Niedawno napisałeś na X, że Rosjanie zaczynają wyprzedzać Ukraińców w kwestii dronów. Zaskoczyło to mnie, bo lata czytałem o tym, jak to Ukraina jest bardziej innowacyjna i wyznacza trendy, a skostniała i zbiurokratyzowana Rosja co najwyżej stara się nadążać.
Tomasz Darmoliński: To przekonanie, że Rosjanie są głupi, biedni i skorumpowani to moim zdaniem ogromny problem i krzywda, którą sami sobie wyrządzamy. Owszem, mają swój czynnik „X”, który już wiele razy ratował Ukraińcom skórę, ale jednocześnie są w stanie szybko i kompleksowo rozwijać nowe zdolności. Podczas gdy my się tu zazwyczaj uspokajamy tym, jak mało czołgów produkują czy jak mało im ich zostało, albo jak to posyłają ludzi na śmierć w „mięsnych szturmach”, to jednocześnie w zakresie bezzałogowców tworzą takie rzeczy, o których my tu możemy tylko pomarzyć. Nie tylko my, ale większość NATO.
Co to na przykład jest?
Bardzo interesującą i niepokojącą nową zdolnością Rosjan są drony z zaimplementowanym maszynowym uczeniem się. To jeden z obszarów sztucznej inteligencji, który polega na tym, że maszyna jest w stanie sama analizować dane i podejmować na ich podstawie decyzje. W praktyce oznacza to drony z dobrą kamerą i bazą danych na temat tego, jak wyglądają cele. Wypuszcza się je nad jakiś obszar, tam przechodzą w tryb krążenia i obserwują teren pod sobą. Kiedy zauważą zbitkę pikseli odpowiadających czemuś, co jest w ich bazie danych określone jako cel, to go atakują. Do tego mają owe potencjalne cele uszeregowane pod względem ważności.
Brzmi jak czarne science fiction o chmarach robotów zabijających ludzi.
Tylko to już rzeczywistość. Rosjanie ich już używają na północno-wschodnim odcinku, czyli rejon Sumy-Charków. Wypuszczone nad miasto 50 kilometrów od linii frontu, czyli w odległości uznawanej obecnie za dającą względne bezpieczeństwo, wywołały chaos na ziemi. Część z nich udało się Ukraińcom zdobyć w całości i stąd tyle o tym wiemy. Oni też nad takimi pracują. Obie strony mają ogromne bazy danych, na których można uczyć algorytmy rozpoznawania celów. Takie, których my możemy tylko pozazdrościć. No, chyba że Ukraińcy nam je za coś udostępnią.
Tyle dekad było dyskusji o tym, że nie można pozwolić robotom samodzielnie podejmować decyzji o zabiciu człowieka, bo to przepis na katastrofę. I co?
Teoretyczne rozważania na bezpiecznym Zachodzie to jedno. Realia wojenne to drugie. Tam liczy się zwycięstwo i tyle. Przy czym ważne zastrzeżenie, że na obecnym etapie te drony, o których mówimy, jeszcze nie są w pełni autonomiczne. Mają nadzorującego je zdalnie człowieka. Kierunek rozwoju jest jednak jasny i wydaje mi się, że długo nie będziemy czekać na całkowicie samodzielne drony zdolne do zidentyfikowania celu i wykonania ataku. Kwestia decyzji, czy są gotowe i czy chcemy to zrobić. Przy czym już teraz kiedy łączność z takim dronem zostanie zakłócona, to on i tak przechodzi w tryb autonomiczny. Czyli pierwsze zupełnie samodzielne ataki robotów na ludzi mogły już się wydarzyć.
Drony z zaimplementowaną sztuczną inteligencją to nie jest coś, co pasuje do stereotypowego obrazu Rosjan i ich wojska. Masą, bez finezji, „Uraaa!” i tak dalej.
Tak jak mówiłem na wstępie, to jest bardzo szkodliwe złudzenie, które sami sobie fundujemy. Przykładów rosyjskiej przewagi jest więcej. Choćby jako pierwsi i lepiej opanowali technologię dronów na światłowodach. Sami Ukraińcy przyznają, że te rosyjskie są skuteczniejsze niż ich. Rzędu 80 procent do 60-70 procent skuteczności. Wynika to głównie z przyjętej technologii światłowodów, oczywiście wziętej pierwotnie z Chin. W uproszczeniu te stosowane przez Rosjan są cieńsze i trwalsze, odporniejsze na zrywanie.
To są dość jednostkowe przykłady. Dotychczas dużo jednak było mowy o tym, że to Ukraińcy mają lepszy cały system rozwoju, produkcji i użycia dronów, a system zawsze wygra z przebłyskami.
Tylko Rosjanie też już mają bardzo dobry system i gwałtownie go rozwijają. Owszem zaczęli później i wolniej się rozkręcali, ale to już historia. Jak jeszcze z półtora roku temu to Ukraina wyznaczała standardy, tak teraz to Rosja zaczyna przejmować inicjatywę. Przyznają to sami Ukraińcy. Nowe nie jest to, że Rosjanie inwestują w drony, ale nowe jest tempo, w jakim przekształcają je w gałąź przemysłu wojennego. Przechodzą właśnie od dość chaotycznego składania dronów z chińskich części do zorganizowanej produkcji. Aktualnie już około 70 procent komponentów w prostych dronach FPV (sterowane z perspektywy pierwszej osoby – red.) to produkt rosyjski. Tak jak stwierdziłem we wpisie, który wspomniałeś na wstępie. Podczas gdy Ukraina nadal opiera się na hybrydowym modelu wolontariacko-startupowym, Rosja przechodzi do systemu przemysłowego, w którym zintegrowane są państwowe zamówienia, jednostki badawcze, zakłady produkcyjne oraz dostawcy komponentów z Chin, Iranu i Korei Północnej. Tych masowo stosowanych dronów FPV mogą już produkować w rejonie 80 tysięcy miesięcznie.
Pamiętam dyskusje sprzed roku, kiedy kilka tysięcy miesięcznie było wartością ogromną. Tylko sama produkcja to jedno, zdolność do skutecznego użycia to drugie. I tu Ukraińcy zawsze byli określani jako lepsi.
Nadal można tak powiedzieć, ale Rosjanie przestają być tymi zacofanymi. To się wyrównuje. Oni wyciągają wnioski, uczą się i wdrażają. Zmienili struktury swoich oddziałów, na praktycznie wszystkich szczeblach dodali bezzałogowce i ich operatorów, zwłaszcza w oddziałach szturmowych. Przyswoili ukraińskie metody, jak na przykład tak zwaną „linię dronów”, którą Ukraińcy na dużą skalę po raz pierwszy zastosowali niecały rok temu w rejonie Pokrowska, co istotnie pomogło zatrzymać tam front. Chodzi o takie zintensyfikowanie działań bezzałogowców, aby uczynić cały obszar do 15 kilometrów za linią kontaktu strefą śmierci. Koncentracja sił, przegrupowania czy zwykła logistyka stały się tam praktycznie niemożliwe. Rosjanie potem zrobili coś podobnego w obwodzie kurskim, właściwie odcinając Ukraińców od zaplecza i zmuszając ich do wycofania się. Teraz dodatkowo ukraińskie wojsko stworzyło takie warunki na Zaporożu, choć tam nawet głębiej, bo na 20 kilometrów. Rosjanie starają się coś takiego stworzyć na swoim nowym priorytetowym odcinku działań w rejonie Konstantynówki.
Tylko drony od jakiegoś roku są określane jako filar ukraińskiej obrony. Masa robotów częściowo zastępująca bolesny brak ludzi. Co będzie z Ukraińcami, jeśli Rosjanie w tym też zdobędą przewagę?
Jeśli Rosjanie utrzymają obecną trajektorię, to w perspektywie roku mogą realnie wyprzedzić Ukrainę pod względem ilości, integracji i efektywności bojowej bezzałogowców. Dla Ukrainy to niebezpieczne, bo drony stały się jej sposobem na rekompensowanie braków w ludziach i sprzęcie. Jeśli Rosjanie odbiorą im przewagę w tej kwestii, Ukraina zostanie zepchnięta do głębszej defensywy. Tylko to nigdy nie było tak, że Ukraińcy jakoś jednoznacznie dominowali w bezzałogowcach. To jest ciągły wyścig i obie strony zmagają się o pierwsze miejsce. Są zmiany na pozycji lidera. Do tego warto pamiętać, że w tym wyścigu za sprawą bliskiej współpracy z Rosjanami, są też Chińczycy. Nie wychylają się, nie afiszują, ale tam są i bardzo dużo się uczą. Ta świadomość jest bardzo niepokojąca, kiedy pomyśleć co ona oznacza w połączeniu z potencjałem państwa chińskiego. Wracając do wojny w Ukrainie, to nie jest tak, że przewaga technologiczna automatycznie oznacza dominację. Ukraina wciąż ma przewagę w zdolności do adaptacji, sieci organizacji społecznych i wsparcia zachodniego. To, czego jej brakuje, to przełamanie stagnacji instytucjonalnej i szybkie wdrażanie systemowych innowacji. Można powiedzieć, że ten rok będzie decydujący. Czy Ukraina zdoła na nowo ustanowić swoją przewagę, czy Rosja przejmie inicjatywę.
A co to oznacza dla naszego wojska? U nas intensywnych działań nad dronami w stylu wojny w Ukrainie nie widać.
Bo to oczywiście nie jest tak, że my powinniśmy teraz na gwałt wprowadzać do użycia takie same bezzałogowce jak Ukraińcy i używać ich tak samo. To nie ma sensu, bo to specyficzna wojna, a rozwój jest błyskawiczny. To, co my powinniśmy moim zdaniem robić, to pracować nad stworzeniem systemu. Tak jak u Rosjan. Systemu firm i instytucji państwowych zdolnych opracowywać, produkować i wdrażać do użycia bezzałogowce. Nie skupiać się na kupieniu kilku modeli od dwóch firm i odhaczeniu tematu na lata, ale stworzeniu ekosystemu umożliwiającego nadążać za szybko zmieniającą się rzeczywistością. Choćby przykładowo Rosjanie poszli już tak daleko w modyfikowaniu systemów łączności ze swoimi bezzałogowcami, że kupione przez nasze wojsko w ostatnich latach systemy jej zagłuszania stają się albo już się stały bezużyteczne.
Rosjanie są jednak w trybie wojennym. My w ciągle pokojowym. To krytyczna różnica, która zawsze miała jednak ogromne znaczenie. Nic tak nie stymuluje przemian w wojsku jak wojna.
To oczywiste, ale nie zmienia faktu, że ma to ogromne znaczenie dla tempa oraz kierunku rozwoju naszych sił zbrojnych. Rosja, pomimo swojego scentralizowanego i hierarchicznego modelu zarządzania z natury ograniczającego innowacyjność i oddolne inicjatywy, rozwija się dziś szybciej niż my. Transformacja, choć nadal sztywna i odgórna, jest tam faktem. Jeśli to my będziemy musieli w przyszłości stanąć do walki, to rzeczywistość może nas brutalnie zaskoczyć. Wielu polskich żołnierzy jest tego świadoma, ale to nie przekłada się na systemowe zmiany. Choćby mamy w MON Departament Innowacji, który koncentruje się przede wszystkim na takich tematach jak kosmos, satelity i rakiety. To ważne obszary, ale przy całym do nich szacunku, zbyt odległe od potrzeb wynikających z najnowszych doświadczeń frontowych. Wciąż brakuje systemowego podejścia do bezzałogowców, walki radioelektronicznej czy zastosowania ukraińskich wniosków do projektów takich jak Tarcza Wschód. Tymczasem Rosjanie właśnie systemowo rozbudowują swój potencjał w zakresie dronów. Na masową skalę i z myślą też o przyszłych konfliktach. Jeśli nie zaczniemy realnie i pragmatycznie nadążać, to ich przewaga w tym zakresie może być dla nas niezwykle bolesna.
Tomasz Darmoliński, prezes proobronnej fundacji Żelazny, która od początku wojny w Ukrainie pomaga tamtejszemu wojsku. Aktualnie robi to głównie poprzez wspieranie szkoleń ukraińskich pilotów dronów i pomoc w zwalczaniu rosyjskich bezzałogowców. Do tego stara się przenieść zdobytą przez Ukraińców wiedzę na polski grunt. Specjalizuje się w systemach bezzałogowych i integracji technologii dual-use.