-
Na amerykańskich lotniskach wojskowych wprowadzono proste plastikowe kojoty zamontowane na autonomicznych samochodzikach do odstraszania ptaków i dzikich zwierząt.
-
Nowatorskie Coyote Rovers okazały się skuteczniejsze i tańsze niż zaawansowane roboty, a także lepsze od wykorzystywanych wcześniej psów.
-
Zespół BASH oraz badacze z Armii USA zamierzają rozwijać tę technologię, doposażając urządzenia m.in. w systemy uczenia maszynowego i zwiększając ich możliwości.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Zadanie wydawało się proste: zniechęcić ptaki i inne dzikie zwierzęta do przebywania w pobliżu baz lotniczych. Stanowią one realne zagrożenie: w 2014 r. czterech żołnierzy Sił Powietrznych USA zginęło, gdy bernikle kanadyjskie zderzyły się ze śmigłowcem, którym lecieli. Takie kolizje są częste: tylko w latach 2007-2016 odnotowano 45 440 zderzeń ze zwierzętami, które kosztowały armię ponad 251 milionów dolarów.
Rozwiązaniem miały być autonomiczne roboty. Wojsko zwróciło się m.in. ku Spotowi, czyli słynnemu, czworonożnemu robotowi Boston Dynamics, znanemu z filmów wiralowych i patrolowania magazynów. Ale okazało się, że Spot, choć zaawansowany, jest zbyt powolny i zbyt… mało przerażający.
„Zorientowaliśmy się szybko, że przez niską prędkość zbliżania, bardziej spychał zwierzęta z drogi, niż faktycznie je odstraszał” powiedział biolog Jacob Jung z ERDC (US Army Engineer Research and Development Center) w rozmowie z Army Times.
Cztery kółka i plastikowy pysk kojota
Rozwiązanie przyniosła nie rewolucja, a prostota. Zamiast inwestować dziesiątki tysięcy dolarów w roboty, ERDC postawiło na plastikowe atrapy kojotów zamontowane na autonomicznych, zabawkowych pojazdach firmy Traxxas X-Maxx – producenta znanego z wyścigowych modeli zdalnie sterowanych aut.
Projekt nosi nazwę „Coyote Rover” i jak pisze ERDC na LinkedIn: „Wszystko sprowadza się do taktyki straszenia”. Ruchome strachy na wróble mogą osiągać prędkość do 32 km/h, co w połączeniu z realistycznie wyglądającą atrapą drapieżnika wystarcza, by ptaki i inne zwierzęta trzymały się z daleka.
Koszt jednego zestawu? Od 2500 do 3000 dolarów. Dla porównania, cena jednego robota Spot to około 74 500 dolarów.
Prototypy kojotów wchodzą do akcji
Testy prototypów odbyły się już na lotniskach wojskowych w Whiting Field i Pensacoli (Floryda) oraz w Fort Campbell (Kentucky). Efekty? Obiecujące. Ptaki reagowały na „kojociego” stracha na wróble znacznie lepiej niż na bardziej zaawansowane technologicznie, ale mniej dynamiczne konstrukcje.
Dodatkowo Coyote Rovers nie wymagają karmienia, szkolenia ani wyprowadzania na spacer – w przeciwieństwie do żywych psów, które niegdyś wykorzystywano do odstraszania zwierzyny, ale które bywały nieprzewidywalne w działaniu.
Zespół BASH (Bird/Wildlife Aircraft Strike Hazard), odpowiedzialny za ograniczanie ryzyka zderzeń z dziką fauną, współpracuje z biologami od pięciu lat nad tym nietypowym rozwiązaniem.

Choć obecne wersje są stosunkowo proste, trwają prace nad ich ulepszeniem. ERDC planuje wyposażenie kolejnych generacji robotów w systemy uczenia maszynowego, które pozwolą im samodzielnie wracać do stacji ładowania oraz omijać przeszkody w terenie.
Shea Hammond z ERDC, specjalizująca się w robotycznym rozpoznaniu środowisk operacyjnych, przewiduje, że Coyote Rovers znajdą zastosowanie także poza lotniskami – np. do zdalnej identyfikacji gatunków ptaków czy zabezpieczenia infrastruktury hydrotechnicznej, takiej jak zapory i śluzy obsługiwane przez Korpus Inżynieryjny Armii USA.
Na razie jednak – jak podkreśla ERDC – główną funkcją tych mobilnych atrap pozostaje rola ruchomego stracha na wróble. Skutecznego, prostego i zadziwiająco taniego.