Protest pod ambasadą Izraela
W czwartek (2 października) pod ambasadą Izraela w Warszawie zebrał się tłum demonstrantów. Protestowali przeciwko bierności polskich władz w sprawie ludobójstwa w Strefie Gazy oraz zatrzymania statków Global Sumud Flotilla płynących z pomocą humanitarną dla Palestyńczyków. – Nie ma już słów na to, co robi Izrael w Strefie Gazy. Pozostaje krzyk pełen frustracji, złości, obrzydzenia ludźmi, którzy siedzą w tym budynku. Jesteśmy tu, żeby robić hałas i nie pozwalać na to, by w Warszawie w spokojnych warunkach pracowali ludobójcy – mówiła prowadząca manifestację, cytowana przez „Gazetę Wyborczą”. Jedna z uczestniczek powiedziała dziennikowi, że oczekuje od polskich władz, aby uznano ambasadora Izraela za persona non grata i wydalono go z kraju. Inny nawoływał do nałożenia na Izrael sankcji ekonomicznych. W trakcie demonstracji budynek ambasady został oblany czerwoną substancją. Doszło też do przepychanek między uczestnikami manifestacji a policją.
Protestujący przenieśli się pod gmach MSZ
Po godzinie 17 protestujący przenieśli się pod budynek Ministerstwa Spraw Zagranicznych na ulicę Szucha. Dołączyły do nich kolejne osoby. Łącznie, jak podaje „GW”, zebrało się tam około 600 osób. Tłum skandował takie hasła jak: „Zerwać stosunki z Izraelem!”, „Aresztować Netanjahu!”. Niektóre z nich skierowane były do Radosława Sikorskiego: „Wstydź się Radek!”, „Dość hipokryzji!”, „Sikorski do dymisji!”. Jak informuje RMF FM, w czasie manifestacji doszło do incydentów. Mężczyzna wybił szybę w drzwiach wejściowych do budynku resortu. Przy wejściu wylano także czerwoną farbę. Podejrzanego zatrzymano.
Wiceszef MSZ o zatrzymaniu flotylli
W środę (1 października) statki Global Sumud Flotilla (GSF) zbliżyły się do izraelskiej blokady morskiej, a tym samym do wybrzeży Strefy Gazy. Łodzie zostały jednak zatrzymane i przechwycone przez Izrael, gdy znajdowały się na wodach międzynarodowych. Płynących na nich aktywistów zatrzymano, w tym także Polaków – m.in. posła Franciszka Sterczewskiego. Wiceszef MSZ, Władysław Teofil Bartoszewski, stwierdził, że aktywiści powinni byli przerwać akcję. – To nie jest misja humanitarna, to jest fikcja. Misja propagandowo-polityczna – powiedział w Radiu ZET. – Jeśli będziemy mogli dać mu pomoc konsularną, to otrzyma taką, jak każdy pomoc. Jesteśmy w stałym kontakcie z Izraelczykami, ale również z rządami Hiszpanii i Włoch. Hiszpanie mają 60 ludzi na tych kutrach, a Włosi 40 osób. Sam rozmawiałem wczoraj z oboma ambasadorami, którzy mają tam 2 okręty wojenne i one w razie czego udzielą pomocy naszym 3 obywatelom – dodał. Dopytywany o to, czy Sterczewski powinien dostać rachunek od MSZ, odparł: – Jest rzeczą praktykowaną na świecie, że państwa, które udzielają pomocy ludziom, którzy idą tam, gdzie nie powinni, mimo wyraźnych ostrzeżeń państwa, muszą potem za to płacić. Zaznaczył, że za ewentualną pomoc „z całą pewnością nie powinni płacić podatnicy”.
Przeczytaj także: Izrael zablokował statki płynące do Gazy. Protesty w całej Polsce
Źródła: „Gazeta Wyborcza”, RMF FM, Radio ZET