W skrócie
-
Doświadczony pracownik parku Safari World Bangkok w Tajlandii zginął po ataku lwów na oczach gości.
-
Mężczyzna popełnił błąd, stając tyłem do drapieżników, co doprowadziło do tragicznego wypadku.
-
Park został tymczasowo zamknięty, a dalsze losy lwów są niepewne.
Do tej tragedii doszło w Safari World Bangkok w Tajlandii, który to park nie ma jedynie zwierząt tajlandzkiej przyrody np. tygrysów, ale także przedstawicieli fauny innych kontynentów. 59-letni, bardzo doświadczony pracownik tego parku od 20 lat zajmował się lwami i ich karmieniem. Popełnił błąd, który kosztował go życie.
Tajlandzka Agencja Informacyjna podaje, że pracownik parku podjechał jeepem do miejsca, w którym chciał posprzątać resztki i śmieci przed wizytą gości. Czy nie widział lwów, czy się ich nie spodziewał, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że gdy wysiadł z samochodu, trzy drapieżniki zaatakowały i w dramatycznych okolicznościach rozszarpały go. Wszystko działo się na oczach przerażonych gości, którzy opisują te sceny jako straszne. Wszędzie było pełno krwi. Niektórzy nagrali zdarzenie, a nawet wrzucili je na media społecznościowe.
Pracownik safari stanął tyłem do lwów
Na tej podstawie zresztą tajlandzka policja rozpoczęła dochodzenie. Sprawa jest o tyle podejrzana i dziwna, że błąd tak doświadczonego pracownika jest niemal niewytłumaczalny. Jak zeznał świadek wypadku, pracownik ten wysiadł i stanął do lwów tyłem, czego się absolutnie nie robi. Stał tak długo, a zwierzęta podeszły go od tyłu. Gdy zaatakowały, nie krzyczał i nie wzywał pomocy. Nim nadeszła pomoc, został zjedzony.
Tajlandzki Departament Parków Narodowych zamknął czasowo ten park. Safari World Bangkok złożył kondolencje rodzinie ofiary, rozważane jest uśpienie lwów, które brały udział w ataku.
Safari World Bangkok uważa się za jeden z największych ogrodów zoologicznych na świeżym powietrzu w Azji i oferuje wycieczki z karmieniem lwów, tygrysów czy niedźwiedzi za około 37 dolarów od osoby. Ogród dodał, że podobny incydent nie miał miejsca nigdy przez ponad 40 lat działalności parku.
Fundacja Wildlife Friends Foundation Thailand napisała w oświadczeniu: „To zdarzenie powinno służyć jako dobitne przypomnienie, że zwierzęta nawet wychowywane przez ludzi od urodzenia wciąż stanowią poważne zagrożenie dla ludzkiego życia, które może pojawić się bez ostrzeżenia”.