-
Projekt zakładał stworzenie zielonego wieżowca na wzór mediolańskich Bosco Verticale.
-
Budynek pozbawiony jest zapowiadanej zieleni, co spotkało się z krytyką architektów.
-
Deweloper tłumaczy fiasko projektu przeszkodami technicznymi, a ostateczny efekt określa jako zależny od mieszkańców.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Wieżowiec w samym centrum Szczecina, przy ulicy Niedziałkowskiego, przez kilkadziesiąt lat należał do lokalnego oddziału państwowej telewizji. Przez dekady był najwyższym budynkiem w mieście widocznym niemal z każdego zakątka.
Mijające lata i trendy okresu, w którym powstał – lata 70. XX wieku – sprawiły, że w końcu stał się pamiątką brutalistycznej architektury PRL, aż w końcu, w 2015 roku dotychczasowy właściciel sprzedał go szczecińskiemu deweloperowi. Wkrótce firma pokazała imponujące wizualizacje.
Prezentowały przeszklony apartamentowiec pełen zieleni, która miała pokrywać tarasy i część elewacji. To, co było widać na materiałach promocyjnych, uzasadniali twórcy koncepcji.
– Apartamenty są wyposażone w duże tarasy z systemem nawadnianych donic, umożliwiających zrealizowanie sporej ilości różnorodnych nasadzeń – zapowiadali.
Natychmiastowym skojarzeniem były mediolańskie budynki Bosco Verticale. Na „pionowym lesie”, jak nazywane są dwa wielopiętrowe wieżowce z biurami i mieszkaniami, rośnie ponad 900 drzew.

Miały być zielone tarasy, ogrodnik i wielkie donice. Plany się zmieniły
Efekt inwestycji w Szczecinie nie przypomina jednak ani budynków z północnych Włoch, ani wizualizacji, które do dzisiaj znajdziemy na stronie internetowej dewelopera. Wieżowiec przypomina za to wiele innych, wielopiętrowych apartamentów znanych z polskich miast: jest wysoki, przeszklony i bez zieleni.
– To jest niewspółmiernie coś innego, niż chcieliśmy zrealizować. Mieliśmy inne zamierzenia. Zgadzam się z krytycznymi opiniami krążącymi w Szczecinie – mówi Interii Bohdan Bay, architekt z biura „Projektownia”, które stworzyło koncepcję „Sky Garden” i którego wizję miał wcielić w życie deweloper.
– Koncepcja tarasów miała się wiązać ze stałą zielenią, która miała funkcjonować przez cały rok. Miał być system automatycznego nawadniania i zatrudniony ogrodnik, który by o zieleń dbał – wspomina Bay.
Bay i jego współpracownik – Olgierd Żwirełło, który też tworzył wizję zielonego apartamentowca – tłumaczą, że początkowa dobra współpraca i zainteresowanie inwestora zmieniły się wraz z kolejnymi etapami powstawania apartamentowca.
– Inwestor oparł się na tym pomyśle, budując marketing. Nazwał to „Sky Garden”. Ogrody więc wybrzmiały nawet w nazwie. Ciągle są też widoczne na wizualizacjach – komentuje w rozmowie z Interią Żwirełło.
Według niego budując apartamentowiec, deweloper chciał powiększyć powierzchnię na sprzedaż kosztem planowanej zieleni.
– Może stwierdził, że to obojętne czy będzie „garden” czy jednak nie będzie „garden’, ale chyba okazało się, że klienci są świadomi i denerwuje ich przedstawianie wizji, a potem realizowanie czegoś zupełnie innego – mówi architekt z „Projektowni”.

Deweloper: Chęci były, ale nie dało się tego zrealizować
Deweloperem, który kupił dawny budynek lokalnej telewizji, była szczecińska firma Idea-Inwest. Jej szefowa, Iwona Zielińska, mówi Interii, że chciała wybudować zielony wieżowiec, ale „szybko okazało się”, że plan donic zagłębionych w stropy tarasów był „niemożliwy do wykonania„.
– Koncepcja była bardzo atrakcyjna, ale nierealna i niewykonalna z powodów technicznych. Budynek nie był budowany od początku, a modernizowany, co również znacznie ograniczało możliwości – twierdzi prezes Idea-Inwest.
Przekonuje, że firma nie zrezygnowała zupełnie z zieleni, ale zmieniła sposób jej przygotowania. Wśród wykorzystanych pomysłów wymienia m.in. wewnętrzną izolację, system nawadniania i odprowadzania nadmiaru wody.
– A w donicach zasadziliśmy mnóstwo różnego rodzaju roślin. Gatunki zostały dobrane tak, aby mogły być ozdobą nie tylko w sezonie letnim – przekonuje deweloper.
Zielińska dodaje, że zieleń została posadzona rok temu, więc „nie można spodziewać się spektakularnych efektów” i „trzeba cierpliwie zaczekać”.
Prezes firmy uważa, że ostateczny efekt zieleni na wieżowcu jest w rękach mieszkańców, którzy powinni o nią dbać, i wspólnoty mieszkaniowej.
– Nasza rola w tym zakresie została wypełniona – twierdzi Iwona Zielińska w odpowiedzi na pytania Interii.
Wizualizacje? Musimy mieć do nich dystans
Aleksandra Kopińska-Szykuć to znana w Szczecinie architektka. Chętnie publicznie komentuje lokalne inwestycje i ich estetykę. Na pytanie Interii o ostateczny kształt zielonego wieżowca, na początku odpowiada ogólnym spostrzeżeniem: że w ogóle do wizualizacji inwestycji powinniśmy zachować dystans.
– One prezentują stan najbardziej pożądany: słoneczny dzień, bujna zieleń, roześmiani ludzie. Rzeczywistość bywa bardziej przyziemna – przestrzega Kopińska-Szykuć.
Jej zdaniem początkowe plany rozbudziły nadzieje na spektakularny efekt, ale nie miały wielkich szans na powodzenie.
– Budynek adaptowany z dawnej siedziby telewizji jawił nam się niczym mediolańskie Bosco Verticale, ale zdaje się bez uwzględnienia faktu, że dawna konstrukcja na takie dodatkowe obciążenia może nie być gotowa – mówi architektka.
Zastanawia się też, czy właściciele lokali byliby w stanie dbać o „gąszcz na balkonach” i czy pozwalaliby ogrodnikowi na regularne wizyty na swoich tarasach.
Współtwórca niezrealizowanej koncepcji finał prac przy „zielonym wieżowcu” ocenia bardzo surowo.
– Byłem tam ostatnio na siedemnastej kondygnacji. Dwie tuje zasadzone w donicach. Żałosne – mówi Bohdan Bay.
Kopińska-Szykuć daje rade na przyszłość tym, którzy zachwycają się wizualizacjami.
– Warto je dzielić przez dwa, patrzeć na jakość architektury i trzeźwo oceniać fantazję autora i realne możliwości. Daje to szanse na mniejsze rozczarowanie – mówi architekta.
Tobiasz Madejski, Szczecin
-
Nowa atrakcja w Szczecinie przyciągnie turystów z całego świata?
-
Żądają wyższych opłat. Szczecin może wypowiedzieć wojnę deweloperom












