172 głosy różnicy sprawiły, że burmistrzem Sanoka leżącego na południu Podkarpacia pozostał w 2024 roku Tomasz Matuszewski. Kandydat stowarzyszenia Łączy Nas Sanok wywalczył reelekcję, pokonując w II turze wyborów Sławomira Miklicza, reprezentanta Demokratów Ziemi Sanockiej, należącego też do PO. W I turze z wyścigu odpadli kandydaci PiS oraz komitetu Nasze Miasto Sanok.
Na otarcie łez wszyscy przegrani zdobyli mandaty w Radzie Miasta, a Sławomir Miklicz stanął nawet na jej czele. Burmistrz świętował więc sukces, ale łyżką dziegciu pozostawał fakt, że stracił większość wśród radnych, jaką wcześniej dysponował. A nawet nie łyżką, lecz potężną chochlą, gdyż od tego czasu w Sanoku panuje trudne do streszczenia zamieszanie. Poznajmy kilka tego powodów.
Burmistrz składał do resortu spraw wewnętrznych i administracji wniosek o odwołanie nieprzychylnej mu Rady Miasta przez premiera, lecz MSWiA go odrzuciło. Przy innej okazji powiadamiał prokuraturę, że treść uchwały przesłana do Regionalnej Izby Obrachunkowej (RIO) różni się od tej, jaką przegłosowali radni, a odpowiedzialnością za to obarczył Miklicza.
Z kolei Rada dwukrotnie nie udzieliła absolutorium i wotum zaufania Matuszewskiemu. Jej przewodniczący zarzucał także, iż w kampanii włodarz kłamał na temat kondycji finansowej miasta. Na domiar tego, kilkanaście miesięcy trwał pat wokół budżetu na obecny rok i jakby wszystkiego było mało, Sanok – za nakazem RIO – przyjął program naprawczy, by podreperować stan swojej kasy.
Referendum w Sanoku jest pewne. „Pierwsze takie w Polsce”
Linia sporu, jaki rozgorzał w grodzie nad Sanem, niekoniecznie przebiega zgodnie z ogólnopolskimi podziałami w polityce. O tym, jak uzdrowić tę sytuację, mówiono i pisano na Podkarpaciu wiele. Na pierwszy plan wybiła się idea rozpisania referendum, lecz nie za odwołaniem burmistrza, jak zwykle bywa, ale wyłącznie Rady Miasta. Podpisy zbierał Komitet Referendalny Głos Sanoka i dopiął swego.
W poniedziałek komisarz wyborczy w Krośnie wyznaczył datę plebiscytu na 16 listopada. Wyniki będą wiążące, jeśli do urn pójdzie dwie trzecie uczestniczących w ostatnich wyborach do Rady – to ponad 8 tys. osób. Tomasz Matuszewski w rozmowie z Interią mówi o historycznym, „pierwszym takim głosowaniu w Polsce”.
– Od początku kadencji próbowałem znaleźć porozumienie z radnymi. Prowadziłem rozmowy zarówno na sali obrad, jak i przy okrągłym stole w moim gabinecie. Przedstawiałem analizy i dane przygotowane przez skarbnika oraz radców prawnych. Apelowały też instytucje nadzorujące samorządy. Niestety, nic nie docierało do większości radnych – mówi burmistrz.
Jak podkreśla, sesje Rady potrafią trwać po 10 godzin i pełne są „chaosu, populizmu oraz wzajemnych kłótni”. – Zamiast rozwiązywać problemy mieszkańców, radni zasypują urząd interpelacjami liczącymi nawet 50 stron, wymagając odpowiedzi w ciągu 10 dni. To ogromne obciążenie dla administracji, a Sanok ma jedną z najmniejszych kadr urzędniczych w regionie – 131 osób. W mniejszym Jaśle jest ich niemal 200 – nadmienia.
Sanok tonie w długach? „Radni musieli powiedzieć: stop”
Zdaniem włodarza „w takiej atmosferze mieszkańcy powiedzieli ’dość’„, dlatego inicjatorzy referendum zgromadzili prawie 4 tys. podpisów. – Sam też złożyłem podpis, bo Sanok nie może rozwijać się w warunkach ciągłej blokady i destrukcji – zasługuje na Radę myślącą o rozwoju, a nie partykularnych interesach. Dlatego mieszkańcy zdecydują, czy chcą kontynuacji obecnego chaosu czy nowego otwarcia – wskazuje.
Odmienne światło na te wydarzenia rzuca Sławomir Miklicz, a za ich genezę uznaje „fatalną sytuację finansową” miasta. – Na początku pierwszej kadencji burmistrza zadłużenie wynosiło 66 mln zł, a po sześciu latach, na koniec 2025 roku, planowane jest na 174 mln zł. To oznacza, że zwiększył on dług wielokrotnie więcej niż jego poprzednicy razem wzięci – podkreśla na łamach Interii.
Nie podziela on zadowolenia z rozpisania referendum, gdyż „potencjalne odwołanie Rady nie spowoduje nagle przypływu pieniędzy do budżetu”. – Obowiązki radnych przejmie komisarz, a praktyka z innych miast pokazuje, iż taka osoba jest bardzo restrykcyjna, ma doprowadzić do płynności finansowej. Radni patrzą przez pryzmat społeczeństwa, a tego czynnika społecznego w przypadku komisarza pewnie by zabrakło – przestrzega.
Przewodniczący Rady wraca do zeszłorocznych wyborów, w wyniku których zmienił się układ sił w sanockiej Radzie. – W poprzedniej kadencji to burmistrz miał większość, która w mojej opinii przyjmowała wszystkie jego propozycje bez wahania i właśnie to doprowadziło do aktualnej sytuacji. Teraz radni musieli powiedzieć „stop” zadłużeniu – mówi.
„Egzotyczna koalicja”. Burmistrz Sanoka: To osobista rozgrywka
Jak kontynuuje Miklicz, „politykę samorządową obecnej Rady potwierdziła RIO, negatywnie opiniując projekt budżetu na 2025 rok oraz zobowiązując do przyjęcia programu naprawczego”. – Sanok jest w nim od stycznia, zabiegamy ponadto o pożyczkę ratunkową z budżetu państwa pozwalającą odzyskać płynność finansową – zaznacza.
Tymczasem Matuszewski zapewnia, iż Sanok „ma jeden z najlepszych wskaźników w Polsce”, jeśli chodzi o pozyskiwanie środków zewnętrznych. – Realizujemy strategiczne inwestycje: budowę mieszkań, strefy gospodarczej, mostu, dróg, obiektów edukacyjnych i turystycznych. Zadłużenie miasta jest niższe niż w wielu większych ośrodkach. Według Wieloletniej Prognozy Finansowej w 2040 roku spadnie do zera – deklaruje.

Zaznacza, że „mimo tego radni odrzucali kolejne projekty tylko po to, aby przygotować grunt pod polityczne ataki”, a obecna Rada „od początku jest ’egzotyczną koalicją’ od prawa do lewa„. – Dwóch radnych PiS przeszło do przewodniczącego, który startował z PO. Do tego zasiada w niej aż troje moich dawnych kontrkandydatów w wyborach – wylicza.
Burmistrz uważa, iż chodzi o „osobistą, polityczną rozgrywkę, a nie troskę o Sanok”. – Efekt? Ostatnie 15 miesięcy to całkowita destrukcja: ponad 20 uchwał wymierzonych przeciwko miastu, blokada emisji obligacji i sytuacja, gdy zagrożone były nawet wypłaty wynagrodzeń dla pracowników samorządowych – przypomina.
Spór w Sanoku narastał przez ponad rok. „Paradowali z kosiarkami”
W tym kontekście Matuszewski mówi o „chaosie”, jaki dostrzegły niektóre firmy przeprowadzające inwestycje. Miały one nawet rozważać zejście z placu budowy. – Budżet na 2025 rok przyjęto dopiero w czerwcu i to tylko dlatego, że RIO oraz opinia publiczna zmusiły radnych do działania. Wcześniej nie uchwalili go na czas, a próbowali jeszcze wprowadzać zmiany niezgodne z prawem – zwraca uwagę.
Według niego RIO „jasno wskazała istotne naruszenia”, a „przykładów takich sytuacji jest mnóstwo”. – Radni zabrali środki na oczyszczanie. Trawa rosła po pas, a oni paradowali z kosiarkami i kreowali się na „bohaterów”. Firma wykonująca te usługi zrezygnowała, bo nie mieliśmy zabezpieczonych środków. Interweniowaliśmy przez spółki miejskie, aby Sanok nie utonął w zaniedbaniach – objaśnia.
Burmistrz zdecydował się także złożyć zawiadomienie do prokuratury w sprawie dotyczącej jednego z radnych. Jego zdaniem śledczy powinni badać kwestię – jak określa – „nielegalnej inwestycji”, którą wspomniany samorządowiec prowadzi z rodziną. – Wynajęli miejski teren na rok, a zaczęli budowę parku rowerowego. Jak potwierdził powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, była to samowola budowlana – objaśnia.
Inni radni natomiast, w jego ocenie, „promowali tę inwestycję, a później głosowali, by przekazać działkę w dzierżawę na 29 lat”. – Już początek kadencji pokazał, jak podchodzą do współpracy. Po miesiącu urzędowania nie przyznali mi absolutorium i wotum zaufania za poprzedni rok. Nie dlatego, że miasto źle funkcjonowało, lecz by stworzyć pretekst do referendum przeciw burmistrzowi. Mieszkańcy wyprzedzili radnych i sami doprowadzili do referendum – spostrzega.
Po referendum burmistrzowi Sanoka będzie lżej? „Brak gwarancji”
A przewodniczący Rady odbija piłeczkę, nawiązując do „hucznych” zapowiedzi inicjatorów plebiscytu. – Zapowiadali, iż zbiorą 8-9 tys. podpisów, a okazało się, że ważnych jest 2929, czyli zaledwie 105 mniej niż wynosi minimum, aby głosowanie się odbyło. Dodatkowo odrzucono podpisy nieważne, a było ich ponad 20 proc. spośród całej puli złożonych. To pokazuje, że sanoczanie nie są przychylni referendum – analizuje.
Miklicz wytyka również, że burmistrz i jego współpracownicy „wykorzystywali wszystkie narzędzia”, by doprowadzić do referendum. – Zbierali podpisy przed kościołami, chodzili po domach, nawet zjawiali się na imprezach miejskich. Wyszło jednak na jaw, że to wszystko udało się „o włos” – dodaje.

Powołuje się także na „liczne sygnały” od sanoczan, iż „podpisaliby się oni pod referendum”, gdyby było za odwołaniem samego burmistrza, albo zarówno włodarza miasta, jak i radnych. – Takie głosowanie byłoby uczciwe. Tymczasem burmistrz zajmuje się kampanią referendalną, a Rada ma inne zadania. Niedługo otrzymamy projekt budżetu na 2026 rok i będziemy minimalizowali skutki fatalnych działań wobec mieszkańców – stwierdza.
Zdaniem Miklicza „animozje personalne, jeśli są, należy odłożyć na bok”, lecz burmistrz „uważa, iż referendum jest tą najbardziej potrzebną rzeczą”. – Sympatie wśród mieszkańców, jakie ukazały się w poprzednich wyborach, nie zakładają jego powodzenia, a jeśli byłoby ono wiążące, brak gwarancji, że układ sił w Radzie się zmieni. Są tacy, co twierdzą, iż nowy skład może być jeszcze bardziej niekorzystny dla burmistrza – przestrzega.
Spór w Sanoku niemal do końca dekady?
Przewodniczący nie chce używać słowa „konflikt”, lecz potwierdza, iż w Sanoku panuje niezgoda w kwestiach finansów. – Burmistrz nie bardzo może pogodzić się z tym, że Rada zaczęła skrupulatnie badać wyniki finansowe, negując czasami jego pomysły. Trzeba ograniczać wydatki niebędące ustawowym obowiązkiem – podkreśla.
Zapewnia, iż radni są otwarci na współpracę. – Odniesienie sytuacji w Sanoku do polityki ogólnokrajowej ma drugorzędne znaczenie, bo w Radzie może dwie-trzy osoby są członkami którejś partii. Wychodzimy naprzeciw pomysłom burmistrza, tylko niestety są to jednostronne deklaracje. Tomasz Matuszewski stara się obrzydzić Radę wśród mieszkańców i kontestuje kompetencje jej członków – kwituje Sławomir Miklicz.
Jeżeli frekwencja lub wynik referendum nie pozwolą na odwołanie Rady Miasta Sanoka, niewykluczone, iż w takiej kohabitacji rajcy oraz burmistrz pozostaną aż do wiosny 2029 roku. Ze względu na przepisy o dwukadencyjności wśród wójtów, burmistrzów i prezydentów miast Tomasz Matuszewski nie będzie mógł wówczas ponownie startować.
Kontakt do autora: [email protected]