Ukraiński parlament przyjął ustawę nr 3894-IX „O ochronie porządku konstytucyjnego w działalności organizacji religijnych” jako odpowiedź na długoletnie funkcjonowanie struktur kościelnych powiązanych z Federacją Rosyjską. Prawo przewidywało dziewięciomiesięczny okres przejściowy, który właśnie dobiegł końca. W centrum uwagi jest Ukraińska Cerkiew Prawosławna, która przez dekady pozostawała w jedności z Patriarchatem Moskiewskim, choć od dwóch lat stara się unikać oficjalnego używania tej nazwy. Mimo to w wielu parafiach nadal wymienia się w modlitwach patriarchę Cyryla – jednego z głównych ideologów „rosyjskiego świata” i wojny przeciwko Ukrainie.
Po 20 maja państwo zyskało narzędzia prawne, by badać powiązania religijnych struktur z Rosyjską Cerkwią Prawosławną, a w przypadku ich wykrycia – ograniczać lub wręcz zamykać działalność takich organizacji. Decyzja ta spotyka się z szerokim poparciem społecznym, zwłaszcza że od wybuchu pełnoskalowej wojny niektórzy przedstawiciele Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej (patriarchatu moskiewskiego) wielokrotnie byli podejrzewani o współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi. Stało się to szczególnie poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego w czasie wojny.
Cerkiew Moskiewska pod pręgierzem prawa
Ustawa, uchwalona w sierpniu 2024 roku przez Radę Najwyższą Ukrainy, nie zakazuje formalnie żadnej organizacji religijnej, ale wprowadza jasną zasadę: na terytorium Ukrainy nie mogą działać struktury związane z państwem-agresorem. Z tego powodu dokument zyskał nieoficjalną nazwę „ustawy o zakazie cerkwi moskiewskiej”.
Przepis dotyczy przede wszystkim Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej pozostającej w jedności z Patriarchatem Moskiewskim, która zgodnie z prawem miała szansę na dobrowolną zmianę kanonicznego podporządkowania. Zgodnie z ustawą wszystkie organizacje afiliowane przy RKP (Rosyjski Kościół Prawosławny) mają zostać rozwiązane w określonym trybie. Ponadto RKP ma zakaz bycia założycielem lub właścicielem podmiotów prawnych zarejestrowanych w Ukrainie. Ustawa zawiera też bezpośredni zakaz propagowania ideologii, którą Moskwa wykorzystywała wielokrotnie do usprawiedliwienia zbrojnej agresji na Ukrainę.
Mimo krytyki ze strony niektórych międzynarodowych organizacji, władze Ukrainy podkreślają, że prawo odpowiada na wyzwania wojenne i ma na celu ochronę bezpieczeństwa narodowego. Według badania socjologicznego Centrum Razumkowa, jedynie 8 proc. Ukraińców identyfikuje się z Patriarchatem Moskiewskim, podczas gdy ponad 43 proc. uważa go za nośnik ideologii „rosyjskiego świata”. Kiedyś dyskusja dotyczyła przede wszystkim kwestii kanoniczności, dziś natomiast coraz wyraźniej pojawia się pytanie, czy można tolerować istnienie struktur, których powiązania z RKP w warunkach wojny stanowią realne zagrożenie dla państwa.
Setki parafii wciąż związane z Patriarchatem Moskiewskim
Mimo że Ukraina otrzymała Tomos o autokefalii już w styczniu 2019 roku i utworzyła Ukraiński Kościół Prawosławny jako niezależną, kanonicznie uznaną strukturę, tysiące wspólnot religijnych nadal pozostają pod jurysdykcją Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Moskiewskiego Patriarchatu. Jak podaje szef Państwowej Służby Ukrainy ds. Polityki Etnicznej i Wolności Sumienia Wiktor Jeleński w komentarzu dla Radia Swoboda, na terenie kontrolowanym przez Kijów znajduje się około 8 tysięcy takich parafii, a około 2 tysiące funkcjonuje na terenach tymczasowo okupowanych. Łącznie daje to ponad 10 tysięcy wspólnot.
Z drugiej strony, od momentu uzyskania Tomosu do Kościoła Prawosławnego Ukrainy przeszło ponad 1900 parafii. Proces ten napędzany jest zarówno reakcją na rosyjską agresję, jak i rosnącym zaufaniem do Kościoła, który nie jest powiązany z Moskwą. Najbardziej dynamiczne przejścia miały miejsce w zachodnich i centralnych regionach Ukrainy, takich jak Wołyń, Kijów i obwód chmielnicki. Natomiast sytuacja w regionach przyfrontowych – Donieckim, Chersońskim, a także częściowo w Odeskim i Dniepropietrowskim – jest znacznie trudniejsza. Jak tłumaczy Jeleński, lokalne wspólnoty nie mają głowy do zmian ze względu na ciągłe ostrzały i walki.
Agenci Kremla w sutannach pod lupą służb
Po wybuchu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego pospieszyła się z deklaracją zerwania więzi z Rosyjską Cerkwią Prawosławną. Już w maju 2022 roku usunięto z jej statutu zapisy wskazujące na podporządkowanie Moskwie, a instytucja zaczęła funkcjonować pod nazwą „Ukraińska Cerkiew Prawosławna”. Z dokumentów zniknęły wzmianki o Patriarchacie Moskiewskim. Jednak badania religioznawcze przeprowadzone przez Państwową Służbę ds. Polityki Etnicznej i Wolności Sumienia wykazały, że te zmiany mają charakter wyłącznie formalny.
Potwierdziła to również oficjalna ekspertyza przygotowana na zlecenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy w styczniu 2023 roku. W raporcie jasno stwierdzono, że UCP-MP nie jest niezależnym Kościołem. Nie ma żadnych dokumentów czy działań świadczących o faktycznym zerwaniu więzi z Moskwą. Co więcej, to właśnie ta Cerkiew jest jedyną strukturą religijną, którą Rosja systemowo wspiera i której działalność toleruje na okupowanych terenach Ukrainy.
Te religijno-polityczne powiązania mają daleko idące konsekwencje. Patriarcha Cyryl otwarcie popiera rosyjską agresję na Ukrainę, nazywając ją „wojną świętą” i błogosławiąc żołnierzy Rosji. Na bazie sowieckiej tradycji wielu duchownych współpracuje z rosyjskim wywiadem. Ukraińskie służby bezpieczeństwa wszczęły już ponad 100 postępowań karnych wobec duchownych UCP-MP.
Przykładem jest rozbicie przez służby w Charkowie siatki szpiegowskiej, do której należeli m.in. diakon UCP-MP. Przekazywał on Rosjanom informacje o pozycjach Sił Zbrojnych Ukrainy, trasach przemieszczania sprzętu wojskowego oraz dane osobowe żołnierzy. Wszystkie dane trafiały do raportów przesyłanych bezpośrednio Rosjanom.
W obwodzie winnickim sąd skazał na pięć lat więzienia księdza, który podczas kazań publicznie wychwalał rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, nazywał rosyjskich żołnierzy „wyzwolicielami” i szerzył prorosyjskie narracje. Działo się to już po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny, gdy jego wierni codziennie doświadczali rosyjskich ataków rakietowych.
Kolejny głośny przypadek wydarzył się w Donbasie. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ujawniła metropolitę Ławry Świętogórskiej, który podczas nabożeństw przekazywał pozycje ukraińskich żołnierzy. Informował parafian – w tym rosyjskich agentów – o lokalizacji punktów kontrolnych i jednostek Sił Zbrojnych Ukrainy w rejonie Kramatorska. Nagrania jego słów zostały upublicznione przez samych przedstawicieli UCP-MP. Na tej podstawie metropolicie postawiono zarzut zdrady stanu.