W oficjalnym komunikacie SN odniósł się do dwóch masowych kampanii składania protestów wyborczych, których treść była niemal identyczna. Pierwsza z nich to aż 49 598 wniosków opracowanych według wzoru przygotowanego przez Romana Giertycha. Jak wskazano, protesty nie spełniały wymogów formalnych – brakowało w nich między innymi zarzutów dotyczących ważności wyborów prezydenckich.
„Giertychówki” i pisma pisane na skrawkach papieru
Oprócz „giertychówek”, SN otrzymał także tysiące krótkich deklaracji poparcia dla protestów, często zapisanych na przypadkowych kartkach czy wydrukach wiadomości e-mail. Część obywateli, zgodnie z instrukcją Giertycha, do gotowego wzoru dopisywała swoje dane i numer PESEL, po czym wysyłała pismo do sądu – również bez wskazania konkretnych nieprawidłowości w przebiegu głosowania.
Tego typu zgłoszenia, mimo że odrębne, również nie zostały uwzględnione. Wszystkie będą jednak analizowane oddzielnie od pierwotnej grupy 49 tysięcy protestów.
Wnioski według Wawrykiewicza również odrzucone
Podobny los spotkał 3 960 protestów sporządzonych według wzoru opublikowanego przez Michała Wawrykiewicza. One również nie spełniały wymogów umożliwiających ich dalsze procedowanie.
27 czerwca Sąd Najwyższy wydał także rozstrzygnięcia w ponad 400 indywidualnych sprawach związanych z protestami wyborczymi. Spośród nich osiem uznał za zasadne, a sześć – za bezzasadne. Opinie te mają być uwzględnione przy podejmowaniu uchwały dotyczącej ważności wyboru głowy państwa.
Posiedzenie całego składu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego zostało zwołane na 1 lipca o godzinie 13:00. Wtedy to zapadnie ostateczna decyzja o ważności tegorocznych wyborów prezydenckich.