– Na pewno to decydujące trzy dni. Będą mieć ogromny wpływ na końcowe rozstrzygnięcie – mówi Interii jeden ze sztabowców Platformy Obywatelskiej, gdy pytamy o wagę politycznych wydarzeń zaplanowanych na ten weekend.
Stawka? Najwyższa z możliwych. Rafał Trzaskowski nie walczy bowiem wyłącznie o swoją wymarzoną prezydenturę, ale również – o czym dopiero co pisaliśmy na łamach Interii – o być albo nie być rządu Donalda Tuska i całej Koalicji 15 Października.
– Jeśli się nie uda, to i tak wszyscy jesteśmy pozamiatani. Rafał będzie politycznie skończony, nic wielkiego więcej go nie czeka. Dokończy kadencję prezydenta Warszawy, ale to tyle. Sztab i ekipa od kampanii też będą spalone, nikt w Platformie już nam nie zaufa – tak stawkę drugiej tury opisuje jeden ze współpracowników prezydenta Warszawy.
Różnica między zwycięstwem a porażką najpewniej wykuje się w ten weekend, który jest naszpikowany kluczowymi z punktu widzenia sztabowców wydarzeniami. W piątek Trzaskowski zmierzy się z Karolem Nawrockim w debacie jeden na jeden. Dzień później pojedzie do Torunia spotkać się ze Sławomirem Mentzenem i przekonywać do siebie jego wyborców. Weekend zwieńczy „Wielki Marsz Patriotów” w Warszawie. W zamyśle rządzących ma on obudzić elektorat obozu władzy i zapewnić w drugiej turze frekwencję porównywalną z tą z wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Wówczas do urn poszło 74,38 proc. uprawnionych do głosowania.
Piątek, czyli ustawka z Nawrockim
Weekend otworzy debata jeden na jeden obu kandydatów, transmitowana przez trzy największe telewizje. To debata przełomowa, bo na zupełnie innych zasadach niż dotychczasowe starcia tego typu. Pytań nie będą zadawać politykom dziennikarze. Będą to robić sami kandydaci. Jedynym dziennikarzem biorącym aktywny udział w wydarzeniu będzie Jacek Prusinowski z „Super Expresu”, ale jego rola ograniczy się do moderowania dyskusji między Rafałem Trzaskowskim i Karolem Nawrockim.
– Debata będzie bardziej dynamiczna, ciekawsza i z pewnością pozwoli kandydatom mocniej odnosić się do siebie nawzajem, co będzie ciekawe, pokaże nie tylko różnice w poglądach, ale i w reakcjach. Debata „Super Expressu” przed pierwszą turą pokazała, że tego typu formuła bardziej interesuje ludzi niż klasyczne odpytywanie przez dziennikarzy – mówi Interii osoba ze sztabu Trzaskowskiego.
Prezydent Warszawy dotychczasowych debat nie wspomina zbyt dobrze. Dość powszechnie zarzucano mu, że wypadał w nich przeciętnie, był zmęczony, bez blasku. Tym razem ma być zgoła inaczej. – Jest wyspany i wypoczęty – zapewnia nas zaufany człowiek Trzaskowskiego. I dodaje: – Dzisiaj cały dzień szykuje się do debaty. Będzie w formie.
Ten sam rozmówca przekonuje nas, że właśnie starcie twarzą w twarz z Nawrockim będzie najważniejszym punktem intensywnego politycznego weekendu. – Jeśli Rafał wypadnie dobrze, to mu bardzo dużo da w oczach wyborców, ale też jeśli chodzi o własną wiarę w końcowe zwycięstwo. To może przechylić szalę na nasza korzyść – argumentuje nasz rozmówca.
Strach jest nieporównywalnie większy niż przed pierwszą turą. Ludzie bardzo przestraszyli się wyniku Brauna i tego, że Nawrocki w sumie daleko od tego Brauna nie stoi
Strategia na debatę? Trzaskowski ma punktować wszystkie „brudy” Nawrockiego, obnażać jego mało prezydencki format i podkreślać, że nikt nie wie, ile jeszcze rzeczy ukrywa przed opinią publiczną kandydat Prawa i Sprawiedliwości. – To będzie uczciwe jeden na jednego. Wygrywa lepszy, lepiej przygotowany – słyszymy od dobrze zorientowanego polityka Platformy. Z kolei jeden ze sztabowców Trzaskowskiego mówi: – Za Nawrockim ciągnie się dużo „brudów” i w takim bezpośrednim starciu Rafał może mu te brudy co chwilę wyciągać.
Sobota, czyli grillowanie u Mentzena
Tyle o piątkowym wieczorze. Wieczór sobotni zapowiada się nie mniej emocjonująco, bo Trzaskowski odwiedzi z Toruniu Sławomira Mentzena, żeby podobnie jak wcześniej Karol Nawrocki spróbować przekonać do siebie jego wyborców.
Sztabowcy prezydenta Warszawy cieszą się, że do współprzewodniczącego Konfederacji polityk Platformy jedzie jako drugi. Zapewniają, że dokładnie obejrzeli występ prezesa Instytutu Pamięci Narodowej i wyciągnęli z niego sporo wniosków. Jaka jest ich strategia na rozmowę z Mentzenem?
– Nawrocki poszedł do Mentzena, żeby podpisać wszystko i na wszystko się zgodzić. To było złożenie hołdu lennego, zaprzeczenie większości polityki PiS-u z ostatnich lat – punktuje osoba z otoczenia Trzaskowskiego. I zapewnia: – My tak nie zrobimy. Rafał ma swoje wartości, swoje poglądy i będzie chciał je przedstawić. Nie będzie niczego podpisywać w ciemno, bo nie na tym polega rola prezydenta.
Inny z naszych rozmówców dodaje: – Rafał ma pokazać, że robi poważną politykę i nie będzie się poniżać przed Mentzenem, bo prezydent Polski nie powinien się przed nikim płaszczyć.
Rozmowa z politykiem Konfederacji ma nie przypominać nie tylko hołdu lennego, ale również negocjacji czy targowania się o każdy głos. – Myślę, że Rafał będzie chciał skrócić dystans, może nawet przejść „na ty”, prowadzić tę rozmowę dużo bardziej na luzie. Nawrocki był sztywny, przestraszony i nastawiony tylko na to, żeby przytakiwać Mentzenowi – zastanawia się zaufany człowiek prezydenta stolicy.

Mówi jeden ze sztabowców Platformy: – Celem jest, żeby Rafał zaprezentował się u Mentzena jak poważny polityk, przyszły prezydent. Ktoś, kto chce rozmawiać, potrafi się kulturalnie nie zgadzać, ale na pewno nie jako ktoś, kto wyrzeknie się prawie wszystkiego, byle Mentzen był uśmiechnięty i go poparł.
Nasi rozmówcy dodają, że jest bardzo mało prawdopodobne, żeby Trzaskowski podpisał przygotowaną przez Mentzena deklarację, zwaną potocznie „ósemką Mentzena”. Jak tłumaczą, całościowo dokument jest dla nich nie do przyjęcia, chociaż z poszczególnymi jego punktami Trzaskowski się zgadza. – Będziemy starali się szukać punktów wspólnych i opierać się na nich – słyszymy w otoczeniu Trzaskowskiego.
Niedziela, czyli wielka mobilizacja na ulicach Warszawy
Po starciu z Karolem Nawrockim i wizycie u Sławomira Mentzena przyjdzie czas na „Wielki Marsz Patriotów”. Odbędzie się on w niedzielę na ulicach Warszawy. Ma nawiązywać do pamiętnego „Marszu Miliona Serca” sprzed wyborów parlamentarnych w 2023 i obudzić wielką mobilizację elektoratu koalicji rządzącej.
Na pewno to decydujące trzy dni. Będą mieć ogromny wpływ na końcowe rozstrzygnięcie
– Najważniejszy będzie marsz, bo zawsze zakończenie jest najważniejsze. Nie chodzi nawet o to, jak on wypadnie, ale o to, że zamyka cały weekend, kończy cały cykl – przekonuje nas jeden z polityków Platformy. Jak mówi, frekwencja podobna do tej z „Marszu Miliona Serc” będzie jednak niemal niemożliwa do osiągnięcia.
– Wtedy była fala zmiany po ośmiu latach rządów PiS-u, teraz to my mamy bagaż półtora roku rządów. Frekwencja będzie duża, pewnie gdzieś w okolicach 300 tys., jednak nie taka jak wtedy. Marsz Nawrockiego przykryjemy czapką, ale pytanie, czy to wystarczy – zastanawia się nasz rozmówca.
Jeden z bliskich współpracowników Trzaskowskiego wskazuje jednak na inną rolę marszu. Ma wzbudzić silna emocję społeczną w elektoracie koalicji rządzącej. Emocję, która przez kolejny tydzień będzie się rozwijać, a swoje efekty pokaże 1 czerwca w postaci frekwencji przy urnach. Katalizatorem tej emocji ma być coraz mocniej odczuwalny w elektoracie Koalicji 15 Października strach.
– Strach jest nieporównywalnie większy niż przed pierwszą turą – bez wahania stwierdza nasz rozmówca. – Ludzie bardzo przestraszyli się wyniku Brauna i tego, że Nawrocki w sumie daleko od tego Brauna nie stoi. Poza tym, Nawrocki coraz bardziej odkrywa się ze swoją przeszłością – afera z mieszkaniem, dziwne tatuaże, szemrane towarzystwo na Pomorzu, kibolskie ustawki – i wcale się tego nie wstydzi – dorzuca po chwili.
Na koniec mówi: – Ludzi ogarnia strach i wstyd, że taki kibol mógłby zostać prezydentem kraju. To jest ważny czynnik mobilizacyjny przed drugą turą.