Szymon Hołownia kończy przygodę z krajową polityką. Przez koleżanki i kolegów z Polski 2050 żegnany jest z żalem. Przez znajomych z koalicji rządzącej – bez żalu. Przez opozycję – obojętnie.
Ta przygoda miała się zakończyć zupełnie inaczej. Showman wchodził do polityki sześć lat temu. Był niespodziewanym kandydatem w wyścigu prezydenckim 2020. Na polityczne salony wniósł świeżość, kwiecisty język, entuzjazm, a za nim przyszły nowe twarze. Mimo że prezydentem nie został, chciał utrzymać zapał współpracowników. Sformalizował partię Polska 2050, a data ta miała być wyrazem myślenia na dekady do przodu. W sojuszu z PSL poszedł do wyborów w 2023 roku jako Trzecia Droga i również dzięki temu manewrowi Prawo i Sprawiedliwość zostało odsunięte od władzy. Hołownia został marszałkiem Sejmu, innym niż poprzednicy. Jednym słowem: dynamicznym.
Przyszedł 2025 rok. Hołownia wrócił marzeniami do początków drogi w polityce. Znów zapragnął zostać prezydentem. Koalicja Obywatelska miała mocnego kandydata – Rafała Trzaskowskiego. PSL nie wystawił mu rywala, ale Polska 2050 już tak. Hołownia zagrał o marzenia, ale przegrał. W dodatku wyszedł z tej kampanii straszliwie poobijany, bo dostawał razy nie tylko od opozycji, ale też polityków, którzy współtworzą z nim koalicję.
Po 1 czerwca nastąpiły kolejne kryzysy, jak np. ten, kiedy marszałek stanął przed dylematem dotyczącym zaprzysiężenia nowego prezydenta Karola Nawrockiego. Jak ujawnili Piotr Witwicki i Marcin Fijołek w „Politycznym WF”, Donald Tusk miał złożyć Hołowni „bardzo wyraźną propozycję, ofertę albo sugestię”, aby odłożyć zaprzysiężenie Nawrockiego. Do tego doszła kolejna rysa – nocne spotkanie marszałka z Jarosławem Kaczyńskim i Adamem Bielanem.
Dla doświadczonych parlamentarzystów, z którymi wówczas rozmawialiśmy, to był jasny sygnał: to polityczny koniec Hołowni. – Nie można grać do dwóch bramek, trzeba się określić – słyszeliśmy wówczas od jednego z nestorów polskiego parlamentaryzmu.
W międzyczasie w Polsce 2050 zawieszony został Tomasz Zimoch, a z partii odeszła Izabela Bodnar. Kolejni parlamentarzyści szykowali się do odejścia, a sam Hołownia na pewien czas zapadł się pod ziemię. Na dobrą sprawę dopiero po trzech miesiącach określił jaki ma plan na przyszłość.
Nowy plan Szymona Hołowni
Hołownia na początku listopada przestanie być marszałkiem Sejmu, a partia nominuje go na stanowisko wicemarszałka. W styczniu natomiast przestanie być szefem Polski 2050. Hołownia nie odchodzi w niebyt, bo ma na siebie pomysł – chciałby zostać wysokim komisarzem ds. uchodźców w ONZ.
– To naturalne, że część osób jest w smutku, bo większość z nas przyszła do partii z Szymonem i dla Szymona. Kiedy lider mówi o zmianie kierunku własnego rozwoju to struktura każdej formacji wstrzymuje oddech. Z drugiej strony jest zrozumienie, bo Szymon dostał polityczny i ludzki łomot, był hejtowany, szczególnie w ostatnich miesiącach. Jest jednak także nadzieja, że nadejdzie powiew świeżości, który zmusi wszystkich do aktywności. Nie ma co płakać, bo nie odchodzi najbliższy w rodzinie. To polityka, trzeba patrzeć do przodu – mówi Interii Maciej Żywno, który od początku współtworzył partię z Hołownią, a dziś jest wicemarszałkiem Senatu.
Przyjrzyjmy się jednak bliżej tym trzem decyzjom. Czy Hołownia ma szansę na fuchę w ONZ? Sam przyznaje, że będzie to bardzo trudne. I rzeczywiście wygląda na to, że jego kontrkandydaci mają nieco mocniejsze karty, większe doświadczenie, a przy takich nominacjach istotny jest też klucz geograficzny. Na dziś wygląda na to, że szanse są mizerne, ale co ciekawe, wsparcia Hołowni mają udzielić prezydent, premier i szef MSZ.
To też jasny znak – Hołowni nikt z polityki nie wypycha, ale zostanie pożegnany bez żalu. Co więcej, Karol Nawrocki, Donald Tusk, a przede wszystkim Radosław Sikorski, który ma najszersze kontakty dyplomatyczne, wręcz pomogą mu wyjechać z Polski. Jak mówi nam jeden z polityków Polski 2050, koledzy z PO w miejscu Hołowni woleliby widzieć polityka bardziej przewidywalnego, który nie spotyka się nocami z Jarosławem Kaczyńskim, ale zieje nienawiścią do PiS. Przy Hołowni tej pewności nie ma.
Zresztą między samą PO a Polską 2050 jest coraz większe napięcie. – W pewnym momencie atakowali nas bardziej niż PiS. Nie wiem czy chodziło wyłącznie o Szymona, ale on obrywał najmocniej. Czepiali się każdego słowa i decyzji – mówi nam jeden z parlamentarzystów.
Kto przejmie partię po Szymonie Hołowni? W grze kilka nazwisk
Chyba najważniejsze dziś pytanie w Polsce 2050 brzmi: kto przejmie partię po Szymonie Hołowni? Politycy, z którymi rozmawiamy, dziś bezradnie rozkładają ręce. Przekonują, że do stycznia nowy lider musi się objawić. Teoretycznie wysoko stoją akcje Michała Koboski, ale wątpliwe, by chciał rezygnować z brukselskich apanaży.
– Ale może kierować partią stamtąd. Dlaczego nie? To świetny organizator, który jest bardzo zżyty z Polską 2050. Świetnie by się sprawdził. Bruksela nie jest tak daleko, a Covid pokazał, że można pracować zdalnie. Zresztą, żartujemy z kolegami, że jako szef partii nie miałby czasu na spotkania z Bielanem po nocy – uśmiecha się jeden z polityków.
Wspólnie z Hołownią partię tworzyły Joanna Mucha i Paulina Hennig-Kloska, a przynajmniej ta druga ma apetyt na coś więcej. Kolejne nazwiska? Mirosław Suchoń, Maciej Żywno, Paweł Śliz i… Ryszard Petru, który ma największe doświadczenie, ale niekoniecznie dobre, bo pogrzebał projekt Nowoczesnej. Zresztą, w samej partii traktowany jest jak „nowy”.
Kto wicepremierem? Wygrała o dwa głosy
Trzeci dylemat – kto zostanie wicepremierem z ramienia Polski 2050? Od dawna chrapkę na tę funkcję ma wspomniana Pełczyńska-Nałęcz. I to ona jest najpoważniejszą kandydatką, której nazwisko forsuje też sam Hołownia. Sęk w tym, że pani minister nie ma wielkiego wsparcia wśród koleżanek i kolegów w partii. Jak słyszymy, jeśli zostanie wicepremierem, jest to jeszcze wewnętrznie do przełknięcia, ale na pewno członkowie partii nie zgodzą się, by została ich szefem.
W wewnętrznej rywalizacji w szranki z Pełczyńską-Nałęcz stanęła Hennig-Kloska. Było bardzo równo. Pierwsza zdobyła 16 głosów, druga 14. A to świadczy o tym, że i rywalizacja o szefowanie partii będzie interesująca.
– Jesteśmy po rekomendacji klubu na wicepremiera, co nie jest równoznaczne z rekomendacją na przewodniczącego partii – zaznacza w rozmowie z Interią senator Żywno. I wymienia potencjalne kandydatury do tej drugiej funkcji. – Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Paulina Hennig-Kloska, Paweł Śliz, Michał Kobosko. Na dzień dobry to cztery nazwiska, które mogą spowodować ciekawą wewnętrzną kampanię – uważa Żywno.
Kandydatura Pełczyńskiej-Nałęcz do fotela wicepremiera musi jeszcze zostać zaakceptowana przez koalicjantów. A to może być problematyczne dla samego Donalda Tuska, który ma nie darzyć jej wielką sympatią za kłopoty związane z wdrażaniem KPO. Z drugiej strony obowiązuje umowa koalicyjna, gdzie poszczególne partie dysponują pewną autonomią.
Możliwe odejścia z Polski 2050
Tymczasem przyszłość partii stanęła pod znakiem zapytania. Jedni uważają, że lada dzień Polska 2050 przestanie istnieć, a inni, że dopiero bez Hołowni politycy tej formacji rozwiną skrzydła. Jeszcze inni rozglądają się za nowymi politycznymi barwami.
– Nie ukrywamy, że Szymon był naszym napędem. To jest moment, kiedy pojawia się lęk i obawa. Ale już nie ma zmiłuj. Albo sam się zbudujesz z całą formacją, albo cię nie ma – nie ukrywa senator Żywno.
– Ludzie wchodzili tu na mocnych ideach i szukają chęci do walki. Niektórzy wieszczą nam, że w ciągu kwartału nas nie będzie, ale ja tak nie uważam. Klub jest, mamy ministrów, jest się o co oprzeć. Nie wiem, jakie decyzje podejmą koleżanki i koledzy, ale świat się nie kończy – przekonuje wicemarszałek Senatu.