-
Donald Trump coraz głośniej okazuje swoją frustrację wobec Władimira Putina, łagodząc przy tym nieco retorykę wobec Ukrainy.
-
„Financial Times” opisuje, że Trump stawia na ostry ton, mając dość działań Kremla, jednak nie oznacza to realnej zmiany polityki na korzyść Kijowa.
-
Eksperci wskazują, że sceptycyzm co do pomocy militarnej USA dla Kijowa w administracji Trumpa jest „głęboko zakorzeniony”.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W swojej nowej publikacji dziennikarze „Financial Times” zauważają, że Donald Trump łagodzi w ostatnich dniach swoją retorykę dotyczącą roli Ukrainy w konflikcie z Rosją, ale wciąż nie ma pewności, czy poskutkuje to konkretnym wsparciem dla Kijowa.
Powołując się na ostatnie niepochlebne komentarze prezydenta USA pod adresem Putina, autorzy stwierdzają, że frustracja Białego Domu osiągnęła już punkt krytyczny, czego najlepszym wyrazem są sygnały wysyłane przez Trumpa i decyzja o dostarczeniu Ukraińcom dodatkowej broni defensywnej, w tym systemów obrony Patriot.
Tylko w ostatnim tygodniu Trump zasygnalizował gotowość do przyjęcia znacznie surowszych sankcji wobec Moskwy i obiecał wydać w poniedziałek „ważne oświadczenie” w sprawie wojny. Szczegółów jednak nie zdradził.
– Putin mówi mnóstwo bzdur. Zawsze jest bardzo miły, ale okazuje się, że to nic nie znaczy – stwierdził republikanin.
Wojna w Ukrainie. Media: Trump jest sfrustrowany działaniami Putina
Gniew Trumpa oznacza znaczącą zmianę tonu Białego Domu. Pierwsze miesiące swojej drugiej kadencji amerykański przywódca spędził bowiem na zrzucaniu winy za konflikt na Wołodymyra Zełenskiego, co jaskrawo pokazała reprymenda, jakiej udzielił ukraińskiemu prezydentowi w Gabinecie Owalnym pod koniec lutego.
Od tego czasu Trump jest coraz bardziej niezadowolony z nieustępliwości Rosji w rozmowach na temat ewentualnego zawieszenia broni, które to utorowałoby drogę do długoterminowego rozwiązania konfliktu.
– Jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek od nałożenia nowych środków finansowych lub wywarcia presji na Putina – oświadczyła ostatnio Kristine Berzina, dyrektor zarządzająca German Marshall Fund of the US.
„FT” tonuje jednak entuzjazm, twierdząc, że choć głośne niezadowolenie Trumpa łagodzi obawy, iż Waszyngton porzuci Ukrainę, wcale nie musi to oznaczać głębokiej zmiany na korzyść Kijowa.
– To strzał w kolano Rosji i Putina, że ma już dość bycia zwodzonym, ale to nie oznacza, że USA nagle staną się jeszcze ważniejszym sojusznikiem i zwolennikiem Ukrainy – oceniała na łamach gazety Max Bergmann z waszyngtońskiego think tanku Center for Strategic and International Studies.
Wojna w Ukrainie. Waszyngton zwróci się ku Kijowowi?
Podczas czerwcowego szczytu NATO prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski miał przekazać partnerom, że jego „najwyższym priorytetem” jest zapewnienie pomocy w obronie ukraińskich miast przed atakami Rosji, sugerując jednocześnie, że nadal prosi o Patrioty.
Z kolei w swoim piątkowym wieczornym wystąpieniu przywódca dał jasno do zrozumienia, że geopolityczny wiatr zmienia kierunek na korzyść Ukrainy.
– Otrzymaliśmy sygnały polityczne na najwyższym szczeblu – dobre sygnały, szczególnie ze Stanów Zjednoczonych i od naszych europejskich przyjaciół – mówił.
Tymczasem w przyszłym tygodniu do Kijowa przyleci wysłannik Trumpa Keith Kellogg.
I choć retoryka Trumpa wzbudziła w Europie pewne nadzieje na potencjalną zmianę jego nastawienia, dwóch wysokich rangą urzędników zaangażowanych w negocjacje z Waszyngtonem stwierdziło, że wciąż niewiele jest namacalnych dowodów na to, że Biały Dom przyjmuje bardziej prokijowskie stanowisko.
Dla zachodnich sojuszników Ukrainy tajemnicą nie jest, że dla Trumpa głównym partnerem negocjacyjnym wciąż jest Putin. Pojawiają się też głosy, że choć Patrioty mają kluczowe znaczenie dla zdolności obronnych Ukrainy, nie wpłyną one na zdolność do kontrataku i zmianę dynamiki wojny.
– Powiedziałabym, że oświadczenie Trumpa jest prawdopodobnie bardziej wyrazem jego frustracji wobec Putina niż sympatii do Zełenskiego czy poparcia dla Ukrainy – stwierdziła na łamach „FT” Rachel Rizzo, starsza badaczka w Centrum Europejskim Atlantic Council.
„Putin nie jest zainteresowany pokojem”
Inną kwestią jest to, że prezydent Ukrainy odnosi coraz większe sukcesy w „zarządzaniu kontaktem z Trumpem”. Po konfrontacji w Białym Domu premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer i prezydent Francji Emmanuel Macron doradzili podobno Zełenskiemu, jak zmienić podejście do prezydenta USA, chwaląc go i dziękując za udzielone wsparcie.
„Prezydent Ukrainy wciąż ma do czynienia z administracją, w której głęboko zakorzeniony jest sceptycyzm co do pomocy Kijowowi – zarówno ze strony urzędników, którzy uważają, że USA powinny skupić się bardziej na Azji niż na Europie, jak i tych, którzy z filozoficznego punktu widzenia są nieinterwencjonistami” – czytamy.
Analitycy wypowiadający się dla gazety twierdzą, że administracja Trumpa cechuje się wielką niekonsekwencją i nie potrafi do końca wywrzeć presji na Rosję.
W tym tygodniu sekretarz stanu Marco Rubio spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem w Malezji. Nie doszło jednak do przełomu.
Rubio powiedział dziennikarzom, że Rosja przyjęła inne „podejście”, ale nie podał żadnych szczegółów. – Nie nazwałbym tego czymś, co gwarantuje pokój – stwierdził.
Rosyjski minister spraw zagranicznych jasno dał do zrozumienia, że Kreml nie jest gotowy zrezygnować z żadnego z żądań Putina.
– Już od pierwszych rozmów po inauguracji było oczywiste, że Putin nie jest zainteresowany pokojem, chyba że na swoich warunkach. Uważa, że może wygrać wojnę – powiedział Aleksandr Gabujew, dyrektor Centrum Carnegie Rosja-Eurazja w Berlinie.
Źródło: „Financial Times”