O „kadrowym trzęsieniu ziemi w Służbie Ochrony Państwa” poinformowały w środę Radio Eska oraz Super Express.
Z ich ustaleń wynika, że w związku z kradzieżą auta premiera zwolnieni ze stanowiska zostali dyrektor i wicedyrektor biura ochrony premiera Donalda Tuska, a szef Służby Ochrony Państwa – generał brygady Radosław Jaworski – został wysłany na przymusowy półroczny urlop. Cała rodzina premiera miała również zostać objęta pełną ochroną.
Jak donoszą media, funkcjonariusze nie kryją oburzenia, argumentując, że „są od ochrony premiera, a nie jego samochodu” i nazywają całą sytuację „skandalem”.
Kradzież auta rodziny premiera. Rzecznik MSWiA o doniesieniach
Rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka zapytana o te doniesienia przekazała, że w związku ze sprawą minister Marcin Kierwiński poprosił o raport i informacje ze strony Służby Ochrony Państwa.
– W tym momencie ze strony MSWiA nie zapadły żadne decyzje – poinformowała Gałecka. Potwierdziła natomiast, że szef SOP wyciągnął konsekwencje wobec dyrektora i wicedyrektora biura ochrony premiera.
Gałecka dodała, że szef SOP przebywa obecnie na zaległym urlopie. Zwróciła uwagę, że informacje i dalsze decyzje w sprawie, ze strony MSWiA ,zostaną zakomunikowane po otrzymaniu raportu i rozmowie ministra z komendantem SOP. – Takiego raportu na chwilę obecną jeszcze nie otrzymaliśmy – powiedziała.
Kradzież auta rodziny premiera. Podejrzany usłyszał zarzuty
Jak informowała policja, biały lexus zniknął z okolic domu premiera w Sopocie w nocy z 9 na 10 września, a już kilka godzin po zgłoszeniu kradzieży samochód udało się odnaleźć na jednym z parkingów w Gdańsku. Po czterech dniach na tamtejszym lotnisku zatrzymano podejrzanego – 41-letni Łukasz W. planował wylot do Burgas w Bułgarii.
Jak przekazała wówczas policja, mężczyzna był zaskoczony i nie stawiał oporu.
Funkcjonariusze przeszukali także mieszkanie podejrzanego i zabezpieczyli materiał dowodowy. Jak ustalono, mężczyzna był już wcześniej karany za oszustwa i przestępstwa przeciwko życiu.
W połowie września rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Mariusz Duszyński poinformował, że sąd zgodził się na trzymiesięczny areszt dla mieszkańca Sopotu, podejrzanego o kradzież samochodu marki Lexus, należącego do rodziny premiera Donalda Tuska.
Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy, jak wyjaśnił Duszyński, dotyczy kradzieży samochodu z włamaniem, a także dokumentów, które były w środku pojazdu. Drugi zarzut obejmuje posłużenie się podrobionymi tablicami rejestracyjnymi poprzez umieszczenie ich na skradzionym aucie. Łukaszowi W. grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sopocie.
-
Ukraińscy historycy grzmią po propozycji Nawrockiego. „Dość wątpliwe próby”
-
Propozycja Zełenskiego dla Polski skazana na klęskę. „To oznaczałoby wojnę”