ na przyszłość Koalicji Obywatelskiej i jej strategię wyborczą na 2027 rok.
-
Sikorski zyskuje wymierne poparcie społeczne oraz ma szansę stać się nie tylko ważną figurą w relacjach międzynarodowych, ale też potencjalnym kandydatem na szefa rządu po Donaldzie Tusku.
-
Decyzja o awansie Sikorskiego to element budowania planu B Platformy Obywatelskiej na wypadek pogorszenia się sytuacji politycznej oraz otwarcie na możliwą koalicję z Konfederacją.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W oczekiwanej od niemal pół roku rekonstrukcji rządu Donalda Tuska dwie zmiany są komentowane najgłośniej. Pierwszą jest zastąpienie w Ministerstwie Sprawiedliwości Adama Bodnara Waldemarem Żurkiem. Drugą – duży polityczny awans Radosława Sikorskiego, który od 24 lipca oficjalnie jest już nie tylko szefem MSZ, ale również wicepremierem. W Platformie coraz więcej osób mówi już nawet o nim „wice Tusk”.
Mówi osoba z kierownictwa PO: – Nie jest to wielkie zaskoczenie, ale to bardziej symboliczny awans. W ostatnim czasie było widać zwiększoną aktywność Radka, pewnego rodzaju ofensywę polityczną.
– Jest osobą znaną, cenioną i szanowaną nie tylko w Polsce, ale również na świecie. Sam jeżdżąc służbowo po Europie i świecie wielokrotnie się o tym przekonywałem – to już głos innego ważnego polityka PO, który Sikorskiego zna od dekad. – Mając taką osobę, taki atut, grzechem byłoby tego nie wykorzystać – dodaje nasz rozmówca.
Wicepremier Sikorski, czyli kilka pieczeni na jednym ogniu
Ten sam rozmówca podkreśla, że przy politycznym awansie Radosława Sikorskiego „udało się upiec kilka pieczeni na jednym ogniu, co tylko pokazuje, że to była naprawdę dobra decyzja”.
Uzasadniając podniesienie Sikorskiego do rangi wicepremiera, Donalda Tusk wskazywał zwłaszcza na wzmocnienie jego pozycji w rozmowach z Ukrainą, z którą – co podkreślił premier – mamy również sprzeczne interesy i trudne tematy. – Wszyscy uznali to za dość oczywiste, aby wicepremierem odpowiedzialnym za te obszary – zagraniczne, europejskie i te trudne wschodnie – był minister Radosław Sikorski w roli wicepremiera rządu – zaznaczył Tusk.
W podobnym tonie wypowiadał się sam wicepremier i szef MSZ. – Jestem wdzięczny za awans, za tytuł, ale to nie tylko to – powiedział 24 lipca w „Gościu Wydarzeń” Polsat News. – Ułatwi mi to kontakty w niektórych krajach na wyższych szczeblach niż do tej pory. Jest podkreśleniem wagi spraw międzynarodowych. Dyplomacja pierwszą linią obrony – tłumaczył.
Rozmówcy Interii z Koalicji Obywatelskiej wskazują na jeszcze trzy inne, strategicznie i politycznie ważne, aspekty awansu Sikorskiego. Pierwszym jest wzmocnienie partii w rządzie po, jakby nie było, boleśnie przegranych wyborach prezydenckich. Przegranych właśnie przez Tuska i KO. Mimo tego premier wykorzystuje sytuację i słabość koalicjantów – marne sondaże Lewicy i koniec projektu Trzeciej Drogi – żeby umieścić w ścisłym kierownictwie rządu ważną figurę ze swojej partii i swojego wieloletniego współpracownika.
Drugi aspekt to polityka krajowa, a konkretnie relacje z nowym prezydentem Karolem Nawrockim. To właśnie Sikorski, jako osoba odpowiedzialna za politykę zagraniczną rządu, będzie – obok szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza – mieć najczęściej styczność z głową państwa. A że będą to relacje trudne pokazała nie tylko kohabitacja z Andrzejem Dudą, ale również liczne publiczne wypowiedzi prezydenta elekta.
Donald, tak jak Radek, jest solistą przekonanym o swoim geniuszu
– Wzmocnienie w relacjach z prezydentem Nawrockim to dodatkowy atut. Jeśli prezydent będzie zapominać, że za politykę zagraniczną Polski odpowiada rząd, to bardzo dobrze, że po drugiej stronie będzie mieć partnera, który przypomni mu o tym z pozycji wicepremiera – zauważa ważny polityk KO dobrze znający Sikorskiego.
Wreszcie aspekt trzeci, czyli rosnące zaufanie społeczne do szefa polskiej dyplomacji. Od kilku miesięcy Sikorski nie tylko zyskuje w oczach Polaków, ale wręcz wypada w nich najlepiej z całego rządu. Wystarczy spojrzeć na ostatni, lipcowy sondaż zaufania do polityków CBOS-u. Szef MSZ zajmuje w nim czwarte miejsce z zaufaniem na poziomie 44 i nieufnością na poziomie 33 proc.
W zestawieniu CBOS-u Sikorski ustępuje jedynie prezydentowi Andrzejowi Dudzie (53 i 35 proc.), prezydentowi elektowi Karolowi Nawrockiemu (48 i 36 proc.) oraz współprzewodniczącemu Konfederacji Sławomirowi Mentzenowi (45 i 33 proc.). Dla porównania – premierowi Tuskowi ufa 36 proc. społeczeństwa, z kolei nieufność deklaruje aż 51 proc. (trzeci wynik po Jarosławie Kaczyńskim i Grzegorzu Braunie).
Mówi ważny europoseł Koalicji Obywatelskiej: – Premier na pewno dostrzega rosnące zaufanie Polaków do ministra Sikorskiego. On w najnowszych rankingach zaufania wypada najlepiej z całego obozu władzy. Premier wsłuchuje się w głosy ludzi. To również swego rodzaju podziękowanie za dotychczasowe zaangażowanie i odbudowanie pozycji Polski zarówno w UE, jak i na scenie globalnej. To się Sikorskiemu z całą pewnością udało.
Rola Radosława Sikorskiego. Plan A i Plan B
Gdy jednak porozmawiać z politykami KO nieco dłużej, zwracają też uwagę na oficjalnie znacznie mniej eksponowane wątki awansu Radosława Sikorskiego. W kuluarach Platformy Obywatelskiej można usłyszeć o scenariuszu, w którym Sikorski jest przygotowywany na plan B rządu w kontekście wyborów parlamentarnych w 2027 roku.
Planem A jest sukces rekonstrukcji – wzmocnienie rządu, większa sprawczość i w efekcie konsekwentne odrabianie utraconego poparcia społecznego. Jeśli jednak ten plan zawiedzie – a przeszkód na jego drodze jest naprawdę sporo – pozostaje plan B. Ten może mieć dwie wersje. W pierwszej Sikorski zastępuje Donalda Tuska jeszcze przed końcem kadencji i prowadzi rząd do wyborów parlamentarnych, a potem także w kampanii wyborczej. W wersji drugiej to Tusk dokańcza kadencję w fotelu premiera, ale potem odchodzi na eksponowane zagraniczne stanowisko albo poświęca się kierowaniu partią, natomiast kandydatem KO na szefa rządu po 2027 roku jest właśnie Sikorski.

– To jest próba budowy swojego zastępcy, takiego „wice Tuska”. Od 20 lat żyjemy w Polsce Tuska i Kaczyńskiego, ale to jest już zmierzch tej epoki i dzisiaj wszyscy zastanawiają się, co będzie po nich. A to już bliżej niż dalej – przekonuje nas doświadczony samorządowiec Platformy.
Inny z naszych rozmówców, jeden z europosłów KO: – Dzisiaj trudno jeszcze powiedzieć, jak będzie wyglądać sytuacja w 2027 roku. Jestem przekonany, że premierem aż do wyborów będzie Donald Tusk. A kto będzie kandydatem na premiera w 2027 roku albo na prezydenta za pięć lat, to się jeszcze okaże.
Kandydat na zbawcę. Magnes na Konfederację
W Platformie słyszymy też jednak opinie, że sytuacja rządu zrobiła się tak trudna, że odwrócić ją do końca kadencji będzie niezwykle ciężko. Plan awaryjny jest więc nie rozwiązaniem opcjonalnym, ale absolutnie obligatoryjnym.
Radek z pewnością nie byłby pacynką Donalda. To nie ten kandydat, to naprawdę nie ten kandydat
– Będzie poszukiwanie zbawcy – mówi wprost doświadczony polityk PO. I dodaje: – Nie oszukujmy się, aktualnie nie cierpimy jako środowisko polityczne na nadmiar postaci popularnych społecznie, doświadczonych politycznie, sprawnych retorycznie, o określonym ciężarze gatunkowym. Będzie poszukiwanie zbawcy i Radek, przynajmniej w tej chwili, kandydatem na tego zbawcę jest bardzo dobrym.
Inny z naszych rozmówców, dobrze zorientowany w wewnętrznych rozgrywkach polityk PO: – To nie działa tak, że zostanie podjęta decyzja i Radek nagle z dnia na dzień zostanie nowym Tuskiem. Jest charyzmatyczny, jest dobrym mówcą, jest inteligentny, ma doświadczenie, ma obycie i kontakty w świecie. Jest dobry. Ale uprawianie wielkiej, partyjnej polityki – planowanie, strategia, zastawianie sideł na przeciwnika – to coś zupełnie innego. I nikt nie wie, czy Radek by się w tym odnalazł.
Ważnym atutem Sikorskiego – jak tłumaczą nasi rozmówcy – jest również to, że „daje szansę otwarcia na nowe opcje koalicyjne”. Chodzi konkretnie o jedną opcję: potencjalny sojusz z Konfederacją po wyborach parlamentarnych w 2027 roku. – Jeśli mielibyśmy myśleć o koalicji z Mentzenem i Konfederacją, to przecież ich wyjściowym warunkiem będzie pozbycie się z pierwszego planu Tuska – nie ma wątpliwości jeden z doświadczonych polityków PO, z którym rozmawiamy.

W kontekście Konfederacji można też usłyszeć, że Sikorski to dla nich najbardziej akceptowalny partner po stronie Platformy. Tu część naszych rozmówców przypomina słynne piwo z Mentzenem, które szef MSZ wraz ze sztabem Rafała Trzaskowskiego wypili po wizycie tego ostatniego w Toruniu i rozmowie ze współprzewodniczącym Konfederacji.
– Radek nie jest i nigdy nie będzie lewakiem – mówi jeden z naszych rozmówców. – Przy wjeździe na swoją posesję ma tabliczkę „Strefa Zdekomunizowana”, strzelał do komuchów w Afganistanie, jest miłośnikiem Margaret Thatcher – wylicza. – Z jednej strony jest umiarkowanie konserwatywny światopoglądowo, a z drugiej bardzo liberalny gospodarczo. Jest znacznie bliżej Konfederacji, zwłaszcza tej mentzenowej, niż platformiany mainstream. Również dużo bliżej niż Tusk – podkreśla.
Nowy „delfin” w Platformie
W całym tym skomplikowanym politycznym równaniu jest jeszcze jedna, arcyważna zmienna. A mianowicie plany samego Donalda Tuska – zarówno na siebie, jak i na kampanię w 2027 roku. Żeby polityczne marzenie Radosława Sikorskiego o byciu premierem mogło się zrealizować, Tusk musiałby powtórzyć manewr Jarosława Kaczyńskiego z 2015 roku – dostrzegając, że sam nie tylko nie gwarantuje swojej formacji sukcesu, ale może być wręcz obciążeniem, przesiąść się na tylne siedzenie i oddać kierownicę komuś innemu.
Brzmi racjonalnie, ale polityka nie zawsze jest racjonalna. Tym bardziej – podkreślają to politycy z KO, z którymi rozmawiamy – że Tusk, podobnie jak Sikorski, ma duże ego i jeszcze większe ambicje. I to mimo faktu, że w wielkiej polityce osiągnął już właściwie wszystko. – Donald, tak jak Radek, jest solistą przekonanym o swoim geniuszu – obrazowo opisuje nam polityk znający zarówno premiera, jak i szefa MSZ. – Chciałbym powiedzieć, że wierzę, że Donald byłby w stanie wznieść się ponad siebie i swoje wielkie ego. Tylko byłbym w tym nieszczery. Jednak gdyby mnie zaskoczył, okazałby się prawdziwym mężem stanu – dodaje.
Między Tuskiem a Sikorskim jest jednak pewna bardzo istotna różnica. Za pierwszym partia poszłaby w ciemno na koniec świata. Nawet krytyczni wobec Tuska politycy KO, z którymi rozmawiamy, podkreślają, że ma niesamowity posłuch, jest prawdziwym liderem i synonimem zwycięstwa nad PiS-em. Gdy zabrakło go w polskiej polityce, Platforma ponosiła klęskę za klęską, a formacja Kaczyńskiego niepodzielnie rządziła Polską przez dwie kadencje. Gdy wrócił, w pierwszych wyborach odzyskał władzę. Sikorski jest z kolei dla partyjnego aktywu niewiadomą. Nikt nie wie, czy podobnie jak Tusk byłby w stanie znaleźć receptę na pokonanie PiS-u. Poza tym nie ma w PO własnej frakcji, która wsparłaby go w kierowaniu partią i rządem.
Dlatego w Platformie nie brakuje również głosów, że Sikorski jest kolejnym „delfinem” (kandydatem na następcę lidera – red.), który prędzej czy później podzieli los swoich licznych poprzedników. Lista niedoszłych następców, których Tusk pozbył się z partii lub których w niej zmarginalizował, jest bowiem bardzo długa.
Będzie poszukiwanie zbawcy i Radek, przynajmniej w tej chwili, kandydatem na tego zbawcę jest bardzo dobrym
Mówi osoba z władz PO: – Im dłużej ktoś jest eksponowany jako kandydat na jakąś funkcję, tym mniejsze szanse, że rzeczywiście tę funkcję obejmie. To raczej droga do politycznego zużycia Radka. Coś w tym jest, że w polityce zawsze na końcu ludzie lubią niespodzianki, więc do tych niespodzianek się dąży.
Większość naszych rozmówców z Platformy nie ma jednak wątpliwości, że nawet znając możliwą cenę i ryzyko, Sikorski nie odmówiłby stanięcia na czele rządu. – Są propozycje, których się nie odrzuca. Są szanse, które trafiają ci się raz w życiu. Taką propozycją i szansą jest bycie premierem – ocenia doświadczony polityk PO.
Podobny głos słyszymy w kierownictwie Platformy. – Myślę, że by na to poszedł – przewiduje nasze źródło. I dodaje: – Niezależnie od tego, na jakich warunkach i na jak długo miałoby to być. Tak zrobiłby każdy polityk z dużym ego i wielkimi ambicjami, a tych Radkowi odmówić nie można.
A gdyby Sikorski faktycznie szefem rządu został, Tusk mógłby się też mocno zdziwić. – Z pewnością nie byłby pacynką Donalda. To nie ten kandydat, to naprawdę nie ten kandydat – uśmiecha się ważny polityk PO.