Trudną sytuację w mieście unaocznił filmik wrzucony do sieci 21 lipca. Został wykonany przez ukraińskiego żołnierza, jadącego samochodem terenowym po ulicy Obrońców Ukrainy, która okala centralną część Pokrowska od południa. Czyli jest najbliżej pozycji Rosjan, zaznaczanych na większości map około 4-5 kilometrów dalej.
Szybko jadący samochód został ostrzelany z zaskoczenia z broni ręcznej, a Ukraińcy natychmiast zaczęli krzyczeć o „pederastach”, jak zwyczajowo określa się na froncie Rosjan. Jeden żołnierz został ranny, ale wszyscy trzej chyba przeżyli i zdołali się wycofać. Później okazało się, że wydarzenie obserwował rosyjski dron i nagranie z niego też trafiło do sieci. Czyli działanie dywersantów było wspierane z powietrza. Sam porzucony samochód został potem przez Rosjan zniszczony dronem.
Oba nagrania w jednym wpisie
Dwa dni wcześniej na jednym z oficjalnych profili ukraińskiego wojska pojawiła się informacja, że w Pokrowsku działają rosyjskie grupy dywersyjne, na które trwa polowanie. Najwyraźniej nie był ono do końca skuteczne, albo opisane nagrania trafiły do sieci z opóźnieniem.
Przeciekający front
Również 21 lipca popularna ukraińska grupa „DeepState” relacjonująca wydarzenia na froncie i prowadząca najpopularniejszy serwis z mapą pokazującą stan posiadania obu stron, napisała post o owych rosyjskich dywersantach w Pokrowsku. Mieli oni przeniknąć przez pozycje obronne na obrzeżach miasta, ponieważ mającej je trzymać jednej z brygad jakoby „po prostu skończyła się piechota”. Czyli w wyniku strat nie było komu realnie obsadzać pozycji obronnych. Dodatkowo miało dojść do jakiegoś już klasycznego niezrozumienia przez dowództwo realnej sytuacji w strefie walk. W efekcie przez powstałą dziurę w rejonie wsi Żwirowe miały przeniknąć grupy Rosjan i dotrzeć do właściwego Pokrowska. Pierwszy raz w historii walk o miasto.
Sytuację miały ratować pododdziały z 68. i 155. brygad zmechanizowanych, które działają w tej okolicy. Nie wymieniono 32. której pododdziały też tam są, co pozwala domniemywać, że to właśnie ona jest tą nienazwaną, której „skończyła się piechota”. Jeszcze w poniedziałek wieczorem pisano o „polowaniu na dywersantów”. Nie wiadomo, czy Ukraińcom udało się rzeczywiście skutecznie zabezpieczyć front, zapobiec dalszemu przenikaniu Rosjan i wyeliminować tych, którzy przedarli się do Pokrowska. Można z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że będzie się to powtarzać. Powód jest prozaiczny. Wszystkim ukraińskim oddziałom brakuje piechoty. Front jest bardzo słabo obsadzony, co stwarza wiele możliwości dla skrytego przenikania rosyjskiej piechoty. Samymi dronami nie da się temu całkowicie zapobiec.
Mapa w większej rozdzielczości
W innym wpisie z 22 lipca „DeepState” wprost pisze o „katastrofalnej sytuacji z ludźmi w obronie”. Przy czym jest to organizacja ukraińska, regularnie krytykowana za unikanie trudnej prawdy na temat strat wojska Ukrainy i powolne potwierdzanie rosyjskich postępów. Choć więc o narastającym niedoborze piechoty po stronie ukraińskiej można usłyszeć od jesieni 2023 roku, to teraz sytuacja musi być już naprawdę trudna, jeśli „DeepState” nazywa ją „katastrofalną”. Dalsze przenikanie Rosjan do Pokrowska wydaje się więc bardziej niż prawdopodobne.
Wysyłanie takich małych grup piechoty w głąb ukraińskich pozycji to teraz standardowa taktyka. Ich celem jest dotarcie jak najgłębiej, zajęcie pozycji w jakiejś piwnicy czy domu i trwanie z nadzieją, że przyjdą kolejne. Wiele same z siebie nie zdziałają, ale dezorganizują zaopatrywanie ominiętych ukraińskich pozycji i zmuszają do skupienia na siebie uwagi dronów oraz artylerii. W połączeniu z działaniem własnych bezzałogowców, artylerii i lotnictwa, zmusza to Ukraińców do cofania się. Straty rosyjskiej piechoty mają być znaczne, ale front przesuwa się w dobrym dla Kremla kierunku. Ukraińcy nie mają natomiast sił, aby pod ciągłym ostrzałem oraz atakami dronów szczelnie obsadzić linię kontaktu i zapobiec przenikaniu Rosjan.
Mapa w większej rozdzielczości
Okrążenie i podduszanie
W konkretnym przypadku Pokrowska poważnym problemem nie jest tylko przedostawanie się rosyjskich żołnierzy od frontu do centrum miasta, ale okrążanie go od wschodu. Dzięki znacznym sukcesom Rosjan pod koniec wiosny zdołali oni przebić ukraińską obronę około 20 kilometrów na wschód od Pokrowska. Do dzisiaj rosyjskie wojsko wyszło tam już około 10 kilometrów na północ od miasta i główne ostrze swojego ataku skierowali na nie od boku. Jednocześnie od niedawna stało się wyraźne, że starają się wyjść jeszcze dalej za nie w kierunku na mniejsze, ale też bardzo ważne logistycznie miasto Dobropole. W klasycznym stylu starają się odciąć twardo broniony od końca lata 2024 roku Pokrowsk, szukając najsłabszych miejsc w ukraińskich liniach.
Bezpośredni atak od wschodu Ukraińcom chyba na razie udało się zatrzymać w rejonie wsi Rodyńskie oraz miasta Myrnohrad i znajdujących się tam dwóch du¿ych hałd odpadów kopalnianych, oraz zabudowań przemysłowych samych kopalni. Właściwie od tygodnia nie ma potwierdzonych większych postępów Rosjan, choć ich piechota miała w pewnym momencie przeniknąć pomiędzy obiema hałdami prawie do Rodyńskiego. Rosjanie intensywnie bombardują i ostrzeliwują ukraińskie pozycje i utrzymują presję. Jednocześnie oczyszczają z Ukraińców teren na wschód od Myrnohradu, gdzie od połowy czerwca znaleźli się oni prawie w okrążeniu.
Napotkawszy mocniejszy opór w rejonie Rodyńskiego Rosjanie skręcili i skierowali część swoich sił na północ w kierunku wspominanego Dobropola. W ostatnich dniach odnieśli tam zauważalne sukcesy, dostając się do małych wsi Bojkiwka i Fedoriwka. Zwiększają tym samym zagrożenie skutecznym odcięciem obrońców Pokrowska i Myrnohradu od zaplecza. Walki w samych miastach, które mają dużo bloków i większych budynków dogodnych do obrony, mogłyby najpewniej trwać długo. Jeśli Rosjanie próbowaliby je wziąć tylko od frontu. Jednak robią to samo, co pozwoliło im wziąć Bachmut, Awdijiwkę czy Wuhłedar. Mocno bronione pozycje są utrzymywane pod presją od przodu, ale jednocześnie obchodzone i odcinane od zaplecza. Stopniowo czyni to obronę niemożliwą z powodu wyczerpania obrońców, strat, braku pewnej ewakuacji, uzupełnień czy zaopatrzenia.
Trend ciągle bez zmian
Rosyjskie drony już od miesięcy swobodnie operują nad Pokrowskiem, polując na wszystko, co się rusza. Nie oznacza to totalnej kontroli, ale trzymanie Ukraińców w ciągłym zagrożeniu i zadawanie im strat. Teraz dodatkowo mogą coraz skuteczniej działać nad drogami zaopatrzeniowym do samego miasta. Wszystkie są w odległości nie większej niż 10 kilometrów od rosyjskich pozycji po obu stronach Pokrowska. Oznacza to możliwość dość skutecznego operowania nawet prostymi dronami rozpoznawczymi oraz uderzeniowymi. Swobodniej odetchnąć można dopiero kilkanaście kilometrów za frontem, a czuć się względnie bezpiecznym dopiero 20-30 kilometrów od niego, choć to też bez gwarancji. Rosyjskie drony działają już nawet nad wspomnianym Dobropolem, do którego od frontu jest około 20 kilometrów. Jednak nie z taką intensywnością, jak na mniejszych głębokościach.
Ogólny trend dla Pokrowska jest więc ewidentny. Ukraińcom brakuje sił, aby skutecznie bronić miasta jak i okolicznych pól oraz wsi. Rosjanie utrzymują duży poziom presji na wielu odcinkach całego frontu i otworzyli nowy w obwodzie sumskim. Ukraińskie dowództwo nie ma więc luksusu swobody skoncentrowania się na Pokrowsku, choć ze skali zaangażowanych sił i intensywności ataków można wywnioskować, że to dla Rosjan kierunek priorytetowy. Ukraińcy na pewno mają problem z rezerwami, bo te od ponad roku muszą rzucać na coraz to nowe zagrożone odcinki.
Rosjanie po prostu mają znacznie więcej ludzi, gotowych umierać za ogromne pieniądze oferowane za zaciągnięcie się. Choć przeciętny rosyjski szturmowiec ma bardzo nikłe szanse na przeżycie, to idą naprzód. Samymi dronami i artylerią Ukraińcy mogą im zadawać poważne straty, ale jak ewidentnie widać z sytuacji na froncie, nie jest to wystarczające do zatrzymania ofensywy. Ludzi w obronie natomiast „krytycznie” brakuje i nie zapowiada się, aby miało być lepiej.