-
Mołdawia wybrała proeuropejską drogę, a Partia Działania i Solidarności (PAS) zdobyła ponad 50 proc. głosów.
-
Wybory odbyły się w warunkach nasilonych prób wpływania przez Rosję.
-
Clara Volintiru podkreśla konieczność zwiększania odporności Unii Europejskiej wobec zagrożeń ze strony Rosji.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
28 września Mołdawia zdecydowała o swojej przyszłości. Wybory parlamentarne zaważą na losach integracji kraju z Unią Europejską. Wydarzenia z Kiszyniowa śledzą nasi dziennikarze – Marcin Orłowski i Jakub Krzywiecki. Zapraszamy na relację na stronie głównej Interii i YouTube.
Proeuropejska Partia Działania i Solidarności (PAS) zdobyła w Mołdawii ponad 50 proc. głosów, co oznacza, że utrzyma samodzielną większość w parlamencie. Mimo że sondaże nie przewidywały aż tak dobrego wyniku zwolenników integracji z Unią Europejską.
– Spodziewaliśmy się tego, ponieważ sondaże nie uwzględniają głosów diaspory – mówi Interii Clara Volintiru, dyrektor biura think tanku German Marshall Fund w Bukareszcie. Wskazuje, że do podobnej sytuacji dochodziło w poprzednich wyborach.
– Głos diaspory był zazwyczaj silnym oparciem dla europejskiej trajektorii Republiki Mołdawii. Diaspora mołdawska składa się również z osób z podwójnym obywatelstwem, osób, które posiadają już paszport Unii Europejskiej. Głosy z diaspory były przewidywalnie silnym wzmocnieniem zwycięstwa PAS – podkreśla Volintiru.
Zaznacza również, że Mołdawia w ostatnich latach podjęła „bardzo odważną” walkę z dezinformacją i technikami manipulacji ze strony Rosji. – W ciągu trzech lat wybory w Mołdawii odbywały się co roku. Rząd, obywatele i niezależne media nauczyli się przeciwdziałać rosyjskim ingerencjom, promować odporność społeczną, edukację wyborczą i kampanie uświadamiające społeczeństwo – wskazuje nasza rozmówczyni.
Europejskie zwycięstwo w Mołdawii. Naprzeciw wojnie kognitywnej
Niewielka Mołdawia i jej obecne władze w ostatnich tygodniach mogły liczyć na wyrazy wsparcia ze strony liderów Unii Europejskiej. Jak duże znaczenie dla wyborów miało zaangażowanie europejskich przywódców?
– Unia Europejska i partnerzy europejscy nigdy nie zamierzali wpływać na wybory w Mołdawii – podkreśla Clara Volintiru. – Głównym celem bardzo silnego pokazu solidarności ze strony przywódców europejskich dla administracji Maii Sandu było upewnienie się, że zasady wyborcze są przestrzegane, że istnieje wystarczająca zdolność do przeciwdziałania dezinformacji i technikom destabilizacji – mówi dalej.
Nasza rozmówczyni wskazuje na fałszywe alarmy bombowe w lokalach wyborczych poza granicami Mołdawii. Między innymi we Włoszech i USA. – Było wiele wymiarów zagrożeń, wynikających ze złośliwych, rosyjskich ingerencji. Partnerzy europejscy przystąpili do procesu budowania w mołdawskim społeczeństwie wiary w europejską przyszłość kraju. To bardzo ważne, ponieważ wojna kognitywna i nastawienie psychologiczne, które Rosja starała się promować w Mołdawii, opierało się na tezach: zostaniecie sami, Europa was opuści, tak naprawdę jej nie obchodzicie – wskazuje Volintiru.
Dopytujemy czy wybory w Mołdawii można nazwać politycznym polem bitwy pomiędzy Wschodem i Zachodem, Brukselą i Moskwą.
Wojna kognitywna i nastawienie psychologiczne, które Rosja starała się promować w Mołdawii, opierało się na tezach: zostaniecie sami, Europa was opuści, tak naprawdę jej nie obchodzicie
– Absolutnie, nawet szerzej. To było zaangażowanie europejskiego przymierza partnerów, widzieliśmy prezydenta Macrona, kanclerza Merza, premiera Tuska i prezydenta Dana, który kilkukrotnie pojawiał się w Kiszyniowie w ciągu ostatnich miesięcy. Bardzo silne poparcie płynęło ze strony nie tylko brukselskiej elity. Mołdawia była również wspierana przez Stany Zjednoczone i innych partnerów międzynarodowych. Chodzi więc o koalicję chętnych, która staje w obronie Ukrainy, obronie Mołdawii, staje przeciwko Rosji – podkreśla rozmówczyni Interii.
Wskazuje też, że bezsprzecznie Mołdawia jest miejscem rywalizacji geopolitycznej. – To z definicji region, o który Europa i Rosja spierały się od wieków. Mołdawia, podobnie jak Ukraina była częścią ZSRR. Rosja uważa, że te kraje są jej strefą wpływów – dodaje Volintiru.
Rosja przegrała, ale rezygnować nie zamierza
Tym razem Rosja jednak przegrała. Prorosyjskie partie skupione wokół koalicji Wyborczego Bloku Patriotycznego (BEP) uzyskały wynik na poziomie 24 proc.
– Myślę, że to bardziej zaskakujące, niż liczba głosów oddanych na PAS. Jej wynik był o tyle zaskakujący, że bardzo trudno urzędującym władzom otrzymać swoją pozycję i nie stracić poparcia w trakcie kadencji i to w obliczu kryzysów wojny, gospodarczego i energetycznego. Wyborczy Blok Patriotyczny mógł wszystko kwestionować i za nic nie ponosił odpowiedzialności – mówi ekspertka.
Wskazuje przy tym na wsparcie finansowe sieci Ilana Shora i schemat kupowania głosów. Jednak Volintiru podkreśla, że wybory w Mołdawii pokazały, iż cztery partie skupione w koalicji BEP nie były jedynymi beneficjentami pomocy Moskwy.
(dalsza część artykułu pod zdjęciem)
– Widzieliśmy, jak partia Vasile Costiuca wchodzi powyżej progu wyborczego – komentuje Volintiru. Chodzi o partię Demokracja w Domu. Tę promował lider rumuńskiej opozycji George Simion.
– Podejrzewam, że istnieje różnorodność sił politycznych, które Rosjanie chcą poprzeć w nadchodzących wyborach. Ale do tego jeszcze długa droga. W międzyczasie większość ich wysiłków będzie skierowana na działania wobec całego społeczeństwa, a nie tylko parlamentu. W tym procesu rządzenia. To protesty, kwestionowanie wyników wyborów, wojna psychologiczna. Wszystko to operacje mające na celu destabilizację kraju – mówi nam Volintiru.
Moskwa zintensyfikuje działania? „Musimy popracować nad odpornością”
Pytamy też, czy wymienione działania destabilizacyjne mogą zakłócić proces integracji Mołdawii z Unią Europejską.
– Trajektoria przedakcesyjna Mołdawii była już dobrze ustalona od zeszłorocznych wyborów, kiedy Maia Sandu pozostała prezydentem na drugą kadencję, a referendum w sprawie UE zapewniło legitymację agendy europejskiej. Wiem, że próbowałaby jeszcze bardziej rozwinąć i ustabilizować ten proces, nawet gdyby PAS musiała stworzyć rząd koalicyjny. Ale jednocześnie uważam, że wysiłki Mołdawii to tylko jedna strona medalu – zaznacza szefa bukaresztańskiego biura GMF.
– Drugą jest odporność i stabilność Unii Europejskiej jako całości. Prawdopodobnie będziemy świadkami większej liczby ingerencji w innych europejskich demokracjach. Myślę, że wojna między Zachodem i Rosją będzie miała wiele frontów. Nie tylko wojskowy w Ukrainie, ale także walk wewnątrz naszych demokracji w krajach całej Europy. Uważam, że Mołdawia zrobi wszystko, co musi zrobić, aby dołączyć do Unii Europejskiej w 2030 roku. Ale w międzyczasie będziemy musieli pracować również nad wewnętrzną odpornością UE – podsumowuje Clara Volintiru w rozmowie z Interią.