W czwartkowy poranek z pogranicza napływają doniesienia od mieszkańców o słyszalnej wymianie ognia i wybuchach. Ostrzelane zostało między innymi miasto Biełgorod. Pojawiły się też doniesienia o potyczkach w kilku punktach granicy i próbach jej przekroczenia przez pododdziały rosyjskich bojówek walczących u boku Ukraińców.

Nie ma jednak precyzyjnych informacji pozwalających w sposób jasny opisać sytuację. Według rosyjskiego przekazu oficjalnego wszystkie próby przekroczenia granicy podejmowane od wtorku zostały zdecydowanie odparte, a siły proukraińskich rosyjskich organizacji zdziesiątkowane. Według tychże to rosyjskie oddziały bronice granicy poniosły ciężkie straty, a niewielka miejscowość przygraniczna Tetkino została opanowana.

Dowodów na sukcesy brak

Po stronie ukraińskiej w operacji biorą co najmniej trzy formacje złożone z Rosjan. Po pierwsze Legion Wolność Rosji, który działa w rejonie wspomnianego Tetkino w obwodzie Kurskim, ale też na długim odcinku granicy dalej na południe. Sto kilometrów na południowy wschód w kilku punktach granicy z obwodem Biełgorodzkim, działają Batalion Syberyjski i Rosyjski Korpus Ochotniczy. Wiarygodne informacje na temat ich działań można pozyskiwać jedynie z nagrań walk umieszczanych w sieci, które uda się następnie geolokalizować. Z tego co trafiło do internetu w środę, można się zorientować, że nie było jakiegoś jednego skoncentrowanego uderzenia, ale raczej trzy małe z użyciem bardzo ograniczonych sił. Nic nie wskazuje, aby jakiekolwiek odniosło powodzenie.

Rosyjscy ochotnicy największym sukcesem chwalą się w rejonie Tetkino. Legion Wolność Rosji twierdził już we wtorek, że miejscowość jest „w całości wyzwolona”. Nie przedstawił na to jednak żadnego dowodu, poza nagraniami, na których widać zniszczenie lub uszkodzenie kilku pojazdów opancerzonych Rosjan w pobliżu miejscowości przy pomocy dronów i artylerii. Do tego w środę zamieścili krótkie nagranie dwóch żołnierzy pozujących z flagą w „wyzwolonej części Tetkina”. Szereg internautów wytka jednak, że najprawdopodobniej nagranie jest wykonane w niewielkiej ukraińskiej wsi Riżiwka położonej tuż obok po drugiej stronie granicy. Wskazuje na to charakterystycznie pomalowany dom, obok którego siedzą. Dodatkowo już w czwartek opublikowali nagranie z drona mające przedstawiać ataki artyleryjskie na „2 składy amunicji” Rosjan w centrum Tetkina. Jest więc raczej wątpliwe, aby rzeczywiście kontrolowali miejscowość.

Podobnie nie ma dowodów na żadne istotniejsze wtargnięcie na terytorium Rosji w obwodzie Biełgorodzkim. Rosyjski Korpus Ochotniczy opublikował we wtorek nagranie ex-polskiego czołgu PT-91 Twardy z ich niebieską flagą na wieży, który ostrzeliwał z minimalnego dystansu jakoby rosyjskie umocnienia ukryte wśród drzew. Internauci wyśledzili, że to pola na południe od niewielkiej wsi Spodariuszino w obwodzie Biełgorodzkim. Być może to był ten sam czołg, który widać na nagraniu, które trafiło do sieci we wtorek. Zostało wykonane przez okno domu przez cywili, którzy obserwowali manewry PT-91 z niebieską flagą tuż za swoim płotem. Według opisów była to Rosja, ale nie ma co do tego pewności. Być może było to przy granicy, ale po stronie ukraińskiej. Rosyjski Korpus Ochotniczy opublikował też nagranie z tej samej okolicy wsi Spodariuszino, na którym widać Rosjan uciekających z pozycji ostrzelanej artylerią, oraz rosyjską wyrzutnię rakiet niekierowanych Grad, trafianą przez drona FPV na drodze kilka kilometrów od granicy. Na tym kończą się jednak sukcesy. W środę do sieci trafiło nagranie Rosjan z tego samego rejonu. Widać na nim uszkodzony i porzucony czołg T-72, dwa ciężkie opancerzone pojazdy inżynieryjne IMR-2, oraz bojowy wóz piechoty BWP-1. Tuż przy granicy po stronie ukraińskiej, kilkaset metrów od miejsca, gdzie sfilmowano strzelającego PT-91. Według rosyjskiego opisu były to ślady po próbie większego sforsowania granicy i chroniącej jej pól minowych, która skończyła się fiaskiem. Rosjanie mieli między innymi użyć systemu minowania narzutowego, czyli przy pomocy zasobników rakietowych rozsypali na drodze atakujących dodatkowe miny.

Kolejny atak rosyjskich formacji ochotniczych miał kolejne kilkadziesiąt kilometrów dalej na południe w rejonie przejścia granicznego Hoptiwka-Niechotiejewka na trasie z Charkowa do Biełgorodu. Tam atakował Batalion Syberyjski. Jego profile w mediach społecznościowych ogłosiły sukces i zadanie dużych strat siłom rządowym, które miały uciec ze stanowisk. Później swoje nagrania wrzucili jednak Rosjanie. Konkretniej czeczeński pododdział sił rosyjskiego MSW. Widać na nim, że prowadzący atak czołg T-64 wjechał na zaporę minową położoną po prostu na asfalcie, bez żadnego maskowania. Załoga chyba próbowała ją ominąć, sądząc po jej manewrach, ale najwyraźniej nie wiedziała, gdzie dokładnie się kończy i wjechała na ostatnią minę w rzędzie. Czołg stracił gąsienicę i został unieruchomiony, załoga uciekła, a potem pojazd został dobity przez rosyjskiego drona, który po prostu wrzucił granat przez otwarty właz. Co się stało z widoczną na nagraniu rosyjsko-ukraińską piechotą trudno stwierdzić, ale widać, że budynki po ukraińskiej stronie granicy były okładane przez artylerię i być może również bombami lotniczymi. Nie wiadomo nic o tym, aby Batalion Syberia zdołał faktycznie przekroczyć granicę. Nawet wspomniany T-64 został zniszczony po ukraińskiej stronie.

Próba ciosu wizerunkowego przed wyborami

Z dostępnych nagrań i zdjęć wyłania się więc obraz nieudanej operacji, jeśli założymy, że jej celem było rzeczywiste przedarcie się przez granicę i zauważalne wkroczenie na terytorium Rosji. Poza rajdem ex-polskiego PT-91 kilkaset metrów za granicę, nie ma dowodów na coś takiego. Rosyjskie media rządowe opublikowały natomiast rozmowę z onierzem, który miał odpierać jeden z ataków i twierdził, że jego plany były zawczasu im znane i byli na wszystko przygotowani. Może to być oczywiście propaganda, ale sądząc po dowodach na zatrzymywanie ataków jeszcze po ukraińskiej stronie granicy, to rzeczywiście trudno mówić o zaskoczeniu Rosjan.

Można jednak spokojnie założyć, że głównym celem działań rosyjskich formacji ochotniczych nie było zajmowanie terenu. Na to nigdy nie miały i nie będą mieć sił. Formalnie są częścią ukraińskich Sił Obrony Terytorialnej, faktycznie w ich tworzeniu miały udział służby specjalne – Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) i Główny Zarząd Wywiadu Wojskowego (HUR). Można przypuszczać, że mają też istotny udział w ich codziennym funkcjonowaniu. Inaczej mało liczne i mało znaczące formacje terytorialne nigdy by nie dostały takiego uzbrojenia jak czołgi PT-91 czy T-64 w nowej zmodernizowanej odmianie, oraz wsparcia rzadkich i cennych ciężkich pojazdów inżynieryjnych. Rosyjskie formacje ochotnicze są bowiem przede wszystkim nie siłą bojową, ale siłą propagandową. Działania propagandowe i psychologiczne to natomiast działka służb, a nie obrony terytorialnej.

Wobec powyższego w sposób oczywisty można powiązać serię ostatnich ataków z rozpoczynającymi się w piątek wyborami prezydenckimi w Rosji. Działania dywersyjne na pograniczu i ataki na sam Biełgorod przy pomocy dronów najpewniej mają za zadanie po prostu powodować chaos. Stwarzać wrażenie, że władza Władimira Putina jest słaba i podważać zaufanie Rosjan do systemu. Do tego być może uniemożliwić głosowanie tuż przy granicy i wykorzystać to propagandowo. Trudno jednak uznać, aby na tym polu odniesiono istotny sukces. Nie ma nagrań i zdjęć potwierdzających, że w ogóle doszło do istotnego wtargnięcia na terytorium Rosji. Przedstawiona w rosyjskich mediach narracja o uprzedniej wiedzy na temat planów Ukraińców, połączona z nagraniami ukraińskich strat, pasuje idealnie do budowania wizerunku sprawnego państwa pod rządami Putina. Rosyjskie organizacje paramilitarne zapowiadają kolejne działania dzisiaj i między innymi wzywały mieszkańców regionów przygranicznych do schronienia się. Nie ma jednak doniesień o jakichś szczególnych wydarzeniach.

Udział
Exit mobile version