Ukraiński dziennikarz Witalij Mazurenko powiedział: – Retoryka i zachowania pana Nawrockiego to nie są zachowania prezydenckie, tylko zachowania „pachana”. Tak określa się w rosyjskich więzieniach przywódcę kryminalnego.
Słowa, które padły w programie Agnieszki Gozdyry w Polsat News, zapoczątkowały dyskusję o tym, gdzie kończy się wolność słowa a zaczyna znieważenie.
Witalij Mazurenko odczuł już pierwsze konsekwencje swoich słów – stracił pracę, a portal Obserwator Międzynarodowy, dla którego pracował, odciął się od niego. Na tym nie koniec, bo szef Kancelarii prezydenta RP stwierdził, że Mazurenko „powinien być z urzędu ścigany za publicznie znieważenie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. Za taki czyn grozi nawet do pięciu lat więzienia.
Poseł PiS Dariusz Matecki zapowiedział, że złoży w tej sprawie zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Do nas nic nie wpłynęło – mówi Interii prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Witalij Mazurenko a Karol Nawrocki. „Naganna wypowiedź”
Czy faktycznie możemy w tym przypadku mówić o znieważeniu? Zdaniem mecenasa Jacka Dubois, specjalizującego się w prawie karnym, mamy tutaj konflikt dwóch wartości. Z jednej strony jest prawo do wolności słowa, krytyki osób publicznych i komentowania ważnych społecznie spraw, a z drugiej prawo do poszanowania dobrego imienia i godności osoby krytykowanej.
– I o ile orzecznictwo strasburskie mówi, że osoba publiczna, polityk musi mieć szczególnie grubą skórę i są orzeczenia, które nawet dopuszczają posługiwanie się w krytyce słowem „idiota”, to jednak ta krytyka nie może naruszać pewnych granic – ocenia rozmówca Interii.
Dubois podkreśla, że sama krytyka jest elementem niezwykle pożytecznym, stanowi element kontroli władzy, która jest sprawowana przez społeczeństwo, jednak musi odbywać się w ramach pewnego dyskursu publicznego.
– To, co się stało, jest wyrazem radykalizacji języka w przestrzeni publicznej a to nie służy dyskusji merytorycznej tylko agresji – ocenia mecenas Dubois.
Zdaniem rozmówcy Interii użycie takich słów jest przekroczeniem granic. Wypowiedź ukraińskiego dziennikarza określa mianem „niepotrzebnej i nagannej”.
– Rozumiem przedmiot krytyki, ponieważ prezydent zachowuje się w sposób nieodpowiadający standardom wielu obserwatorów życia publicznego, zwłaszcza tych o demokratycznych poglądach. I tutaj prawo do krytyki jest jak najbardziej słuszne, ale można to prawo wyrazić poprzez merytoryczne zarzuty – podkreśla Jacek Dubois.
Czy zdaniem specjalisty od prawa karnego porównanie prezydenta do przywódcy kryminalnego w rosyjskim więzieniu jest zniesławieniem?
– Nie uważam natomiast, że wypowiedz wyczerpuje znamiona artykułu 135 k.k., który mówi o znieważeniu głowy państwa. Wypowiedz zawiera ocenę zachowań i porównanie do negatywnych wzorców, jednak w mojej ocenie to jedynie przekroczenie w zakresie formy a nie czyn karalny. To po prostu radykalna ocena zachowania nieakceptowanego przez krytykującego, jego opinia i protest a nie działanie w celu znieważenia – mówi Dubois.
Nazwał prezydenta „debilem”. Został uniewinniony
Podobna sytuacja miała miejsce w Polsce w 2020 roku, kiedy to pisarz Jakub Żulczyk nazwał prezydenta Andrzeja Dudę „debilem”. Sprawa skończyła się przed sądem, a ostateczny finał znalazła w maju 2023 roku. Żulczyk uniknął kary ze względu na to, że czyn, którego się dopuścił, miał znikomą szkodliwość społeczną.
– Są to sytuacje zbliżone. W obydwu sprawach została sformułowana radykalna krytyka i była forma zamanifestowania protestu przeciw złym działaniom przedstawicieli władzy – mówi mecenas Jacek Dubois i podkreśla, że wyrok w sprawie Żulczyka był zgodny z jego oceną.
– Wychodziłem z założenia, że to była opinia, którą co prawda można było wyrazić w innej formie, natomiast sama wypowiedź nie stanowiła czynu karnego, bo mieściła się w prawie do krytyki działań krytykowanego. Czasem krytyka wymaga dosadności i tam okoliczności takiej dosadności wymagały – analizuje.
Zdaniem mecenasa, w przypadku ukraińskiego dziennikarza jego wypowiedź była wynikiem emocji związanych z decyzjami prezydenta, jednak powinien się posługiwać argumentami merytorycznymi, a nie odwołującymi się do gwary więziennej.
Ostateczną decyzję w sprawie ukraińskiego dziennikarza podejmie jednak sąd, o ile ta trafi na wokandę.
Paulina Sowa ([email protected]), współpraca: Dawid Serafin