– Zadzwoniłem do prezydenta Putina i rozpocząłem przygotowania do spotkania między nim a prezydentem Zełenskim – oznajmił 18 sierpnia podczas narady z europejskimi liderami w Białym Domu Donald Trump. Amerykański prezydent podkreślił, że ze strony jego administracji sprawą zajmą się wiceprezydent J.D. Vance, sekretarz stanu Marco Rubio oraz specjalny wysłannik Białego Domu ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff.
Plan gry był następujący: w ciągu dwóch tygodni od szczytu w Waszyngtonie – czyli do 1 września – przywódcy Ukrainy i Rosji spotkają się w cztery oczy, żeby omówić wstępne warunki zawarcia pokoju. Potem miało dojść do kolejnego spotkania, tym razem trójstronnego, z udziałem prezydenta Trumpa. Europejscy liderzy apelowali natomiast o organizację spotkania czterostronnego, na którym obecni byliby również przywódcy ze Starego Kontynentu.
Spotkanie? Jakie spotkanie? Ławrow: Nie jest zaplanowane
Jak przekazał swoim europejskim partnerom Donald Trump, rosyjski dyktator wstępnie zgodził się na spotkanie z ukraińskim prezydentem. Jednak już po niespełna dobie szef rosyjskiego MSZ zaczął piętrzyć pierwsze problemy.
– Jesteśmy gotowi na wszelkie formaty. Ale jeśli chodzi o spotkania na najwyższym szczeblu, należy je bardzo dokładnie przygotować na wszystkich poprzedzających etapach, aby szczyty nie doprowadziły do pogorszenia sytuacji i nie zakończyły negocjacji, które jesteśmy gotowi kontynuować – zakomunikował Siergiej Ławrow.
Dla europejskich przywódców był to pierwszy znak, że planowane spotkanie obu prezydentów będzie trudne do zrealizowania. Taktycznie grają jednak w grę Donalda Trumpa – deklarują wiarę w jego zapewnienia, że Władimir Putin też chce zakończenia wojny. W rzeczywistości czekają jednak na kolejne wymówki i uniki Putina, które w końcu doprowadzą Trumpa na skraj cierpliwości. Po jego przekroczeniu – kalkulują Europejczycy – amerykański polityk wyzbędzie się złudzeń co do prawdziwych zamiarów Kremla i obierze dużo ostrzejszy kurs wobec Rosji.
Wiele wskazuje na to, że Europejczycy znów mieli rację co do celów i chęci Putina. Dobitnie świadczą o tym słowa Ławrowa z wyemitowanego 24 sierpnia wywiadu dla telewizji NBC News. – Nie ma zaplanowanego spotkania – tak szef rosyjskiej dyplomacji skomentował kwestię bezpośrednich rozmów Putina z Wołodymyrem Zełenskim. I dodał: – To są spekulacje rozpowszechniane przede wszystkim przez samego Zełenskiego i jego europejskich sponsorów.
Format rozmów pomiędzy przywódcami jest najefektywniejszym sposobem osiągnięcia postępu
W rozmowie z NBC News Ławrow zaproponował kontynuację rozmów rosyjsko-ukraińskich w formacie stambulskim, które miałyby mieć rangę i być czymś w rodzaju przygotowania do spotkania Putina z Zełenskim. Spotkania, którego agenda – w ocenie Ławrowa – „nie jest wcale gotowa”. Nie obyło się też bez oskarżeń pod adresem Europy i Ukrainy, które – w ocenie Kremla – podczas pokojowego szczytu w Waszyngtonie chciały zaszkodzić efektom rozmów Putina z Trumpem na Alasce.
Zełenski przerzuca presję na Kreml
Na uwagę zasługuje też to, że Ławrow w typowym dla Kremla i znanym z przeszłości stylu zaczął dyskredytować Wołodymyra Zełenskiego, określając go jako „de facto szefa reżimu”. – Jeśli chodzi o podpisanie legalnych dokumentów (w sprawie pokoju), wszyscy będą musieli zgodzić się co do tego, że osoba to podpisująca ma prawowity status, a zgodnie z konstytucją Ukrainy Zełenski nią nie jest – ocenił szef MSZ Rosji.
Przede wszystkim, nie ma wątpliwości konstytucyjnych wobec legitymacji Zełenskiego jako prezydenta Ukrainy. To prawda, że wybory prezydenckie powinny były odbyć się wiosną 2024 roku, ale ze względu na trwającą wojnę zostały przełożone. Wedle ukraińskiej konstytucji, w tego rodzaju sytuacji wyższej konieczności kadencja urzędującego prezydenta jest przedłużana do czasu przeprowadzenia wyborów.
Dezawuowanie Zełenskiego przez Kreml to nie złośliwość czy, tym bardziej, przypadek. To konkretny i precyzyjnie realizowany od lat polityczny plan Władimira Putina i jego otoczenia. Jednym z głównych założeń Kremla w kontekście inwazji na Ukrainę było zainstalowanie w Kijowie marionetkowego wobec Rosji rządu. Odmawianie polityczno-społecznej legitymacji administracji Zełenskiego jest jednym z fundamentów tej wojny i zalicza się do tego, co Putin nazywa „pierwotnymi przyczynami konfliktu”.
To kluczowe do zrozumienia strategii Kremla, w której spotkanie twarzą w twarz Putina z Zełenskim byłoby zalegitymizowaniem ukraińskiego prezydenta przez Rosję. Tym samym, wytrąceniem sobie z rąk jednego z głównych argumentów do kontynuowania wojny. Putin i jego ludzie nie mają na to najmniejszej ochoty. Dlatego rosyjski dyktator mógłby na spotkanie z Zełenskim zgodzić się tylko w jednym wypadku – odebrania kapitulacji Ukrainy i realizacji wojennych celów Kremla.

Na to na razie się jednak nie zanosi, bo choć Rosja ma przewagę na froncie, to od realizacji wszystkich swoich planów jest nadal niezmiernie daleko. Kreml musi też w swoich działaniach kalkulować potencjalną reakcję Stanów Zjednoczonych. Donald Trump już niejednokrotnie groził Rosji potężnymi sankcjami gospodarczymi, jeśli Kreml nie będzie chciał realnie partycypować w dążeniu do pokoju. Na razie Rosja gra na czas i sprawdza, ile cierpliwości zostało jeszcze Trumpowi.
Sam Zełenski, doskonale świadomy strategii Kremla, wydaje się grać w grę Trumpa i sygnalizuje gotowość do natychmiastowego spotkania z Putinem. Podczas obchodów Dnia Niepodległości Ukrainy ocenił, że „format rozmów pomiędzy przywódcami jest najefektywniejszym sposobem osiągnięcia postępu”. Tym samym przerzuca presję na stronę Rosji i patrzy, jak na jej kolejne wymówki zareaguje Trump.
Wycofanie, sankcje, ataki na Rosję. Trump kluczy ws. negocjacji
Tymczasem Donald Trump pozostaje wielką niewiadomą. 21 sierpnia brytyjski „The Guardian” podał, powołując się na swoje źródła w Białym Domu, że amerykański prezydent wycofuje się z negocjacji pokojowych między Ukrainą i Rosją. Wszystko po to, żeby w przyszłości, już po dwustronnym spotkaniu Władimira Putina z Wołodymyrem Zełenskim, móc być bezstronnym i cieszyć się zaufaniem obu stron jako mediator.
Nie ma zaplanowanego spotkania. (…) To są spekulacje rozpowszechniane przede wszystkim przez samego Zełenskiego i jego europejskich sponsorów
– Zdaniem Trumpa kolejnym etapem działań na rzecz zakończenia wojny na Ukrainie pozostaje dwustronne spotkanie prezydenta Rosji Władimira Putina z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim – przekazało brytyjskiemu dziennikowi jedno ze źródeł w otoczeniu amerykańskiej głowy państwa. Jeden z wysokich rangą amerykańskich urzędników miał określić tę strategię prezydenta jako „poczekamy i zobaczymy”.
Z kolei 20 sierpnia pytany w radiu WABC o dalszy rozwój wypadków, Trump powiedział: – Chcę po prostu zobaczyć, co się wydarzy na spotkaniu. Oni są w trakcie jego ustalania i zobaczymy, co się stanie.
22 sierpnia Trump rozmawiał jednak z reporterami w Białym Domu i przyjął jeszcze inne stanowisko wobec negocjacji pokojowych. [Jeśli w ciągu dwóch tygodni nic się nie wydarzy – przyp. red.] podejmę decyzję, co zrobimy. To będzie bardzo ważna decyzja. I to będą albo potężne sankcje lub potężne cła [na Rosję – przyp. red.], albo i to, i to. Albo zdecyduję, że nie robimy nic i mówimy, że to nie nasza walka – stwierdził amerykański przywódca.
Tę wypowiedź Trumpa warto osadzić w kontekście, którym jest jeden z jego wpisów na platformie społecznościowej Truth Social. 21 sierpnia prezydent Stanów Zjednoczonych skrytykował zakaz używania przez Ukrainę amerykańskiej broni do ataków na terytorium Rosji. „Bardzo trudno, jeśli nie niemożliwe, jest wygrać wojnę bez ataku na kraj najeźdźcy. To tak, jakby świetna drużyna sportowa miała fantastyczną obronę, ale nie mogła grać w ataku. Nie ma szans na zwycięstwo! Tak samo jest z Ukrainą i Rosją (…) Przed nami ciekawe czasy” – czytamy.
Po tym, jak Putin wyjechał z tarczą ze szczytu na Alasce, Trump zdaje się coraz dobitniej rozumieć, że rosyjski dyktator pogrywa sobie z nim od kilku miesięcy i publicznie go ośmiesza, deklarując jedno w rozmowach telefonicznych i twarzą w twarz, a potem robiąc coś zupełnie innego. Dlatego od marchewki przechodzi do kija i grozi Rosji bezpośrednimi atakami na jej terytorium, a także potężnymi tzw. sankcjami wtórnymi na kraje handlujące rosyjskimi surowcami energetycznymi.
W jednym z Trump ma absolutną rację – przed nami ciekawe czasy. Bo niezależnie od tego, jak potoczą się sprawy, wiele powinno wyjaśnić się już do 1 września.