Kwestia „ziemniaczanego kryzysu” w Rosji i na Białorusi poruszona została w trakcie spotkania Władimira Putina z przedstawicielami rosyjskiego biznesu.
W rozmowie podkreślano m.in. potrzebę zapewnienia „stabilnego funkcjonowania branży ziemniaczanej”. Prezydent Rosji otwarcie przyznał, że problem z dostępnością ziemniaków w Rosji jest poważny.
– Okazuje się, że nie mamy wystarczająco ziemniaków (…) Rozmawiałem Alaksandrem Grigorjewiczem Łukaszenką. Powiedział, że już wszystko sprzedał i zapasów nie ma – stwierdził.
Według rosyjskiego urzędu statystycznego Rosstat w 2024 roku ceny ziemniaków wzrosły o 92 procent. Jeszcze drożej jest w 2025 roku. Eksperci wyliczyli, że dotychczasowy wzrost to już 166,5 proc., co czyni ziemniaki najszybciej drożejącym produktem spożywczym.
Białoruś. Łukaszenka chce pomóc Rosji w „ziemniaczanym kryzysie”
Kilkadziesiąt godzin później słowa prezydenta Rosji skomentował Alaksandr Łukaszenka. Miński satrapa zaapelował do urzędników o zwiększenie produkcji.
– Musimy pomóc naszym rosyjskim braciom. A po za tym, to nie jest dobroczynność. To są przyzwoite pieniądze – przekonywał.
Białoruski przywódca przyznał, że kwestia ziemniaków była jednym z najważniejszych tematów jego rozmowy z Putinem.
– Dużo się o tym mówi (…) Dla nas to bardzo poważna sprawa. W jakim sensie? Oczywiście, że wiemy, jak uprawiać ziemniaki. Musimy uprawiać ich wystarczająco dużo, żeby wystarczyło dla nas i Rosji – mówił.
Tego samego dnia służba prasowa białoruskiego rządu poinformowała, że premier kraju podpisał rezolucję znoszącą zakaz importu i sprzedaży kilku produktów spożywczych z „nieprzyjaznych krajów, w tym wszystkich państw członkowskich UE”.
Na liście znalazły się: ziemniaki, cebula, biała kapusta i jabłka.