Kolej od początku pełnoskalowej wojny jest jedną z najważniejszych arterii Ukrainy. To dzięki niej miliony ludzi mogły ewakuować się z terenów objętych intensywnymi walkami, transportowana jest nią także broń, sprzęt i pomoc humanitarna. Rosyjskie wojska od pierwszych dni inwazji traktują ją jako cel priorytetowy, licząc, że zniszczenie węzłów i podstacji wywoła chaos wewnętrzny.
W ostatnich miesiącach ataki się nasiliły. Od lata rosyjski przemysł wojskowy znacząco zwiększył produkcję dronów-kamikadze, co pozwala na systematyczne uderzenia w infrastrukturę kolejową. Według zarządu „Ukrzaliznyci”, choć dziesiątki podstacji zostały już zniszczone, ruch pociągów nie został sparaliżowany. Jak tłumaczy w komentarzu dla Reutersa dyrektor generalny spółki Ołeksandr Persowski, Rosja dąży do zastraszenia pasażerów i osłabienia ukraińskiej gospodarki, jednak każda przerwa w kursowaniu pociągów trwa maksymalnie kilkanaście godzin.
Rosja nasiliła ataki na ukraińską kolej
Na początku pełnoskalowej inwazji rosyjskiej ukraińska kolej nie uchodziła za wzór nowoczesności. Tabor był w dużej mierze przestarzały, pasażerowie narzekali na standardy obsługi, a sama spółka od lat zmagała się z wizerunkiem obciążonym korupcją i nieudanymi reformami.
Wszystko zmieniło się 24 lutego 2022 roku. Gdy rosyjskie rakiety uderzyły w ukraińskie miasta, a kolumny czołgów przekroczyły granicę, to właśnie państwowa „Ukrzaliznycia” wzięła na siebie jedną z najważniejszych misji – ewakuację ludności cywilnej. W pierwszych dniach wojny setki składów wyruszały ze wschodu i południa kraju, kierując się ku bezpieczniejszym regionom i granicom z Unią Europejską.
Tylko w ciągu ośmiu dni od rozpoczęcia agresji kolej ewakuowała ponad milion osób. Wagony były przepełnione, korytarze zastawione bagażami, a okna zasłaniane kocami, by utrudnić wrogowi obserwację. Ci, którzy jechali tymi pociągami, wspominają dziś uczucie ulgi, gdy udało im się wsiąść z dziećmi i rodziną, a skład ruszał – choć powoli i w ciasnocie – to jednak coraz dalej od wybuchów i strzałów.
Symboliczne znaczenie ma także fakt, że pociągiem do Ukrainy przyjeżdżają niemal wszyscy zagraniczni przywódcy i wysocy urzędnicy odwiedzający Kijów. Ataki na infrastrukturę kolejową mogą więc mieć również wymiar propagandowy – chodzi o zasianie wątpliwości co do bezpieczeństwa podróży, nawet dla najbardziej prestiżowych pasażerów.
Od początku pełnoskalowej wojny ukraińska kolej była porównywana do krwiobiegu – systemu, który utrzymuje przy życiu gospodarkę i armię. Przez tory „Ukrzaliznyci” przejeżdżają paliwa, zboże, ruda, metale, broń i pomoc humanitarna. To właśnie dzięki tym dostawom kraj wciąż eksportuje strategiczne towary, które przynoszą walutę i pozwalają utrzymać funkcjonowanie państwa w warunkach wojny.
– Kolej odgrywa krytyczną rolę w dostawach sprzętu wojskowego, amunicji, paliwa i ładunków humanitarnych. Na przykład czołgi czy wozy opancerzone nie mogą być skutecznie przewożone na duże odległości drogą, dlatego sieć kolejowa jest główną arterią dla Sił Zbrojnych Ukrainy – mówił w rozmowie z ukraińskim portalem Fokus wojskowy ekspert Ołeh Żdanow.
Kolej nie tylko dostarcza zaopatrzenie na front. Jest też filarem cywilnej gospodarki – przewozi towary eksportowe oraz pasażerów. – Jeśli pojawiają się problemy, cierpi normalne funkcjonowanie gospodarki, a to z kolei uderza także w zdolności obronne państwa – podkreślał w wywiadzie dla Radia Swoboda były wiceminister infrastruktury Ołeksandr Kawa.
Kolej nie zatrzymuje się podczas wojny. „Sieć jest przygotowana na niejedno zagrożenie”
Rosyjskie drony systematycznie atakują kluczowe węzły kolejowe – od Łozowej i Synelnikowa po Koziatyn i Smiłę. – To są kompleksowe uderzenia: celem stają się zarówno podstacje energetyczne, jak i lokomotywownie czy nawet dworce pasażerskie. Rosjanie chcą, by cały węzeł przestał istnieć – tłumaczył kilka dni temu w komentarzu dla mediów szef „Ukrzaliznyci” Ołeksandr Percowski.
Mimo skali zniszczeń sieć kolejowa działa niemal nieprzerwanie. Eksperci podkreślają odwagę ekip remontowych, które natychmiast po ostrzałach wracają na tory i przywracają ruch. – Zawsze znajdujemy możliwość zmiany w rozkładzie, ale pociągi jadą – mówił Percowski po jednym z ostatnich ataków. Według Aleksandra Szewczenki z „Ukrzaliznyci”, w sytuacjach kryzysowych uruchamiane są rezerwowe protokoły, np. dodatkowe lokomotywy spalinowe. – Zawsze mamy kilka planów awaryjnych. Szukamy objazdów, wyciągamy rezerwowe lokomotywy i dowozimy wszystkich pasażerów – wyjaśnił w rozmowie z BBC Ukraina.
Kolej wciąż korzysta z odpornej infrastruktury, budowanej jeszcze w czasach zimnej wojny. – Jeśli jeden węzeł zostaje uszkodzony, pociągi kierujemy innymi trasami. Nasza sieć jest mocna, elastyczna i przygotowana na niejedno zagrożenie. Tory można naprawić w ciągu doby – opisuje doświadczony pracownik kolei, cytowany przez BBC.
Naprawy dotyczą nie tylko torów czy podstacji, ale i taboru. Po ostatnim ostrzale w obwodzie połtawskim kolejarze odrestaurowali uszkodzony pociąg Poltawa-Krzemieńczuk: wymieniono szyby, drzwi, dach i elementy wnętrza. – Szybkie odnowienie składu pozwoliło utrzymać stabilne połączenie i zapewnić bezpieczeństwo pasażerów – podkreślono w komunikacie.
Jednym z najbardziej wymownych przykładów odporności ukraińskiej kolei był zmasowany ostrzał z 28 sierpnia. Rosyjskie rakiety trafiły w park szybkich pociągów Intercity+, a także w dworzec i infrastrukturę kolejową w Koziatynie. Jednak nawet wtedy ruch nie został wstrzymany. Na trasy natychmiast wyjechały wagony zastępcze, a część składów skierowano objazdami. Już o 10:30 rano, zaledwie kilka godzin po nocnym ostrzale, stacja w Koziatynie znów obsługiwała pociągi w kierunku Winnicy, Tarnopola, Chmielnickiego, Lwowa i Odessy.
Choć tysiące pasażerów musiało liczyć się z opóźnieniami, wielu z nich dziękowało kolejarzom w mediach społecznościowych za profesjonalizm i spokój. – W każdej innej kolei świata pewnie stalibyśmy kilka godzin i czekali na podstawienie innego pociągu. A nasza konduktorka jeszcze znalazła czas, by poprawić makijaż – napisała pasażerka Sofia Koczmar, której podróż z Przemyśla do Charkowa wydłużyła się o ponad dziewięć godzin.
Koczmar podkreślała, że obsługa pociągu była w trasie niemal dobę, a mimo to „pracowała jak w zegarku – cicho, spokojnie, bez nerwów”. Przedstawiciele kolei zapewniają, że żaden kurs nie zostanie odwołany, nawet przy codziennych uszkodzeniach infrastruktury. Podstawiane są rezerwowe składy, a naprawy prowadzone w ekspresowym tempie. Według danych „Ukrzaliznyci”, w pierwszej połowie roku punktualność krajowych połączeń wyniosła 95 proc. – to wynik, który znacząco przewyższa osiągi wielu zachodnioeuropejskich przewoźników, w tym niemieckiej kolei, gdzie analogiczny wskaźnik sięga 62 proc.