-
Rodzina zmarłego z Wrocławia odkryła pomyłkę w zakładzie pogrzebowym, gdy zamiast ciała ojca, jego córka w trumnie zobaczyła kobietę.
-
Jak informują media, firma pogrzebowa nie poczuwa się do winy ani nie przeprosiła bliskich, tłumacząc sytuację jako przypadek.
-
Rodzina domaga się oficjalnych przeprosin.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
O sprawie informuje „Gazeta Wyborcza”. Według ustaleń 69-latek z Wrocławia zmarł we własnym mieszkaniu z przyczyn naturalnych. Po zwłoki przyjechała współpracująca z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej firma pogrzebowa.
Wszystko dlatego, że w dniu, w którym stwierdzono zgon, instytucja nie zdołała skontaktować się z bliskimi zmarłego. Gdy przyszło do identyfikacji zwłok, okazało się, że w zakładzie pogrzebowym doszło do tragicznej pomyłki.
Wrocław. Tragiczna pomyłka przed pogrzebem
Jak podaje „Wyborcza”, w trakcie uroczystości pogrzebowych rodzina mężczyzny przeżyła szok. Jedną osobę spośród bliskich zaproszono do tego, by potwierdzić tożsamość zmarłego.
– Weszła Marta, moja bratanica z mężem. Od razu się zdziwili, bo trumna była drewniana, a nie taka przeznaczona do kremacji. Ale kiedy kaplicowy otworzył trumnę, bratanica przeżyła szok. Była w niej kobieta w różowej garsonce – relacjonowała gazecie siostra zmarłego.
Jak czytamy, rodzina, nie zwlekając, zainterweniowała u pracowników firmy pogrzebowej, ale poza obietnicami ws. wyjaśnienia sprawy, nie udało jej się uzyskać wytłumaczenia, jak mogło dojść do pomylenia ciał.
W pewnym momencie na cmentarz z dużą prędkością wjechał dostawczy samochód z ciałem zmarłego. Rodzina uważa, że ostatnie pożegnanie zostało przygotowane naprędce. Ma także żal, bo przez opóźnienia kremację przeprowadzono w innym zakładzie, niż planowali bliscy.
Pomyłka w zakładzie pogrzebowym. „Proszę złożyć reklamację”
Według ustaleń siostra zmarłego nie chciała zbagatelizować sprawy i udała się na rozmowę do przedsiębiorstwa pogrzebowego. Nie usłyszała jednak żadnych wyjaśnień, przeprosin, a jedynie zapewnienie, że „takie pomyłki się zdarzają”.
– Usłyszałam: „Proszę złożyć reklamację tak, jak się składa reklamację na parę butów” – powiedziała w rozmowie z dziennikiem.
Firma całe zajście tłumaczy awarią samochodu i zaprzecza, jakoby potraktowała sprawę bez należytej staranności. Rodzina chce natomiast wydania przez firmę oświadczenia z przeprosinami, na co przedsiębiorstwo się nie godzi. Zakład odrzuca też roszczenia finansowe bliskich. Jest gotowy, aby spór rozstrzygnął sąd.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”