Andrzej Duda otwarcie poparł Karola Nawrockiego. Prezydent przemawiał podczas niedzielnej konwencji kandydata na prezydenta popieranego przez PiS.
– Ja, Andrzej Duda, zagłosuję na Karola Nawrockiego w nadchodzących wyborach prezydenckich, bo wierzę, że to człowiek, który będzie dążył i czynił wszystko, by Polska była państwem uczciwym i silnym – oświadczył prezydent. Jego pojawienie się w wypełnionej po brzegi hali Expo, gdzie zebrali się uczestnicy konwencji, wywołało euforię. Andrzej Duda w płomiennym przemówieniu mobilizował działaczy PiS i sympatyków Nawrockiego, także do tego, by wspierali go finansowo.
– Idźcie i wspierajcie, musimy zwyciężyć, musi zwyciężyć wolna i uczciwa Polska, niech żyje Polska! – wykrzyczał.
Otwarte wejście prezydenta do kampanijnej rozgrywki podczas niedzielnej konwencji jest zaskoczeniem. Sztabowcom Karola Nawrockiego udało się niemal do końca utrzymać je w tajemnicy. Co więcej, wcześniej Duda deklarował, że nie zamierza angażować się w prezydencką kampanię wyborczą.
Wybory prezydenckie. „Dobry wynik Nawrockiego niekoniecznie leży w interesie Dudy”
Czy wsparcie urzędującego prezydenta będzie wiatrem w żagle dla Karola Nawrockiego?
– To musiało się prędzej czy później wydarzyć, bo Andrzej Duda jest jak Bronisław Komorowski, czy Lech Kaczyński – czyli funkcjonuje w obrębie swojej formacji politycznej – mówi Interii prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Jeśli jest w tym coś zaskakującego, to wiązałoby się z sytuacją na prawicy. Andrzej Duda należy do tych polityków prawicy, którzy postrzegają przyszłość nieco inaczej niż obecne kierownictwo PiS-u. Nieprzypadkowo z Kancelarii Prezydenta padały niegdyś słowa o Koalicji Polskich Spraw, która miałaby w jakimś sensie syntezować PiS z PSL-em i Konfederacją. Być może sam prezydent po zakończeniu prezydentury i ludzie z jego otoczenia mogliby być spoiwem takiego porozumienia. Tymczasem Karol Nawrocki był pomysłem obecnych władz, dlatego wydawało się, że w interesie Andrzeja Dudy niekoniecznie leży dobry wynik tego kandydata – wskazuje.
Bo, jak wyjaśnia prof. Chwedoruk, słaby rezultat Nawrockiego, naznaczonego przez obecne kierownictwo, uderzałby w nie.
– Jak sądzę, ośrodek prezydencki uznał, że ewentualny zarzut o bierność w czasie kampanii byłby dużo poważniejszy, aniżeli to, że część opinii publicznej nie pochwali prezydenta za jednoznaczność i osobiste pojawienie się na konwencji Karola Nawrockiego – mówi prof. Chwedoruk.
Ponieważ kampania potrzebuje różnych stymulatorów, w opinii politologa, ośrodek prezydencki doszedł do wniosku, że „nieobecni w polityce nie mają racji”. – Dlatego warto pokazać, że my też próbowaliśmy. I nawet jeśli się nie uda, to zawsze będzie można przypomnieć, że to przecież nie Kancelaria Prezydenta wymyśliła tego kandydata – stwierdza nasz rozmówca.
Wybory prezydenckie. Na „efekt Dudy” Nawrocki nie ma co liczyć?
Czy wejście prezydenta Andrzeja Dudy do gry wpłynie na poparcie dla Karola Nawrockiego? Czy po konwencji zobaczymy w sondażach „efekt Dudy”?
– Nie sądzę. Duda ma co prawda wysoki poziom zaufania społecznego, ale nie uważam, że przełoży się to na poparcie dla popieranego przez niego kandydata – mówi prof. Chwedoruk.
Politolog zauważa też, że na tle przemówienia Andrzeja Dudy, Karol Nawrocki jako lider i możliwy prezydent, mający porywać słuchaczy, wypada dość mizernie. – Gdyby sporządzić ranking charyzmatycznych mówców wiecowych na prawicy, to Karol Nawrocki zdecydowanie nie byłby na jego czele – uważa.
Co po prezydenturze. Andrzej Duda premierem?
W kuluarach wiele mówiło się o tym, że po zakończeniu prezydentury Andrzej Duda nie zamierza udawać się na polityczną emeryturę. Jednym ze scenariuszy na przyszłość, który poważnie ma rozważać urzędujący prezydent, jest objęcie fotelu premiera.
– Polska polityka po 1989 roku to nieustająca droga przez mękę byłych prezydentów. Niezbyt wiadomo, co mają robić, a często kończą swoje prezydentury, będąc jeszcze relatywnie młodymi. Natomiast myślę, że nie ma żadnych przesłanek, żeby ktokolwiek widział Andrzeja Dudę w roli premiera. Premierami zostają albo liderzy partyjni, albo osoby wskazane przez silnych liderów partyjnych. Tymczasem Andrzej Duda nie zbudował żadnego poważnego zaplecza wykraczającego poza swoją kancelarię – kwituje prof. Rafał Chwedoruk.