W skrócie
-
Kreml oskarża Europę o przygotowywanie się do wojny z Rosją, wskazując Polskę jako przykład kraju zwiększającego budżet wojskowy.
-
Dmitrij Pieskow krytykuje silne promilitarystyczne nastroje w Europie i twierdzi, że prowadzą one do szkód gospodarczych.
-
Serbia oficjalnie potępia rosyjską agresję na Ukrainę, lecz utrzymuje relacje z Moskwą i nie uczestniczy w sankcjach.
– Rzeczywiście istnieją silne nastroje promilitarystyczne. Kraje Europy zwiększają budżety wojskowe, niektóre kraje – takie jak Polska – podniosły je już do 5 proc. Inne podążają tą drogą, choć to je niszczy. Prowadzi to do przeciążenia gospodarki, a w perspektywie średnioterminowej będzie miało poważniejsze konsekwencje. Taka atmosfera jest i jest ona zła – stwierdził rzecznik Kremla.
Dodał, że „Moskwa zawsze rozumiała, że takie zagrożenie istnieje”, dlatego „podjęto wszelkie środki w celu zabezpieczenia jej interesów i bezpieczeństwa”.
Wojna w Ukrainie. Europa obawia się zapędów Rosji
Słowa Piskowa to pokłosie ostatnich wypowiedzi, jakie przetaczają się przez Europę.
– Wojna między Europą a Rosją staje się coraz bardziej prawdopodobna – komentował na antenie Pink TV prezydent Serbii Aleksandar Vučić. – Jesteśmy między młotem a kowadłem. Musimy nadal wzmacniać armię. Zbroić się mądrze. I musimy nadal intensywnie inwestować, aby móc bronić naszego kraju – dodał.
W podobnym tonie wypowiedział się także szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Francji, Fabien Mandon. Generał stwierdził, że armia francuska musi być gotowa na ewentualną wojnę z Moskwą w ciągu najbliższych 3-4 lat.
Słowa przedstawicieli europejskich są odniesieniem do zapędów Rosji w regionie. Narracja Kremla, jakoby to Europa prowokowała Rosję do działania to stały mechanizm propagandowy Kremla.
Jak wielokrotnie ostrzegali eksperci, m.in. z Instytutu Studiów nad Wojną, rozprzestrzenianie takich informacji to „faza zero” konfliktu z Zachodem.












