Szczątki tego zwierzęcia odsłoniły skały znajdujące się na wyspie Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej w zachodniej części Kanady. To miejsce znane z zimowych igrzysk olimpijskich w 2010 roku. To tutaj już w 1988 roku Kanadyjczyk Michael Trask i jego córka Heather odnaleźli pierwsze skamieniałe kości jakiegoś wodnego stworzenia sprzed milionów lat. Teraz udało się odsłonić więcej.
Ta skamieniałość wywołała tak wielkie poruszenie, że przez wiele lat w szukaniu pradawnych kości brało udział mnóstwo miejscowych wolontariuszy. I rozgorzała nawet lokalna dyskusja na temat tego, jak nazwać znalezione zwierzę.
A jest to zwierzę nie byle jakie, bo 12-metrowy elasmozaur. Elasmozaury to wymarłe morskie zwierzęta o długiej, a w niektórych przypadkach wręcz ekstremalnie długiej szyi. Nie jest jasne, do czego im służyła, być może zwiększała zasięg łowiecki tych zwierząt, które mogły głową na długiej szyi łatwiej atakować z głębin ławice ryb i inną zdobycz. Ta szyja to ich cecha wyróżniająca. Przedstawiciele rodziny mieli między 32 a 76 kręgów szyjnych, a zatem najwięcej ze wszystkich znanych zwierząt w historii życia na Ziemi. Największe osobniki dorastały do 14 metrów, co jest już gabarytami współczesnych wielorybów.
Elasomozaur z wyspy Vancouver w Kanadzie miał 12 metrów, zatem należał do największych. Jego cechą wyróżniającą była też paszcza pełna ostrych zębów. Nazwano go Traskasaura sandrae dla uczczenia pierwszych odkrywców.
O znalezisku informuje „Journal of Systematic Palaeontology”. Czytamy tu, że zwierzę pływało w morzu oblewającym dzisiejszą Amerykę Północną przed 85 milionami lat, a zatem w epoce kredy. Elasmozaury wykształciły się we wczesnej jurze (chociaż niektórzy paleontologowie zaliczają do nich triasowy rodzaj Alexeyisaurus znaleziony na Ziemi Franciszka Józefa w rosyjskiej Arktyce). Kreda to szczytowy moment ich rozwoju aż do wymarcia wraz z uderzeniem asteroidy i końcem mezozoiku na linii K-T.
Morski drapieżnik o zębach do kruszenia twardego pokarmu
Zgromadzone dowody kopalne pokazują, że traskazaura miała bardzo ciężkie, twarde i wytrzymałe zęby idealne do miażdżenia ofiar, także twardych. To może oznaczać, że chwytała i zjadała skorupiaki, mięczaki, może amonity. Ten elasmozaur ma w sobie mieszankę cech pierwotnych i bardziej rozwiniętych, rzadkich już w kredzie. Analiza jego szkieletu wskazuje na to, że mógł on polować na swoje ofiary atakami z góry, a nie z dołu. Np. płetwy i budowa szkieletu wskazują na to, że mógł być zwierzęciem dobrze przystosowanym do nurkowania i to raptownego. Mógł być pierwszym plezjozaurem, który to robił.

Zwierzę bardzo przypomina plezjozaury z rodziny Aristonectinae, które w okresie końca jury mieszkały w wodach oblewających Australię, Nową Zelandię czy Antarktydę. Miały one relatywnie krótszą szyję, 25 kręgów i bardzo mocne szczęki do kruszenia zdobyczy wyposażonej w skorupy np. amonitów. Być może elasmozaur z Vancouver rozwinął konwergentnie podobne cechy, może był jednym z ostatnich plezjozaurów wyspecjalizowanych do łapania amonitów, zwłaszcza tych na większych głębokościach.