Szokujące decyzja zapadła 27 września b.r. podczas zgromadzenia generalnego Międzynarodowego Komitetu Paralimpijskiego (IPC) w Seulu. Kraje, które były częściowo zawieszone – Rosja i Białoruś – odzyskają swoją tożsamość sportową na imprezach sygnowanych przez wspomnianą, międzynarodową organizację IPC.
Innymi słowy, za sprawą pozytywnego dla Rosjan i Białorusinów głosowania, dojdzie do pełnego powrotu tych nacji do struktur Międzynarodowego Komitetu Paralimpijskiego. Igrzyska Paralimpijskie mogą okazać się smutnym przełomem, otwierającym furtkę dla Rosji i Białorusi do powrotu do sportu w pełnym zakresie.
Ostra reakcja polskiego ministerstwa. To odpowiedź na skandaliczną decyzję
Taki krok spotkał się ze sporym oburzeniem w przestrzeni medialnej. Głos postanowił zabrać również polski minister Jakub Rutnicki. To szef resort odpowiedzialnego za sport i turystykę. Minister wystosował specjalnie pismo, w którym nie kryje oburzenia wobec decyzji, które zapadły pod koniec września w Seulu.
„Decyzja ta, podjęta w czasie, gdy rosyjska agresja wobec Ukrainy wciąż trwa, a każdego dnia giną niewinni ludzie, jest sprzeczna z wartościami, które powinny leżeć u podstaw sportu i ruchu paralimpijskiego […] Pragnę podkreślić, że dopóki wojna w Ukrainie się nie zakończy, dopóki nie ustanie cierpienie niewinnych ludzi, nie może być mowy o pełnoprawnym powrocie Rosji i Białorusi do rywalizacji sportowej pod ich narodowymi symbolami. Byłoby to działanie nie tylko przedwczesne, ale także głęboko krzywdzące dla ofiar tej wojny oraz dla samej idei sportu jako przestrzeni pokoju i pojednania” – czytamy w piśmie ministra Rutnickiego do ministrów ds. sportu państw Unii Europejskiej.
Przypomnijmy, że agresja Rosji na terenach Ukrainy trwa nieprzerwanie od końcówki lutego 2022 roku. W kontekście ataku wojsk kierowanych przez Władimira Putina, wspieranych również przez siły białoruskie, symboliczne okazały się… zimowe igrzyska w Pekinie. Na których, swoją drogą, obecny był rosyjski dyktator. Zaraz po ich zakończeniu Rosja przeprowadziła atak, tragedie za naszą wschodnią granicą trwają nadal, ale jak widać, nijak ma się to względem spojrzenia na sytuację ze strony IPC.