-
Przedstawiciel Rosji na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ odrzucił zarzuty o naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony.
-
Dmitrij Polański twierdzi, że nie przedstawiono dowodów na udział Rosji w incydentach i zarzuca Warszawie oraz Brukseli ignorowanie faktów.
-
Rosyjski dyplomata sugeruje, że Polacy i Estończycy wykorzystują te sytuacje jako pretekst do wzbudzania rusofobii.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W Nowym Jorku trwa nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, na którym omawiane są m.in. kwestie naruszenia przestrzeni powietrznej Polski i Estonii.
W trakcie dyskusji głos zabrał m.in. przedstawiciel Rosji, który przypomniał niedawne wystąpienie wiceszefa polskiego MSZ. Marcin Bosacki oskarżył Rosję wówczas o naruszenie polskiej przestrzeni i uszkodzenie domu w Wyrykach.
Incydent w Wyrykach. Przedstawiciel Rosji komentuje
– W zeszły tygodniu musieliśmy słuchać bezpodstawnych oskarżeń na temat rzekomych rosyjskich dronów, które miały wejść w polską przestrzeń powietrzną. Nie przedstawiono jednak żadnych dowodów, że to były rosyjskie drony – powiedział Dmitrij Polański.
– Tymczasem kilki dni później usłyszeliśmy, że ten wypadek, który zniszczył dach domu w województwie lubelskim, w istocie był to efekt rakiety wystrzelonej z polskiego myśliwca – dodał.
Warto zaznaczyć, że jest to wersja krążąca w mediach i nie została ona do tej pory potwierdzona przez polskie władze.
Przedstawiciel Rosji przypomniał także, że „polski premier Donald Tusk stwierdził, że żaden z odnalezionych dronów nie zawierał materiałów wybuchowych i żaden nie stanowił zagrożenia dla cywilów, a lider polskiej opozycji jasno powiedział, że to może być prowokacja, która ma na celu wciągniecie Polski do wojny”.
„Nie dostaliśmy odpowiedzi z Warszawy”
– Poważnie traktujemy oskarżenia wobec naszych sił zbrojnych, zawsze rozważamy wszystkie fakty, by zrozumieć, co w istocie się stało – stwierdził.
– Dlatego natychmiast zaproponowaliśmy Polsce dwustronne konsultacje, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi z Warszawy – podkreślił.
Według niego świadczy to o tym, że „ani Warszawa, ani Bruksela nie chcą prawdy”. – Potrzebują tylko pretekstu do nowej kampanii rusofobii – dodał Polański.
– Każdy, kto wykazuje się zdrowym rozsądkiem, każdy kto rozumie podstawową logikę, nie powiedziałby, że taka sytuacja jest normalna. A jednak na każdym ekranie, w mediach społecznościowych, wszędzie mówi się, że Rosja jest wrogiem. Łatwo w to uwierzyć i wtedy nikomu nie zależy już na faktach – powiedział.
Incydent w Wyrykach. Donald Tusk wskazał winnych
Kilka dni temu ws. incydentu w Wyrykach wypowiedział się minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak. – Wszystko na to wskazuje, że była to rakieta, wystrzelona przez nasz samolot w obronie Polski, w obronie ojczyzny, w obronie naszych obywateli – powiedział w TVN24.
Zaznaczył jednak, że ciągle trwa postępowanie w tej sprawie. – To nie jest tak, że po pierwszej godzinie, po trzech godzinach wszystko jest jasne. Te części dronów są w tej chwili badane przez naszych specjalistów bardzo uważnie, bardzo dokładnie – przez służby, przez ekspertów – zaznaczył. – Świat nie jest taki prosty, jak się wydaje – dodał.
– Są to bardzo poważne sprawy. My musimy się liczyć z tym, że mogą być następne tego rodzaju ataki. Musimy wiedzieć tutaj wszystko – stwierdził minister.
Premier Donald Tusk oraz szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślali z kolei, że niezależnie od tego, co zniszczyło dom w Wyrykach, za wszystko odpowiedzialna jest Rosja, która jest autorem „dronowej prowokacji”.
„Rusofobiczna histeria”. Przedstawiciel Rosji odpowiada na oskarżenia
Przedstawiciel Rosji nawiązał również do sprawy naruszenia przestrzeni powietrznej Estonii przez rosyjskie myśliwce. – Teraz pojawiły się zarzuty, że Rosja jest winna wtargnięcia w przestrzeń powietrzną Estonii. Jak zawsze nie przedstawiono jednak żadnych dowodów, poza rusofobiczną histerią – stwierdził.
– Fakty pokazują, że 19 września trzy rosyjskie myśliwce wykonały planowany lot z Karelii do lotniska w obwodzie kaliningradzkim. Wszystko przebiegło zgodnie z międzynarodowymi zasadami, a samoloty nie zeszły z ustalonej trasy i nie naruszyły estońskiej przestrzeni powietrznej – zadeklarował.
Jak dodał „ich trasa przebiegała nad neutralnymi wodami morza Bałtyckiego”.
– Tallin jednak nie chce tego sprawdzić. Sprzeciwiają się zdrowemu rozsądkowi, sprzeciwiają się faktom, aby siać histerię i podżegać do działań antyrosyjskich – powiedział.
– Potępiamy takie nieodpowiedzialne zachowania – podsumował.
Zapowiedź ambasadora USA. Mówił o obronie terytorium NATO
Podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa głos zabrał również przedstawiciel Stanów Zjednoczonych, który stwierdził, że ostatnie wydarzenia w Polsce i w Estonii pokazują, że Rosja albo chce eskalować konflikt i wciągnąć w niego kolejne kraje, albo nie ma pełnej kontroli nad samolotami i dronami.
– Każdy z tych scenariuszy jest bardzo niepokojący, biorąc pod uwagę, że Rosja jest mocarstwem nuklearnym o globalnym zasięgu. Ponownie wzywam Rosję, jako stałego członka tej Rady, do utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, do poszanowania suwerenności swoich sąsiadów i zaprzestania naruszania ich przestrzeni powietrznej – dodał ambasador USA przy ONZ Michael Waltz.
Zapowiedział również, że USA będą broniły terytorium NATO oraz wezwał Moskwę do zakończenia wojny w Ukrainie.