Już nie ma na co czekać. Jeśli rząd Donalda Tuska chce przetrwać musi natychmiast zacząć realizować obietnice wyborcze. W przeciwnym razie, jak to ujął poseł Rafał Komarewicz z Polski 2050, wyborcy tę koalicję „zmiotą z planszy”.
Przez ponad 500 dni przedstawiciele rządu Donalda Tuska tłumaczyli, że głównym powodem niezrealizowanych obietnic wyborczych jestAndrzej Duda w Pałacu Prezydenckim. Po ostatnich wyborach stało się jasne, że przez następne pięć lat głową państwa będzie Karol Nawrocki. A to oznacza, że kohabitacja będzie trwać. Koalicja rządząca nie ma już więc nic do stracenia – musi realizować swoją agendę.
Co jednak ważne, w programie koalicji są elementy, które bez problemu podpisałby Andrzej Duda, jak i Karol Nawrocki. Tylko liderzy koalicji wiedzą, dlaczego nie wnoszą do Sejmu konkretnych ustaw i nie realizują obietnic wyborczych. Są też takie elementy programowe, które w ogóle nie potrzebują zmian ustawowych, a co za tym idzie, podpisu prezydenta.
Wybraliśmy 10 propozycji, które rząd może realizować mimo tego, że prezydentem jest człowiek z przeciwnego obozu politycznego. Nasze wyliczenia oparliśmy na dwóch dokumentach – umowie koalicyjnej z 2023 roku i 100 konkretach PO, które miały być zrealizowane na 100 dni nowego rządu. W naszych rozważaniach nie uwzględniamy kontrowersyjnych lub dzielących propozycji, jak np. reformy sądownictwa czy kwestii związanych np. z aborcją czy związkami partnerskimi.
Kwota wolna od podatku w wysokości 60 tys. zł
Sztandarowy projekt Koalicji Obywatelskiej, z którym ta szła do wyborów w 2023 roku. Jedna z głównych obietnic Donalda Tuska, która przypadła do gustu wyborcom. Wielu z nich, jeszcze w 2023 roku tłumaczyło, że na realizację tej obietnicy czeka najbardziej.
Kwotę wolną od podatku można wprowadzić w zasadzie bez żadnych problemów – weta w tym kierunku nie stawia Duda, a i Nawrocki zachęcał rząd, by to rozwiązanie wprowadzić. Dwa dni po wyborach o zajęcie się tym tematem apelował też Władysław Kosiniak-Kamysz.
Dlaczego to się nie dzieje? Wie tylko Donald Tusk i minister finansów Andrzej Domański. Ten drugi tłumaczył, że nowa regulacja znacząco obciąży budżet.
Koalicja szła do poprzednich wyborów z hasłem odpolitycznienia Telewizji Polskiej. Jak dotąd nowym władzom udało się jedynie przejąć TVP i radykalnie zmienić jej przekaz. Nie udało się jej jednak sprofesjonalizować, co w trakcie kampanii 2025 roku wykazał Krzysztof Stanowski, jeden z kandydatów na prezydenta i szef Kanału Zero, który punktował obecną TVP m.in. w trakcie debat.
Wyraźne odpolitycznienie TVP, sprofesjonalizowanie telewizji, mogłoby być rzeczywiście ważnym osiągnięciem tego rządu, ale przede wszystkim – spełnieniem obietnicy wyborczej. Pewne prace nad tzw. dużą ustawą medialną miały się rozpocząć już na początku 2024 roku. Sprawa oczywiście jest bardzo skomplikowana, również na gruncie prawnym, a więc i tutaj potrzebny byłby podpis prezydenta. Gdyby jednak rząd należycie podszedł do swych obowiązków, trudno spodziewać się, by Duda czy Nawrocki zawetowali ustawę, która zmieni TVP na obiektywne i niezależne „polskie BBC”.
W przypadku projektu dotyczącego asystencji osobistej nie trzeba wymyślać koła na nowo. Gotowy projekt jest w Sejmie, wystarczy poddać go pod głosowanie, uchwalić i przekazać na biurko prezydenta, zapewne jeszcze Andrzeja Dudy. Nie jest to obietnica, która będzie szeroko komentowana i dyskutowana, ale na pewno pomocna – ludziom i politykom. W dodatku koalicja rządząca mogłaby szybko postawić krzyżyk przy zrealizowanych obietnicach.
Wzrost wydatków na ochronę zdrowia
Ponad 10 proc. PKB na ochronę zdrowia – tyle wynosi średnia unijna, do której Polsce bardzo daleko. Ciągniemy się w ogonie stawki, a sześcioletni cel rządu zakłada dobicie do granicy 7 proc. PKB na ochronę zdrowia. To zdecydowanie za mało. To też jeden z głównych powodów, dlaczego Adrian Zandberg nie wszedł do rządu.
W umowie koalicyjnej umówiono się na „zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia”, ale nie podano konkretnych kwot. Donald Tusk w pierwszych dniach po powrocie do polskiej polityki tłumaczył też, że lepsza ochrona zdrowia to jego priorytetowe zadanie. Efekt? Koalicja rządząca nie rozwiązała większości problemów w tym zakresie, do których się zobowiązała.
W umowie koalicyjnej, a także w stu konkretach PO aż roi się od propozycji, które miałyby rozwiązać kłopoty w ochronie zdrowia. Niewielka ich część została zrealizowana, ale wiele elementów wciąż wymaga naprawy. Gdyby rząd Tuska rzeczywiście zdecydował się na realizację poważnej reformy ochrony zdrowia, mógłby liczyć na przychylność społeczeństwa. Co więcej, trudno spodziewać się, by dobre rozwiązania „dla zasady” wetował nowy prezydent.
Wizyty u lekarza za pomocą e-maila i sms
Jest to jeden z najprostszych pomysłów Koalicji Obywatelskiej w obszarze ochrony zdrowia, który wciąż nie doczekał się realizacji. Pomysł, który zapewne wymagałby koordynacji resortu zdrowia z resortem cyfryzacji, ale urzędnicy odpowiednie doświadczenie już mają – choćby w czasie pandemii potrafili postawić cały system elektronicznej rejestracji szczepień.
Co więcej, pilotaż e-rejestracji odbył się już za czasów tego rządu. Dało się to zrobić za pomocą rozporządzenia, a pilotaż objął świadczenia kardiologiczne oraz badania w ramach programów profilaktycznych: mammografię i cytologię. Teraz wystarczyłoby ten program rozszerzyć. Jeśli tym razem potrzebna byłaby ustawa – prezydent powinien ją podpisać.
Co więcej, sam Nawrocki w jednej z debat wyborczych mówił, że ważnym celem jego prezydentury będzie skrócenie kolejek do lekarzy. Miał mieć nawet na to swój autorski pomysł.
To inny element, który znalazł się w programie KO, został z nadziejami przyjęty przez mieszkańców mniejszych miejscowości, a który wciąż czeka na realizację. Partia Tuska przed wyborami przekonywała, że mniejsze ośrodki są wykluczone z dobrej opieki zdrowotnej. Odpowiedzią miało być powołanie Powiatowych Centrów Zdrowia.
I nie była to jakaś wielka obietnica, która wiązałaby się z gigantycznymi kosztami polegającymi na wybudowaniu ponad 300 nowych budynków w każdym powiecie, wykształceniu nowych lekarzy i zatrudnieniu dodatkowego personelu. Diagnoza była trafna, a pomysł dość prosty. Uznano, że niektóre mniejsze ośrodki są pozbawione odpowiedniej diagnostyki, która zawsze jest kluczowa na wczesnym etapie leczenia. Mowa więc nie o 314 powiatach, a być może o około 100. I to w nich mieliby przyjmować lekarze i diagności z większych ośrodków, którzy po wstępnej diagnozie skierują pacjenta dalej.
Wydaje się, że i w tym przypadku Karol Nawrocki nie miałby nic przeciwko, tym bardziej, że to wyborcy z mniejszych ośrodków oddali na niego głos. Ministerstwo Zdrowia musi jednak postawić pierwszy krok. A w zasadzie drugi, bo jak czytamy na stronie internetowej 100konkretow.pl, „Ministerstwo Zdrowia przeprowadziło wstępną analizę dostępnych rozwiązań”. Szczegółów brak.

W sklepach połowa produktów z Polski
„Co najmniej połowa strategicznych produktów żywnościowych w sklepach musi pochodzić z Polski. Wprowadzimy obowiązek oznaczania flagą kraju pochodzenia wszystkich świeżych produktów w sklepach” – to kolejny postulat KO, który nie doczekał się realizacji, a który jest dość prosty do przeprowadzenia.
Pomysł wniósł do koalicji Michał Kołodziejczak, którego AgroUnia od lat postulowała wprowadzenie takich rozwiązań. Nie chodzi o wszystkie produkty, a wyłącznie świeże, więc ta koncepcja dotyczy głównie warzyw, owoców, mięsa i nabiału w największych sklepach. Pierwszym krokiem jest wprowadzenie oznaczeń za pomocą flagi, a drugim negocjowanie ze sklepami, by tych produktów rzeczywiście było przynajmniej po połowie. Jak się jednak okazuje, resort rolnictwa zarówno w przypadku pierwszego kroku, jak i drugiego, „prowadzi analizy”, z których jak dotąd niewiele wynika.
Tymczasem taka inicjatywa doskonale wpisywałaby się w aktualne trendy. Większość kandydatów na prezydenta mówiła w kampanii o „patriotyzmie gospodarczym” – również Trzaskowski i Nawrocki. Dlatego też KO mogłaby potwierdzić, że jej na tym rzeczywiście zależy, a prezydent taką ustawę pewnie przyjąłby z dodatkowym aplauzem. Sytuacja do wygrania dla wszystkich stron.
Program budowy nowoczesnych targowisk w każdym mieście
Kiedy w 2024 roku pytaliśmy, jak idzie wprowadzanie programu budowy nowoczesnych targowisk w każdym mieście, usłyszeliśmy jedynie, że trwają analizy w tym zakresie. Miesiące mijają, a w temacie nie dzieje się kompletnie nic. To kolejny przykład prostego pomysłu, który w dodatku nie musi być kosztowny w realizacji. Trzeba jednak działać.
W Polsce jest 1020 miast, ale jakaś ich część posiada nowoczesne targowiska, najczęściej wybudowane przy pomocy funduszy gminnych. Wiele miast w przeszłości posiadało specjalne place targowe, które niestety przez lata podupadły. W niektórych miejscach wystarczyłaby więc niewielka poprawa infrastruktury. Potem pozostaje obudowanie całego programu szyldem, rozpoczęcie kampanii marketingowej i zachęcenie lokalnych rzemieślników – których z roku na rok przybywa – do wzięcia udziału w nowej inicjatywie.
To kolejny program, który mógłby ruszyć, o ile pomysł zyskałby zielone światło od najwyższych władz. Program, który nie wymaga gigantycznych kosztów i któremu prezydent nie będzie podkładał nogi.
Walka z wykluczeniem komunikacyjnym lub niższe ceny biletów
W kampanii wyborczej Lewica postulowała, by zlikwidować czarne dziury komunikacyjne. Walka z wykluczeniem komunikacyjnym została wzięta przez tę partię na sztandary, a jak dotąd niewiele się w tym temacie działo. W podobnym tonie wypowiadali się politycy PSL, których znaczna część wyborców pochodzi z terenów wiejskich. Tłumaczono, że PiS zlikwidował wiele PKS-ów, a do wielu miejscowości nie dojeżdża nawet prywatny bus.
KO postulowała z kolei wprowadzenie 0 proc. VAT na transport publiczny, aby obniżyć ceny biletów dla Polaków. To również chwytliwy pomysł, który spodobał się wyborcom. Sęk w tym, że za tymi wszystkimi słowami nie poszły czyny. Projekt CPK – choć kontynuowany – został tak zmodernizowany, że promuje największe miasta. Wciąż nie przywrócono połączeń autobusowych z wieloma miejscowościami. Swoją ofertę poszerza co prawda kolej, ale to kropla w morzu potrzeb.
Program walki z wykluczeniem komunikacyjnym z prawdziwego zdarzenia byłby na pewno kosztowny. Próbował tego PiS, ale poległ. Jeśli w bogatej Polsce w 2025 roku nie da się tego zrealizować, to dobrym pomysłem na plan B wydaje się choćby zapowiadane obniżenie VAT-u, by zmniejszyć ceny biletów. Problem w tym, że i ten postulat nie może doczekać się realizacji.
Wzrost dostępności mieszkań
To temat, który od początku tej kadencji dzieli koalicję. Lewica i Polska 2050 chcą budowy tanich mieszkań na wynajem, PSL różnymi sposobami forsuje pomysł dopłat do kredytów, a Platforma Obywatelska jest najciszej, choć to od niej zaczęło się całe zamieszanie. To partia Donalda Tuska obiecała bowiem wprowadzenie „kredytu 0 proc.”, który miał być odpowiedzią na „kredyt 2 proc.” autorstwa PiS. Eksperci rynku nieruchomości zgodnie jednak ocenili, że podobny program znów spowoduje wzrost cen nieruchomości, przez co mieszkania będą jeszcze mniej dostępne.
A nie taki był cel tej koalicji. Mimo wielu różnic politycy zgadzali się do jednego – mieszkania muszą być bardziej dostępne. Taki cel zapisano też w umowie koalicyjnej. Jak dotąd nie doszło do porozumienia, ale widać pierwsze światełko w tunelu. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050 forsuje koncepcję postawienia na budownictwo społeczne i wprowadzenie podatku katastralnego. Przy wszystkich wadach i zaletach tych rozwiązań należy przyznać, że jako jedna z nielicznych w koalicji ma pomysł na segment mieszkaniowy i konsekwentnie realizuje swój plan, który coraz bardziej nabiera mocny prawnej.
Między bajki należy włożyć natomiast „poboczne” pomysły związane z rynkiem nieruchomości. To m.in. słynne akademiki za złotówkę promowane przez Lewicę, czy dopłaty do wynajmu mieszkań w kwocie 600 zł promowane przez PO. Kwestią do dyskusji jest natomiast kolejny postulat – uwolnienia gruntów, które należą do zasobów państwowych.
Innymi słowy: programy mieszkaniowe, o ile zostaną rozsądnie zaprogramowane, mogą być kolejnym elementem, który da się zrealizować w ramach tej koalicji. A także kolejnym rozwiązaniem, które może liczyć na podpis nowego prezydenta.