-
W Europie pojawia się coraz większy problem z inwazyjnymi muchówkami z Azji, które niszczą uprawy owoców.
-
Naukowcy opracowali innowacyjną metodę walki, polegającą na wypuszczaniu bezpłodnych samców lokalnych muszek owocowych.
-
Celem projektu jest ochrona plantacji i ograniczenie użycia chemicznych pestycydów.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Owocanki południówki z gatunku Ceratitis capitata uważane są za szkodniki sadów owocowych. Jak czytamy na stronie rządowejk gov.pl: „Owocanka południówka (Ceratitis capitata) to muchówka pochodząca z tropikalnej części Afryki, skąd rozprzestrzeniła się na obszar śródziemnomorski tego kontynentu i Europy oraz do niektórych krajów Ameryki Północnej i Południowej. W Europie występuje głównie w krajach basenu Morza Śródziemnego (gatunek znany z: Albanii, Austrii, Bułgarii, Chorwacji, Cypru, Czarnogóry, Francji, Grecji, Hiszpanii, Malty, Portugalii, Rosji, Serbii, Słowenii, Włoch, Ukrainy i Turcji). W Unii Europejskiej nie podlega obowiązkowi zwalczania”.
Po co zatem wypuszczać coś, co samo może narobić szkód? Muszki te bowiem składają jaja pod skórką roślin żywicielskich. Larwy rozwijają się w miąższu owoców. Przepoczwarczenie odbywa się w podłożu, przy roślinie żywicielskiej. Owoce są wtedy niezdatne do spożycia. Muchówki te świetnie dają sobie radę w Europie, bo chociaż tropikalne, przeżywają nawet w niskich temperaturach. Stanowią pewien problem, ale bynajmniej nie jest to problem największy. Przyszedł większy.
Nowe muchówki z Azji atakują plantacje w Europie
To dwa gatunki azjatyckich owadów z gatunku Bactrocera dorsalis i Bactrocera zonata. Pochodzą z południowej Azji i do Europy docierają z transportami owoców, na których żerują. Strona gov.pl pisze: „Uważa się, że osobniki dorosłe odłowione w Austrii Belgii i Francji pochodzą z importowanych przesyłek owoców, natomiast we Włoszech odnotowano też pojedyncze przypadki rozwoju szkodnika w owocach brzoskwiń i pomarańczy”. To znaczy, że muchy z Azji potrafią przetrwać w państwach śródziemnomorskich, co zagraża tutejszym plantacjom owoców takich jak brzoskwinie czy pomarańcze. Taka inwazja może być ciosem dla śródziemnomorskiego rolnictwa i sadownictwa, dla naszego apetytu na owoce.
Dlatego powstał plan jej zwalczania. To projekt zwany REACT, który obejmuje cztery lata i jest finansowany przez Unię Europejską. Zgromadził badaczy z 12 różnych krajów, w tym z Wielkiej Brytanii, Izraela i RPA. Budżet programu wynosi 6,65 mln euro i ma doprowadzić do zniszczenia azjatyckiej inwazji metodami biologicznymi. „Nasze podejście polega na lokalnym wytępieniu populacji śródziemnomorskich muszek owocowych z gatunków Bactrocera dorsalis i Bactrocera zonata, a następnie zastosowaniu tej wiedzy w przypadku innych gatunków owadów” – powiedział Nikos Papadopoulos, profesor entomologii na Uniwersytecie w Tesalii, którego cytuje phys.org.

Samce much lecą na poszukiwanie samic
Naukowcy na Uniwersytecie w Patras w Grecji wyhodowali samce owocanki południówki, które karmione odpowiednimi suplementami bakteryjnymi stają się bardziej odporne i aktywne od innych samców tego gatunku. Także bardziej aktywne seksualnie. To znaczy, że mają większe szanse na przeżycie, rozprzestrzenianie się i znalezienie partnerki. A są bezpłodne. Kopulacja z samicami owocanki nie da potomstwa, zatrzyma rozwój owadów. To stopniowa redukcja liczby muchówek, bez stosowania środków chemicznych.
Ta sama zasada może dotyczyć inwazyjnych gatunków w Azji. O ile znajdzie skuteczne zastosowanie wobec owocanki południówki, będzie analogicznie stosowana do kolejnych muchówek. Ten plan ma ocalić zbiory owoców w Grecji, gdzie – jak podają rolnicy – ataki muszek owocowych potrafiły zmniejszyć zbiory brzoskwiń o 15 procent. Na dodatek owady wobec globalnego ocieplenia rozwijają się bardzo szybko. A na razie wyniki testów są obiecujące. Co więcej, lokalna społeczność wyraziła już poparcie dla podejścia, które pozwala uniknąć intensywnego stosowania pestycydów.
Grecy wypuszczają zatem tysiące bezpłodnych samców owocanki południówki, które ruszają na poszukiwanie samic, aby uniemożliwić dotarcie do nich samców płodnych.