Wielki biały samolot przeleciał nad północno-zachodnimi przedmieściami Kijowa tydzień temu, 11 lipca. Wywołał duże poruszenie na ziemi, bo od lat nie widziano tam na niebie nic poza okazyjnie przelatującym na małej wysokości myśliwcem lub śmigłowcem. Normalny ruch samolotów cywilnych pozostaje zawieszony z oczywistych względów od początku wojny. Tym bardziej wielki, biały i powoli lecący cywilny transportowiec wydawał się przybyszem z innej rzeczywistości, a na pewno z innych czasów.
Pod nosem Rosjan po niebezpiecznym niebie
Samolot było bardzo łatwo zidentyfikować, bo niewiele jest takich. Był to transportowiec An-124 Rusłan, najcięższy seryjnie produkowany samolot. Dzieło niegdyś radzieckiego biura projektowego Antonow, dzisiaj ukraińskiego. Główne zakłady produkcyjne i siedziba firmy znajduje się właśnie w północno-zachodnim Kijowie przy lotnisku Swiatoszyn. Było bardzo prawdopodobne, że maszyna wystartowała właśnie stamtąd. Można ją było potem śledzić na portalach monitorujących ruch lotniczy. Doleciała do Lipska w Niemczech, gdzie na lotnisku Halle od wybuchu wojny w 2022 roku stacjonuje cała flota firmy Antonow Airlines, czyli spółki zależnej od Antonowa, zajmującej się ciężkim transportem lotniczym. Łącznie składa się na nią siedem An-124, z czego do niedawna dwa były uwięzione w Swiatoszynie. Widać je na zdjęciach satelitarnych z początku lipca. Jeden z nich to właściwie na pewno ten, który tydzień temu wykonał zuchwały lot. Drugi to być może maszyna, która w 2022 roku była na pobliskim lotnisku Hostomel i została uszkodzona w trakcie walk. Od tamtego czasu nie było na jej temat nowych informacji. Może to ją jakoś przetransportowano do pobliskiego Swiatoszyna, a może był tam jeszcze inny An-124.
Po niemal tygodniu od lotu Ukraińcy ujawnili więcej informacji na temat operacji i opublikowali filmik. Rzeczony An-124 to maszyna o rejestracji UR-82073 wyprodukowana w 1994 roku, która spędziła w powietrzu 21 tysięcy godzin w ramach 5500 lotów. Wojna zastała ją w Swiatoszynie, gdzie w 2021 roku zaczęto ją modernizować do wariantu określanego An-124M. Oznacza to poza gruntownym remontem wymianę większości elektroniki pochodzenia radzieckiego na współczesną zachodnią oraz ukraińską. 24 lutego 2022 roku maszyna miała być w stanie „rozmontowanym”. Jak wynika ze wpisu firmy Antonow na Facebooku, początkowo prace zawieszono, jednak po pewnym czasie zdecydowano się wznowić. Dokończono je w tym czerwcu. Maszyna otrzymała nową nazwę własną „Be Brave Like Irpin”, czyli „Bądź odważny/dzielny jak Irpień”, czyli miasto na przedmieściach Kijowa, gdzie zimą 2022 roku rozegrały się zaciekłe i kluczowe walki obronne stolicy.
Zdecydowano się też na zuchwałą ucieczkę z Kijowa do bazy operacyjnej w Lipsku. Bez wątpienia była to ryzykowna misja z oczywistego względu trwania wojny i zamkniętej przestrzeni powietrznej dla ruchu cywilnego nad Ukrainą. Rosyjskie samoloty może nie patrolują nieba nad Kijowem, ale do granicy z Białorusią jest około 100 kilometrów. To oznacza w zasięgu rakiet powietrze-powietrze R-37 i tych ziemia-powietrze z systemów S-300 i S-400. Tym bardziej że An-124 to maszyna z kategorii największych możliwych, a do tego niezdolna do gwałtownych manewrów i szybkiego lotu. Wielki cel, łatwy do wykrycia z dużych odległości. Lot na małej wysokości w takiej sytuacji może bardzo pomóc, bo samolot skryje się za horyzontem dla radarów stojących na ziemi w Białorusi i dalej w Rosji. Nie zapewni jednak niewykrywalności. Zawsze w powietrzu może się znaleźć latający radar A-50 albo myśliwiec przechwytujący w rodzaju MiG-31, który został wręcz stworzony do polowania na takie cele z dużej odległości.
Dodatkowym ryzykiem było to, że Rosjanie zawczasu będą wiedzieć o planach Ukraińców. Lotnisko Swiatoszyn jest otoczone domami, w tym wysokimi blokami widocznymi na nagraniach startu. Przygotowania do lotu na pewno były z nich widoczne, tak samo jak z kosmosu. Nie brakuje też współpracowników rosyjskich służb w ukraińskich instytucjach i firmach. Ryzyko dowiedzenia się przez Rosjan o planowanej operacji i zastawieniu pułapki było więc realne.
Frustracja w Rosji
Nic takiego się jednak nie stało. Antonow nie informował o żadnych problemach w drodze. Rosjanie najwyraźniej mocno zaspali i pozwolili Ukraińcom nie tylko uchować cenny samolot, lecz także odnieść sukces propagandowy. Frustrację tym faktem wyrażali sami rosyjscy blogerzy, w tym związany z rosyjskim lotnictwem wojskowym „Fighterbomber” z Telegrama. – Oczywiście to smutne wydarzenie. Zwłaszcza dla naszego wywiadu. I nie chodzi o to, że jest teraz w Niemczech, ale to, że byli w stanie nim wylecieć bez problemu – napisał. Inni blogerzy powszechnie wyrażali się podobnie. Zdziwieniem, frustracją i furią, jak to możliwe, że tak duży samolot mógł w środku słonecznego dnia wystartować i odlecieć z Kijowa.
Innym ryzykiem dla ukraińskiej załogi był fakt, że samolot po czterech latach w poważnej modernizacji nie mógł zostać normalnie sprawdzony i oblatany. Czyli nie mógł odbyć krótkiego lotu w okolicy, aby możliwie bezpiecznie zweryfikować działanie wszystkich systemów. Na nagraniu udostępnionym przez Antonowa widać, że maszyna wykonała przynajmniej jeden rozbieg na pasie i wyhamowała, co w pewnym podstawowym stopniu umożliwiło sprawdzenie działania zwłaszcza napędu, ale trudno to nazwać standardowym postępowaniem. Po tym krótkim teście ukraiński An-124 od razu poleciał do odległego o 1,2 tysiąca kilometrów Lipska. Tam na ziemi został przywitany salutem wodnym przez lotniskową straż oraz przez czekający już tłum pracowników Antonov Airlines.
Teraz maszyna dołączy do pięciu pozostałych An-124 stacjonujących w Lipsku (są tam też zatrzymane przez władze Niemiec trzy maszyny tego samego typu należące do rosyjskiej firmy Wołga-Dniepr). Ukraińskie ciężkie transportowce wykonują głównie loty komercyjne z nietypowymi dużymi ładunkami. Na przykład dopiero co w czerwcu jeden An-124 dostarczył francuski śmigłowiec wojskowy Super Puma na wyspę Reunion na Oceanie Indyjskim, w kwietniu inny przewiózł z Europy do USA moduł mieszkalny okołoksiężycowej stacji kosmicznej. Ukraińskie An-124 wykonują też loty z ładunkami wojskowymi na rzecz swojego kraju. Zdarzyło im się na przykład przewozić do USA uszkodzone wyrzutnie systemu HIMARS.
Latające olbrzymy
An-124 są jednymi z największych samolotów w historii. Do dzisiaj dzierżą tytuł seryjnie produkowanych maszyn mogących przewozić najcięższe ładunki, ważące prawie 150 ton. Mają przy tym bardzo obszerne ładownie o wymiarach 36 metrów długości, na 6,4 metra szerokości i 4,4 wysokości. Pozwala to zabierać nie tylko ciężkie, lecz także duże ładunki. Znacznie większe niż w klasycznych samolotach używanych przez linie cargo. To nisza rynkowa, która pozwala liniom Antonov Arlines funkcjonować. Dodatkowo wojna znacząco ograniczyła konkurencję ze strony linii Wołga-Dniepr, która ma 12 An-124. Dodatkowo 12 takich maszyn ma wojsko Rosji i jedną ma linia Maximus ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
An-124 zaczęto projektować w latach 70. w odpowiedzi na zapotrzebowanie wojska ZSRR na bardzo ciężki samolot transportowy. Amerykanie w tym czasie mieli już porównywalne C-5 Galaxy. Prace nad maszyną podjęło specjalizujące się w tej kategorii samolotów w ZSRR biuro Antonowa z Kijowa. Pierwszy lot odbył się w 1982 roku i dwa lata później zaczęto seryjną produkcję, ale tak naprawdę testy trwały niemal do końca lat 80. Maszyny powstawały w Kijowie i w zakładach w Uljanowsku (w obecnej Rosji). Intensywna produkcja trwała tylko do połowy lat 90. Potem na początku lat 2000. dokończono dwa An-124, które tkwiły nieukończone w kijowskich zakładach po rozpadzie ZSRR. Łącznie powstało 55 An-124. Na bazie tego projektu powstał też powiększony An-225, przeznaczony do transportu radzieckich wahadłowców kosmicznych Buran. Maszyna była największym samolotem transportowym świata. Uległa zniszczeniu podczas walk o lotnisko Hostomel w 2022 roku.