– Rzeczywiście w tym regionie powstają nowe struktury wojskowe, nowa infrastruktura. W obwodzie leningradzkim zaobserwowano budowę nowych elementów instalacji wojskowych. Chodzi głównie o miejsca, w których mogliby stacjonować żołnierze, hangary dla samolotów, pojawiło się tam też trochę helikopterów – wskazuje w rozmowie z Interią Robert Pszczel, były szef biura informacji NATO w Moskwie.
Analitycy twierdzą, że to są potencjalne działania przygotowawcze Rosji przeciw państwom NATO. Nasz rozmówca przyznaje, że mówimy tutaj o zagrożeniu wojskowym. Te działania będą warunkowane tym, czy wojna w Ukrainie zakończy się pomyślnie dla Putina.
– To nie oznacza, ze Rosja już rozpoczęła fizyczną koncentrację wojsk i sprzętu na flance północnej. W rzeczywistości dzisiaj jest odwrotnie, jest ich nawet mniej niż było kilka lat temu, gdyż większość środków jest zaangażowana w wojnę przeciwko Ukrainie – dodaje Pszczel.
Równocześnie Pszczel przyznaje, że państwa flanki wschodniej i północnej nie mają żadnych złudzeń, jeśli chodzi o intencje Putina.
– Rosja w czasach jego panowania prowadziła pięć wojen. Ta obecna, największa w Europie, stała się esencją tego reżimu. Putin to starzejący się dyktator, który już oczywiście myśli o zapisaniu się w historii. Biorąc pod uwagę jego gotowość do używania siły i bycia agresorem, to rzeczywiście trzeba brać jak najbardziej poważnie wszystkie jego decyzje, chociażby takie jak rozbudowa instalacji wojskowej, zwłaszcza na granicy NATO – wyjaśnia.
Do sprawy odniósł się Donald Trump, który powiedział, że „wcale nie martwi się” wzmacnianiem rosyjskich sił przy granicy z Finlandią i Norwegią. Zapewnił też, że oba kraje będą „bardzo bezpieczne”.
Czy słowa amerykańskiego prezydenta są gwarantem bezpieczeństwa? Zdaniem naszego rozmówcy niekoniecznie.
– Wszyscy mamy problem z interpretowaniem słów Trumpa, bo jest w nich pewna sprzeczność. Amerykański prezydent jest przekonany, że Rosja nie jest wielkim kolosem, że jest to państwo dosyć słabe i nie należy się przesadnie obawiać o jej zdolności do prowadzenia wojny – przyznaje ekspert.
Taka argumentacja nie przekonuje jednak pozostałych sojuszników, szczególnie tych, którzy sąsiadują z Rosją.
– Liczą się fakty. Na papierze NATO, jako całość, ma zdecydowaną przewagę w wielu kategoriach, Europa jest znacznie bogatsza od Rosji z punktu widzenia ekonomicznego. Jednak Rosja poświęca 50 proc. budżetu na obronność, ma chęci, ideologię, wolność podejmowania ryzyka i działań o charakterze hybrydowym. Dokonuje sabotaży, do tego dochodzą kwestie produkcji amunicji, której produkuje więcej niż wszystkie pozostałe państwa europejskie – wylicza były szef biura informacji NATO w Moskwie.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie można bagatelizować zagrożenie.
Pszczel przyznaje, że oczywiście można odczytać słowa prezydenta Trumpa jako zapewnienie o wsparciu w czasie ewentualnego ataku ze strony Rosji. – Jednak wszyscy mamy trochę problem z jego wypowiedziami, czasami wypowiada się dwuznacznie, co podważa jego wiarygodność – dodaje nasz rozmówca.
Robert Pszczel zwraca też uwagę na wielowymiarowość działań Rosji. Jego zdaniem nie chodzi tylko o wzmocnienie wojsk na granicy z NATO.
– W całej tej sprawie trzeba zachować pewną trzeźwość umysłu i właściwie ważyć proporcje. Działania Rosjan często są nakierowane na emocje. Oni równocześnie realizują dwa cele: pierwszy to to, co widzimy, czyli rzeczywiście rozbudowa swojej siły wojskowej. Drugi cel ma charakter propagandowy, ma wywołać strach, tworzyć wrażenie, że siła armii rosyjskiej jest większa niż w rzeczywistości – podkreśla nasz rozmówca.
Trzeba więc umiejętnie przesiewać fakty od elementów propagandowych, nie popadać w paniczne reakcje i mówić, że „wojska stoją już na granicy NATO”.
– A równocześnie brać to pod uwagę i we właściwy sposób adaptować swoją politykę – konkluduje Pszczel.
Za przykład takich działań podaje Finlandię, która jako stosunkowo nieduży kraj, ma około 700 tys. przeszkolonych rezerwistów. To więcej niż posiadają znacznie większe kraje. Mimo tego podjęto decyzję o podwyższeniu wieku rezerwistów, których można powołać do służby, do 65 lat.
Czy to oznacza, że szykują się do wojny? – Nie, ale podejmują decyzje, by być gotowi na każdą ewentualność. Być gotowym – to jest kluczowa kwestia – mówi Pszczel.
Podkreśla, że najlepszą formą odstraszanie jest zwiększanie dostępności sił obronnych całego Sojuszu, a żeby przekonać do tego społeczeństwo trzeba mówić dlaczego Rosja jest zagrożeniem. Nie we wszystkich krajach jest przyzwolenie na zwiększenie wydatków na obronność, przykładem są tutaj Niemcy.
Niemiecka wojna o obronność
Niemiecki portal dziennika „Bild” napisał kilka dni temu, że oczekuje się, że RFN zwiększy swoje roczne wydatki na obronność do 5 proc. PKB. Jak podano, obecnie Niemcy zobowiązały się wobec NATO do inwestowania 2 proc. (około 85 mld euro) w obronność. Z kolei 5 proc. to ponad 200 mld euro rocznie.
Badanie instytutu Insa dla „Bilda” wykazało, że 48 proc. respondentów uważa wzrost wydatków na obronność za słuszny; 36 proc. uważa, że to błąd – podał portal.
W ubiegłym tygodniu minister spraw zagranicznych RFN Johann Wadephul poparł apel prezydenta Trumpa o zwiększenie wydatków państw Sojuszu Północnoatlantyckiego na obronność do 5 proc. PKB. Jego słowa spotkały się z krytyką ze strony opozycji: Zieloni nazywali to „naiwnością”, a Lewica mówiła o „totalnym szaleństwie”.
– Jeśli się chce uniknąć wojny, to najlepszą formą zapobiegania jest silna i wiarygodna podstawa do odstraszania – zauważa nasz rozmówca.
Dodaje: – Do mnie przemawiają konkretne działania, tak jak u Finów czy Szwedów: spokojnie, bez paniki, ale informują społeczeństwo o zagrożeniu, publikują różne broszury, co trzeba zrobić na wypadek wojny.
Ekspert: Wojna hybrydowa już się toczy
Nie można w dzisiejszej rzeczywistości europejskiej powiedzieć, że wojna jest całkowicie niewyobrażalna.
– Taki sposób myślenia dominował 20 lat temu, ale on nie jest dziś uzasadniony. Nie chodzi o życie w strachu, ale podejmowanie działań, które sprawiają, że gdyby w mózgu Putina jakaś klapka się odkleiła i zdecydował się na konfrontację wojskową z NATO, to bądźmy przygotowani – podkreśla nasz rozmówca.
Pszczel zwraca uwagę na to, że wojna hybrydowa już się toczy, Rosją prowadzi ją od kilkunastu lat, a w kontekście ataków cybernetycznych nie ma znaczenia, czy jest się sąsiadem Rosji czy nie.
– To powinien być argument dla krajów, które ze względu na swoje położenie czują się bezpieczne. Jest masa dowodów świadczących o tym, że Rosja stoi za szeregiem ataków sabotażu, które dotyczą krajów od niej oddalonych, jak np. Wielka Brytania. Nie byłbym zdziwiony, gdyby okazało się, że Rosja maczała palce w blackoucie, który dotknął cały Półwysep Iberyjski. Na to trzeba dzisiaj reagować – kwituje Robert Pszczel, były szef biura informacji NATO w Moskwie.