Czerwone kolce powbijane w liście lipy z daleka wyglądają jak owoce granatu albo papryczki chili. Po przyjrzeniu się narośli z bliska widok jest równie fascynujący – można wtedy dostrzec, że to maleńki owłosiony stożek w czerwonym kolorze. To znak, że roślinę zaatakowały roztocza.
Mikroskopijne roztocza żerują na lipie
Różkowiec lipowy (Eriophyes tiliae) jest roztoczem należącym do nadrodziny szpecieli i gromady pajęczaków. Jest tak mały, że nie widać go gołym okiem. Pod mikroskopem przypominają małe robaczki.
Pojedynczy organizm ma 180-212 mikrometrów długości i 54-58 mikrometrów szerokości u samców letnich, oraz ok. 160-290 mikrometrów długości i 54-64 mikrometrów szerokości u samic letnich. Mikrometr to jedna milionowa metra, czyli inaczej, jedna tysięczna milimetra.
Roślinami żywicielskimi tych zwierząt są różne gatunki lip, stąd wzięły się też jego inne nazwy: rożkowiec lipowy i szpeciel lipowy.
Roztocza występują np. na lipie drobnolistnej, szerokolistnej, srebrzystej, amerykańskiej i kaukaskiej. Pod wpływem żerowania pajęczaka na górnych powierzchniach liści pojawiają się charakterystyczne galasy, czyli narośle. Zazwyczaj mają one kolor czerwony, czasami barwa może wahać się może od zielonkawożółtej po różową.
Od gatunku lipy zależy, jaką formę będzie mieć kolec pojawiający się na liściach. Np. w przypadku lipy drobnolistnej forma narośli jest stożkowata, galasy powstałe na lipie szerokolistnej i amerykańskiej mają kształt ukośny lub zakrzywiony z wierzchołkiem spiczastym bądź zaokrąglonym.

Szpeciel lipowy pojawia się głównie na dole liści znajdujących się w dolnej części korony drzew. Jego obecność może pozbawić roślinę części substancji, które powstają w wyniku fotosyntezy, czyli m.in. cukrów – glukozy i sacharozy. Jeżeli dojdzie do znacznego porażenia liścia, może się skończyć jego opadnięciem.
Rożkowiec lipowy rozprzestrzenia się głównie poprzez wiatr. Czerwone stożki na lipach pojawiają się od maja.
Jest jeszcze jeden fan lipy
Innym zwierzęciem, które upodobało sobie lipy jest skupieniec lipowy (Oxycarenus lavaterae). Tutaj mamy jednak do czynienia z pluskwiakiem, który pierwotnie zamieszkiwał zachodnią część strefy śródziemnomorskiej. Od końca XX w. owad rozszerza zasięg o kolejne kraje w zachodniej, środkowej i południowej części Europy.
Zimę te pluskwiaki spędzają w hibernacji, w tym celu gromadzą się w dużych, liczących nawet tysiące osobników skupiskach na pniach różnych drzew.
Skupieniec bardzo szybko się rozmnaża, w jednym sezonie dorastają aż dwa pokolenia. Samica jest w stanie złożyć od 20 do nawet 590 jaj. Coraz cieplejsze zimy sprawiają, że jest w stanie przetrwać do wiosny. Pluskwiaka eliminują dopiero temperatury spadające poniżej 15 stopni Celsjusza. Są one w stanie wybić nawet 99 proc. populacji.

W Polsce te owady są od kilku lat – pluskwiaki zawitały wraz z ociepleniem klimatu. Na nowe stanowiska bywają też przypadkowo przywiezione środkami transportu.
Czy jest się czego bać? Spokojnie. Zdaniem naukowców skupieniec nie jest szkodliwy dla drzew. Choć eksperci zalecają, aby wpływ obecności tych pluskwiaków monitorować.