-
Rosja rekrutuje Kubańczyków i obywateli innych krajów, aby walczyli po jej stronie w wojnie z Ukrainą. Cudzoziemcom oferuje się znacznie wyższe wynagrodzenia niż w ich ojczyznach.
-
Według szacunków liczba Kubańczyków walczących po stronie Moskwy może niedługo sięgać 25 tysięcy, co oznacza, że grupa ta stanie się największą zagraniczną siłę bojową Kremla.
-
Rekrutowanie cudzoziemców ma dla Rosji wymiar polityczny i jest okazją dla sojuszników do zdobycia doświadczenia bojowego oraz środków finansowych.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Rosja coraz bardziej polega na obcokrajowcach, rekrutując do wojny z Ukrainą rekordową liczbę Kubańczyków, Koreańczyków z Północy, czy też migrantów z Afryki i Azji Środkowej.
„To, co zaczęło się jako regionalna inwazja, przerodziło się w wielonarodową kampanię autorytaryzmu przeciwko Ukrainie” – pisze „Forbes”.
Według magazynu dla Moskwy jest to sposób na kontynuowanie wojny bez ryzyka sprzeciwu własnych obywateli, a dla sojuszników Kremla – okazja do zdobycia doświadczenia bojowego w nowoczesnej sztuce wojennej.
Ukraińscy urzędnicy twierdzą, że wkrótce po stronie Rosji może walczyć nawet 25 tys. Kubańczyków, co uczyni ich największą zagraniczną grupą na polu bitwy, przewyższającą liczbą nawet Koreę Północną – informuje gazeta.
Wojna w Ukrainie. Rosja rekrutuje Kubańczyków. Obiecują „astronomiczne” pieniądze
Autor artykułu zauważa, że dla wielu Kubańczyków „atrakcyjność” udziału w wojnie opiera się na korzyściach finansowych. Żołnierzom obiecuje się wynagrodzenie sięgające dwóch tysięcy dolarów miesięcznie, co jest kwotą znacznie wyższą niż pensje w kraju.
Według źródeł „Forbesa” tysiące ludzi podpisało kontrakty z rosyjskim wojskiem, inni zaś twierdzą, że zostali rzekomo zwabieni obietnicą pracy na budowie i podstępem wysłani do okopów.
Cristina Lopez-Gottardi, adiunkt w Centrum Millera na Uniwersytecie Wirginii, analizuje, że Kuba przeżywa obecnie poważny kryzys gospodarczy i energetyczny. Średnie wynagrodzenie wynosi około 20 dolarów, więc fundusze obiecane Kubańczykom przez Rosję zdają się być „astronomiczne”.
Magazyn zauważa, że choć Hawana zaprzecza bezpośredniemu zaangażowaniu w cały proceder, analitycy twierdzą, że taka skala przedsięwzięcia nie byłaby możliwa bez milczącej zgody tamtejszych władz.
„Rosji nie brakuje żołnierzy”. Eksperci o motywach Putina
Ukraińska parlamentarzystka Ołeksandra Ustinowa uważa, że zaangażowanie kontyngentów wojskowych z Kuby czy Korei Północnej to gest polityczny, a nie oznaka niedoboru rosyjskich zasobów.
– Rosja zwerbowała około 20 tys. Kubańczyków; ponad tysiąc z nich już walczy w Ukrainie, a my zabiliśmy około 40. Mamy ich paszporty jako dowód. Chodzi o to, żeby pokazać, że (Rosjanie – red.) mają wiarygodnych partnerów – mówiła w sierpniu Ustinowa.
Według parlamentarzystki świat dzieli się coraz bardziej na kraje demokratyczne i reżimy autorytarne, do których zaliczają się Rosja, Iran czy Korea Północna. Autorzy artykuły przekonują jednak, że motywy działania władz Kuby są zarówno ekonomiczne, jak i ideologiczne.
– Kubańscy żołnierze otrzymują niezwykle wysokie pensje. Jeśli umrą, ich wdowy się wzbogacą. Jeśli przeżyją, staną się bogatymi bohaterami. W każdym razie Kuba otrzymuje bardzo potrzebne pieniądze, a reżim może sobie za to przypisać zasługi – wyjaśnił Oleksandr Motyl, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Rutgersa.
Zdaniem eksperta Hawana może również dążyć do wzmocnienia swojej „rewolucyjnej” reputacji, a otwarta solidarność z Moskwą mogłaby „uderzyć w dumę Waszyngtonu”. Jednocześnie profesor uważa, że takie posunięcie świadczy również o słabości Rosji.
– Rekrutacja żołnierzy z obszarów takich jak Kuba, Korea Północna, Afryka i Azja Środkowa jest oznaką słabości, a może nawet desperacji. Putin widzi, że Rosjanie są coraz mniej skłonni ginąć na próżno, więc pozwala obcokrajowcom walczyć i ginąć w ich miejsce – stwierdził Motyl.
Rosja rekrutuje nie tylko u sojuszników. Szantaże i groźby
Do lipca 2025 r. cudzoziemcy stanowili 49 proc. bojowników, którzy walczyli po stronie Rosji i dostali się do niewoli. W 2022 r. odsetek ten wynosił 1 proc.
Według Serhija Kuzana, szefa ukraińskiego Centrum Bezpieczeństwa i Współpracy, bez rekrutacji za granicą Moskwa prawdopodobnie nie byłaby w stanie prowadzić działań ofensywnych.
„Forbes” zauważa, że Rosja w ostatnim czasie sięga poza swoich stałych sojuszników.
Jak ujawniały media, Kreml zmusił tysiące afrykańskich studentów i pracowników migrujących do wstąpienia do armii. Jeśli odmówili, grożono im deportacją. Dziesiątki pojmanych rekrutów z Kamerunu, Senegalu i Zimbabwe zeznało, że obiecano im pracę, a następnie – po tygodniu szkolenia – wysłano ich na pole bitwy.
„To uzależnienie od zagranicznych bojowników wykracza poza zasoby ludzkie. Podkreśla pogłębiającą się współpracę militarną Rosji, Korei Północnej, Iranu, Wenezueli, a teraz także Kuby – reżimów, które wymieniają się bronią, technologią i doświadczeniem bojowym” – pisze gazeta.
Wojna w Ukrainie „wspólnym poligonem”? Nie chodzi tylko o Rosję
Ukraińscy analitycy uważają, że dzięki takiemu „partnerstwu”, pole bitwy w Ukrainie zamienia się we „wspólny poligon dla autorytarnych sił zbrojnych”.
Według założyciela i prezesa Peace Through Strength Institute Billa Cole’a partnerzy Rosji bardzo chcą wziąć udział w takiej „akcji”.
– Putin nie odczuwa braku zasobów ludzkich, właśnie powołał do wojska kolejne 130 tys. ludzi. Partnerzy Rosji chcą w tym uczestniczyć. Koreańczycy z Północy, Kubańczycy i Chińczycy są tam nie tylko po to, by walczyć po stronie Rosji, ale także po to, by zdobyć doświadczenie w nowoczesnej walce, zwłaszcza w użyciu dronów – wyjaśnił.
Według niego jest to zagrożeniem, ponieważ cudzoziemcy uczą się walczyć „w pierwszej na świecie wojnie na dużą skalę z użyciem dronów”:
– Nie chodzi tylko o siłę Rosji, ale także o to, aby jej partnerzy zdobyli umiejętności bojowe, które będą mogli wykorzystać w innych konfliktach w Europie, Ameryce Łacińskiej i Azji – wyjaśnił ekspert.
„Forbes” podsumowuje, że dla Kremla sprowadzenie kubańskich i północnokoreańskich żołnierzy to wygodny sposób na prowadzenie wojny w celu osłabienia opozycji w Rosji. Jednocześnie dla partnerów Moskwy jest to okazja do poznania i wykorzystania doświadczeń współczesnej wojny z użyciem choćby dronów.