Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. Co piątek w ramach cyklu „Interia Bliżej Świata” publikujemy najciekawsze teksty opiniotwórczych zagranicznych gazet. Założony w 1877 r. dziennik „The Washington Post”, z którego pochodzi poniższy artykuł, to najstarsza gazeta w USA. Jej dziennikarze 73-krotnie zdobywali nagrodę Pulitzera.
Wiosną tego roku w wywiadzie dla „The Washington Post” udzielonym podczas swojej trasy „Fighting Oligarchy” (zwalczając oligarchię – pol.) Bernie Sanders nazwał Kamalę Harris swoją „przyjaciółką”. Jednocześnie skrytykował jej kampanię prezydencką z 2024 r., w ramach której „jeździła po kraju z Liz Cheney (republikańska polityk – red.), miała po swojej stronie miliarderów i w zasadzie nie odnosiła się do potrzeb amerykańskiej klasy robotniczej„.
Niezależny senator z Vermont – który od lat współpracuje z demokratami i dwukrotnie ubiegał się o nominację partii na prezydenta – intensyfikuje obecnie swoje wysiłki, aby wpłynąć na ugrupowanie, szykujące się do przyszłorocznych wyborów środka kadencji tzw. midterms. I zamierza naprawić niektóre składowe ubiegłorocznej wyborczej porażki.
Bernie Sanders wraca do gry
Jednym z jego głównych celów jest rekrutacja kandydatów z „klasy robotniczej”, którzy odmawiają przyjmowania pieniędzy od miliarderów, darczyńców i innych lobbystów. Około 7 tys. osób odpowiedziało na ofertę promowaną przez jego organizację polityczną, z czego około połowa chciałaby kandydować jako „niezależni” – twierdzi Sanders i jego doradcy.
Jego organizacja zamierza również zatrudnić personel w ponad 30 okręgach w 18 stanach. Osoby te miałyby nie tylko walczyć z programem prezydenta Donalda Trumpa, ale i uczyć swoich zwolenników wywierania wpływu na co wrażliwszych republikanów – aby sprzeciwili się cięciom wydatków socjalnych. Ponadto sam Sanders poparł dotychczas demokratycznych kandydatów w czterech otwartych wyścigach, a najprawdopodobniej będzie ich więcej.
– Czy demokraci robią wystarczająco dużo? Nie. Różnica, jaka dzieli mnie z ich kierownictwem, nie polega na potrzebie energicznego przeciwstawienia się Trumpowi. Chodzi o to, aby przedstawić program, który rezonuje z robotniczymi rodzinami. I myślę, że w środowisku Trumpa jest wielu ludzi, którzy poprą ten program – mówił Sanders w majowym wywiadzie.
Sanders od dawna spiera się z establishmentem i centrowymi demokratami. Jego ostatnie wysiłki spotkały się ze sceptycyzmem części z nich, którzy twierdzą, że mogą one przynieść partii efekt wprost przeciwny do zamierzonego. Ugrupowanie próbuje obecnie podreperować swój wizerunek po druzgocącej porażce w wyborach w 2024 r., które dały republikanom kontrolę nad Kongresem i Białym Domem.
Problemy demokratów po wyborach w 2024 r.
Niektórzy obawiają się, że strategia Berniego Sandersa podsyci wewnątrzpartyjne walki lub wyniesie na polityczne pole bitwy polaryzujących kandydatów. Inni są zaniepokojeni jego poparciem dla kandydatów niezależnych lub uważają, że jego płomienny lewicowy program i używanie terminów takich jak „oligarchia” do opisu Trumpa i jego sojuszników mogą zniechęcić potencjalnych wyborców.
– Jeśli demokraci mają szansę na zdobycie Izby Reprezentantów i Senatu, muszą działać na pełnych obrotach, a nie tylko skręcać w skrajną lewicę lub skrajną prawicę. Sens polityki polega na tym, aby wygrywać i aby rządzić, a nie przechodzić testy czystości ideologicznej – mówi Steve Israel, były przewodniczący komitetu wyborczego demokratów w Kongresie.
Różnice zdań odzwierciedlają fakt, że partia wciąż ma trudności z określeniem swojego kierunku – ponad sześć miesięcy po listopadowych wyborach. Demokratom brakuje wyraźnego wzorca; prezentują konkurencyjne pomysły, aby zaradzić słabnącej popularności partii. Choć protesty przeciwko programowi Trumpa były duże i żywiołowe, dając demokratom możliwość odbicia się od dna, stojące przed nami wyzwania są jeszcze większe.
83-letni Sanders twierdzi, że to mało prawdopodobne, aby ponownie ubiegał się o Biały Dom. Podjął się jednak próby ukształtowania dziedzictwa, które – na co liczy – pomoże odwrócić obecne trendy.
Po tym, jak ogromne tłumy pojawiły się na jego ostatnich wiecach z kongresmenką Alexandrią Occasio-Cortez (demokratka z Nowego Jorku), postrzeganą przez wielu jako potencjalną następczynię jego ruchu, zdecydował się zwiększyć swoje zaangażowanie przed tzw. midterms.
Według Sandersa porażka demokratów w 2024 r. wynikała z tego, że byli postrzegani jako obrońcy status quo iinkrementaliści (od inkrementalizm; metoda osiągania gruntownych zmian w polityce publicznej poprzez wprowadzanie niewielkich zmian politycznych w czasie – red.), a nie jako partia z przekonującym programem, mającym na celu rozwiązanie kwestii nierówności oraz innych codziennych problemów klasy robotniczej.
W kwietniu, w 10. rocznicę swojego pierwszego startu w wyborach prezydenckich, Sanders wziął udział w rozmowie na Zoomie z kilkoma tysiącami uczestników jego ostatniego tournée, którzy odpowiedzieli na rekrutacyjny apel jego organizacji politycznej „Friends of Bernie Sanders” (pol. „Przyjaciele Berniego Sandersa”). Nakreślił wówczas, w jaki sposób jego organizacja i jej partnerzy będą ich szkolić i wspierać.
– Jedyne, o co was prosimy, to abyście mieli odwagę stanąć w obronie poturbowanej amerykańskiej klasy robotniczej. Miejcie odwagę, by stawić czoła bogatym i potężnym – zachęcał Sanders.
Wielu demokratów przyznaje, że partia miała w zeszłym roku trudności z pozyskaniem wyborców bez wyższego wykształcenia i części wyborców z mniejszości etnicznych. Niektórzy sugerowali, że należy się teraz skupić głównie na przekonywaniu, że program Trumpa szkodzi robotniczemu elektoratowi, a nie na przyjmowaniu popularnych lewicowych postulatów, jak powszechny dostęp do opieki medycznej.
Część demokratów obawia się również, że Sanders może ostatecznie wzmocnić niesprawdzonych kandydatów, którzy byliby obciążeniem w wyborach powszechnych, wskazując na wcześniejsze porażki niektórych skrajnie lewicowych kandydatów. Inni ostrzegają, że niezależni mogą odebrać głosy demokratom w momencie, gdy partia powinna skupić się na zjednoczeniu.
– Musimy mieć oko na to, kto naprawdę jest wrogiem – podkreśla były przewodniczący Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej Jaime Harrison. – Nie potrzebujemy wielu dużych demokratycznych prawyborów, ale raczej wielu ludzi startujących przeciwko republikańskim rządzącym – dodaje.
Plan Sandersa dla Ameryki
Senator z Vermont uważa jednak, że dokładnie przemyślał swoją strategię, którą kieruje konkretny cel: odzyskanie demokratycznej kontroli nad Izbą Reprezentantów.
Do tej pory poparł czterech kandydatów w otwartych wyścigach: Adelitę Grijalvę w 7. dystrykcie Arizony, senatora stanowego Roberta Petersa w 2. okręgu kongresowym Illinois, drwala od pięciu pokoleń Troya Jacksona na gubernatora Maine i Abdula El-Sayeda, czyli byłego urzędnika ds. zdrowia publicznego, do Senatu USA w prawyborach w Michigan.
Podczas ostatniej wideokonferencji ze swoimi zwolennikami, współpracownikami i zrekrutowanymi kandydatami Sanders opisał ambitny trzyetapowy projekt, który wykracza poza tzw. midterms.
Chodzi o odrzucenie ustawy podatkowej i imigracyjnej Trumpa poprzez wpłynięcie na najbardziej podatnych republikańskich kongresmanów za pomocą telefonów, protestów i wydarzeń, tłumaczących faktyczny wpływu proponowanych cięć wydatków. Kolejne cele Sandersa to pomoc w odzyskaniu demokratycznej kontroli nad Izbą Reprezentantów w 2026 r. oraz ograniczenie wpływów bogatych darczyńców na amerykańską politykę.
Senator przyznał, że wierzy, iż przy wsparciu jedynie przeciętnie zarabiających darczyńców wybrani demokraci będą realizować cele, za którymi się opowiada, jak choćby: powszechna opieka zdrowotna, podniesienie płacy minimalnej, opodatkowanie bogatych, zajęcie się kosztami opieki nad dziećmi i zmniejszenie kosztów szkolnictwa wyższego.
Sanders powiedział swoim zwolennikom na Zoomie, że Partia Demokratyczna jest dziś „odgórnym” wysiłkiem, któremu nie udało się zmobilizować wyborców, zwłaszcza w czerwonych (republikańskich – red.) stanach, takich jak Idaho, Dakota Południowa, Dakota Północna i Teksas. – Jest wiele stanów w całym kraju, w których demokraci praktycznie nie istnieją – stwierdził w majowym wywiadzie.

Demokraci sięgają do skarbonki
Nowy przewodniczący Partii Demokratycznej, Ken Martin, zwiększył ilość środków, które Krajowy Komitet Partii Demokratycznej (DNC) przekazuje partyjnym oddziałom w 50 stanach na organizację, zatrudnienie i badania. Największy wzrost przypadł stanom czerwonym, a łączna wartość inwestycji DNC wynosi obecnie ponad milion dolarów miesięcznie.
Martin stwierdził w oświadczeniu, że partia musi „zacząć od skupienia się na programie dla klasy robotniczej, który jednoczyłby rodziny bez względu na rasę, wiek, pochodzenie i klasę społeczną”.
Nie jest jeszcze jasne, o jakie urzędy będą ubiegać się rekruci Sandersa, ilu z nich ostatecznie to zrobi, ani ilu z nich senator ostatecznie poprze. Friends of Bernie Sanders połączyło w tym celu wysiłki z trzema innymi organizacjami, które pracują z aspirującymi politykami: Run for Something, Contest Every Race i National Democratic Training Committee – powiedziały osoby zaangażowane w rozmowy.
Według doradców Sandersa wśród kandydatów najwięcej osób to nauczyciele. Friends of Bernie Sanders zostali wręcz zasypani środkami na nowy projekt swojego lidera – zebrali ponad 11,5 miliona dolarów w pierwszym kwartale tego roku, mając w swojej kasie ponad 19 milionów dolarów w gotówce.
Wielu potencjalnych kandydatów nie jest zainteresowanych byciem kojarzonym z marką demokratów, twierdzi doradca polityczny Sandersa Faiz Shakir. – To ludzie, którzy wiedzą, po co kandydują. Chodzi o wizję zmierzenia się z elitą, zmierzenia się z potężnymi, zmierzenia się z establishmentem, aby polepszyć los klasy robotniczej. To ich motywuje – mówi.
Tekst przetłumaczony z „The Washington Post”. Autorka: Maeve Reston
Tłumaczenie: Nina Nowakowska
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji.
- „The Washington Post”: Republikanie stawiają się Trumpowi
- Katastrofa Bidena. Dlaczego nikt nie powstrzymał go przed kandydowaniem?