Niestety, kontekst jest w głównej mierze mało pozytywny, bo o Wrocławiu zrobiło się głośno – ale obrazki płynące z dolnośląskiego miasta – miały charakter mało sportowy. Doszło bowiem do regularnej bitwy pomiędzy kibicami angielskiej Chelsea FC i hiszpańskiego Realu Betis, w którą wmieszały się służby mundurowe. Wrocławski Rynek trafił do przekazów serwisów informacyjnych, widać było m.in. armatkę wodną policji, fruwającej krzesła i stoliki z ogródków restauracyjnych, itd.
Wrocław po rozróbie kibiców na Rynku. Trwa sprzątanie miasta
Niespokojnie było zarówno z wtorku na środę, o czym informowaliśmy, jak i w trakcie dnia meczowego, ale jeszcze na długo przed rozpoczęciem wydarzenia. Dodatkowo, choć finał Ligi Konferencji UEFA rozpoczynał się o godzinie 21:00, już w samo południe na Rynku – oddalonym w dużej odległości od stadionu – dochodziło do ostrych starć wspomnianych grup i aktów wandalizmu.
Jak sytuacja wygląda już w czwartek, po finałowych emocjach?
„W lokalach gastronomicznych zniszczone zostały meble i naczynia. Potłuczone szkło, puste butelki i puszki, a do tego kartony po jedzeniu, to wszystko rano leżało na płycie wrocławskiego Rynku. Sprzątaniem od godziny 6:00 zajmowali się pracownicy firmy wynajętej przez miasto” – czytamy w tekście „Gazety Wrocławskiej”.
Wygląda zatem na to, że najgorszej już za Wrocławiem. Z pewnością to duża, niezbyt przyjemna, lekcja na przyszłość. Z jednej strony wydarzenie sportowe, które z pewnością sprawiło, że polskie miasto znalazło się w centrum uwagi. Z drugiej jednak, podliczając wszystkie straty, jakie poniosły m.in. lokale gastronomiczne na Rynku, można zadać otwarte pytanie: Czy dało się zrobić coś więcej dla zabezpieczenia ostatnich dni?
Liga Konferencji: Chelsea z pucharem. Pogrom w finale we Wrocławiu
Rywalizacja sportowa na wrocławskim stadionie została rozstrzygnięta na korzyść piłkarzy Chelsea FC. Londyński zespół wykazał się sporą wytrzymałością. Po pierwszej połowie na prowadzeniu byli bowiem zawodnicy Realu Betis. Hiszpański zespół prowadził 1:0, a miał szanse na nawet więcej niż jedno trafienie.
Sytuacja odwróciła się jednak w drugich 45. minutach. Londyńczycy udowodnili, że mają przede wszystkim bardzo szeroką kadrę, wypełnioną wartościowymi piłkarzami. Przykład? Wprowadzony w drugiej części Jadon Sancho był autorem jednego z czterech(!) goli wbitych Betisowi.
Bohaterem finału był za to Cole Palmer. Niezwykle utalentowany Anglik nie wpisał się na listę strzelców, ale popisał się dwoma asystami, które mocno przyczyniły się do szybkiego odwrócenia wyniku z 0:1 na 2:1 w odstępie zaledwie pięciu minut, pomiędzy 65. a 70. minutą spotkania.