W skrócie
-
Samolot Ryanair lecący z Pizy do Szkocji musiał awaryjnie lądować przez sztorm.
-
Maszyna podjęła trzy nieudane próby lądowania w Edynburgu, po czym trafiła do Manchesteru.
-
Po wylądowaniu w bakach zostało niewiele paliwa, co spowodowało wszczęcie śledztwa.
-
Na pokładzie panował chaos i panika, a pasażerowie chcieli jak najszybciej opuścić samolot.
Samolot lecący z Pizy we Włoszech miał w czwartek wylądować na lotnisku Prestwick w Szkocji. Jednak pod koniec rejsu załoga ogłosiła alarm, nadając komunikat „Mayday”.
Lot FR3418 obsługiwany przez Ryanair napotkał utrudnienia z powodu jesiennego sztormu Amy, który dotarł do Irlandii, Anglii i Holandii.
Piloci podjęli trzy nieudane próby lądowania na lotnisku w Edynburgu. Dziennik „The Sun” podaje, że lot odbywał się, gdy porywy wiatru osiągały prędkość do 160 km/h.
Manchester. Samolot lądował w ostatniej chwili. W baku prawie zabrakło paliwa
Ostatecznie samolot skierowano na lotnisko w Manchesterze, gdzie wylądował dwie godziny po pierwszej próbie.
Według ustaleń „Daily Mail” w zbiornikach pozostało wówczas 220 kg paliwa, co wystarczyłoby na maksymalnie sześć minut dalszego lotu. Rezerwa paliwa była mniejsza niż wynosi minimalna ilość, jaką powinien posiadać samolot.
Telewizja GB News poinformowała, że wszczęto szeroko zakrojone śledztwo w tej sprawie. Podała także, że piloci samolotu działali zgodnie z procedurami awaryjnego lądowania, stosowanymi w przypadku ekstremalnych warunków pogodowych.
Niebezpiecznie na pokładzie samolotu. „Ludzie chcieli wysiąść”
Jeden z pasażerów feralnego lotu relacjonował wydarzenia na pokładzie maszyny: – Ludzie chcieli wysiąść i zdecydowanie nie byli gotowi do lotu w najbliższym czasie.
Rzecznik prasowy irlandzkiego przewoźnika poinformował, że spółka zawiadomiła odpowiednie służby. „Sprawa jest przedmiotem trwającego dochodzenia, nie możemy tego komentować” – napisał w oświadczeniu. Zapewnił, że Raynair współpracuje ze służbami.
Źródło: BG News, „Daily Mail”, „The Sun”