– W Polsce są ponad 32 tysiące komisji wyborczych i ćwierć miliona ludzi w tych komisjach ofiarnie, często do późna w nocy, uczciwie pracowało, licząc głosy – powiedział polityk partii Razem Adrian Zandberg w Sejmie.
– Tym ludziom należy się szacunek i podziękowanie, a nie sianie szurskich teorii spiskowych, których nie powstydziłaby się komisja pana Macierewicza – dodał, nawiązując do sugestii niektórych polityków, aby ponownie przeliczyć wszystkie głosy w wyborach prezydenckich.
– Jeżeli w konkretnych obwodach doszło do nadużyć, to od ich wyjaśnienia są odpowiednie procedury, a odpowiedzialnością polityków jest stać na straży tych procedur, a nie podważać je i chwiać państwem w imię doraźnych korzyści – powiedział polityk partii Razem.
Nieprawidłowości w liczeniu głosów. Zandberg: Polska to jest coś więcej
Zandberg powiedział, że słyszy z ust niektórych posłów „zupełnie szaleńcze scenariusze, aby nie zwoływać Zgromadzenia Narodowego„.
– Ja chcę powiedzieć bardzo jasno, że ze strony Razem nie będzie zgody na wywracanie porządku konstytucyjnego, a demokracja koniec końców zawsze polega na tym, żeby zgodzić się i uszanować wynik wyborów także wtedy, kiedy nie my je wygrywamy. Bo Polska to jest coś więcej, niż wasza wojenka – przekazał.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zwrócił się do polityka i powiedział, że to on zwołuje Zgromadzenie Narodowe. Dodał, że „będzie dobrze”.
Po Zandbergu głos zabrać chciał Antoni Macierewicz. Hołownia stwierdził, że poseł PiS nie złożył wniosku, więc nie może wystąpić.
Potem na mównicy pojawił się Jakub Rutnicki z KO. Polityk odniósł się do słów o wyborach posła z partii Razem.
– Pan Zandberg mówi, że nic się nie stało. A tu 13 komisji sprawdzonych i w 11 z nich są nieprawidłowości – przekazał.
– 2600 głosów przeliczonych odwrotnie. One powinny iść na Trzaskowskiego, a trafiły na Nawrockiego. Panu to nie przeszkadza?! – zwrócił się do polityka partii Razem Rudnicki i dodał, że „Jarosław Kaczyński bije brawo”.
– Wyjaśnijmy wszystkie nieprawidłowości – zaapelował poseł KO.
Nieprawidłowości w liczeniu głosów. Protesty wyborcze w Sądzie Najwyższym
Do Sądu Najwyższego wpłynęło prawie 50 tys. protestów wyborczych. W poniedziałek po południu zespół prasowy SN przekazał PAP, że dotychczas zarejestrowano 10,5 tys. protestów, a rozpatrzono 98.
Ubiegły poniedziałek – 16 czerwca – był ostatnim dniem na składanie do SN protestów przeciwko wyborowi prezydenta. SN ma czas na ich rozpatrzenie do 2 lipca.
Sąd Najwyższy, który rozpatruje protesty złożone przeciwko wyborowi prezydenta RP, zlecił oględziny kart do głosowania, czyli w praktyce ponowne przeliczenie głosów, w kilkunastu obwodowych komisjach w kraju. W weekend poinformowano, że upoważniony przez prokuratora generalnego Adama Bodnara prokurator z Departamentu Postępowania Sądowego Prokuratury Krajowej zapoznał się w SN z protokołami oględzin kart do głosowania z 10 obwodowych komisji wyborczych. Według informacji z prokuratury, w 7 z nich doszło do zamiany głosów, co skutkowało błędnym przyjęciem, że większą liczbę głosów w tych obwodach uzyskał Karol Nawrocki.
Małgorzata Manowska poinformowała w poniedziałek rano w Radiu Zet, że wśród protestów, które wpłynęły do SN, „indywidualnych protestów” jest kilkaset sztuk, zaś około 90 proc. stanowią te, których wzór udostępnił w mediach społecznościowych poseł KO Roman Giertych. Protesty te nazywane są przez pracowników SN – jak dodała I prezes SN – tzw. giertychówkami.
Z kolei poseł Giertych napisał w poniedziałek na platformie X, że we wtorek złoży zawiadomienie na prezes Manowską i inne osoby z Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. „We wszystkich 50 tys. protestach wyborczych z mojego wzoru, wnosiliśmy o przekazanie ich do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Z jej wypowiedzi wynika, że nasze protesty ukradli neosędziowie” – napisał Giertych, odnosząc się do słów I prezes SN.