Mówi sztabowiec Platformy Obywatelskiej: – Jest poczucie sukcesu. W piątek obawiałem się i debaty, i spotkania z Mentzenem, i nawet końcowego efektu, jaki da marsz, a wszystko poszło tak, jak sobie zaplanowaliśmy. No i jeszcze ten poniedziałek z wojenką PiS-u przeciwko Konfederacji i kolejnymi rewelacjami o przeszłości Nawrockiego. Cztery dobre dni i 4:0 dla nas.
Osoba z otoczenia Rafała Trzaskowskiego: – Plan zrealizowany w 100 proc. Jesteśmy zadowoleni z każdego punktu ostatnich czterech dni. Wiemy jednak, że nadal wydarzyć może się wszystko. Jest ciśnienie, zasuwamy, nie odpuszczamy. Skoro życie dało nam dobre rzeczy, to znaczy, że musimy cisnąć jeszcze bardziej i nie odpuszczać nawet na milimetr już do końca. Musimy wykorzystać tę szansę.
– Nie ma triumfalizmu ani mowy o zwycięstwie. O zwycięstwie możemy mówić dopiero 1 czerwca wieczorem – przestrzega z kolei jeden z członków rządu.
Rozmówcy Interii z Koalicji Obywatelskiej i sztabu Rafała Trzaskowskiego zgodnie mówią o przełomowym momencie tej kampanii. Już kilka dni temu właśnie tak definiowali weekend 23-25 maja. To w tych dniach miało miejsce kilka kluczowych dla ostatecznego wyniku wyborów: debata Trzaskowski-Nawrocki w TVP, spotkanie prezydenta Warszawy ze Sławomirem Mentzenem w Toruniu i „Wielki Marsz Patriotów” w Warszawie.
– Bardzo mobilizujące dni dla nas – krótko ocenia sytuację polityk z frakcji Trzaskowskiego. Podkreśla, że rosnącą mobilizację w szeregach i w elektoracie Koalicji Obywatelskiej widać już od poniedziałku 19 maja. Środowisko KO mocno zaskoczył bardzo wysoki wynik kandydata PiS-u. Jak mówi nasz rozmówca, dla wielu wyborców, którzy zostali w domach był to dzwonek alarmowy. – Po naszej stronie po pierwszej turze najpierw było duże wkurzenie, a potem rosła mobilizacja – relacjonuje. I dodaje: – Niedzielny marsz w Warszawie tylko utwierdził nas w przekonaniu, że jest gotowość do wielkiej mobilizacji.
Wspomniany marsz okazał się sukcesem ekipy Trzaskowskiego. Szacunki dotyczące frekwencji, w zależności od źródła, były mocno rozbieżne – od 130 do 200 tys. osób. Jednak we wszystkich wyliczeniach sympatyków prezydenta stolicy było około dwukrotnie więcej niż maszerujących ulicami Warszawy w tym samym czasie wyborców Karola Nawrockiego.
Wydarzeniem, które przykuło największą uwagę w weekend, nie były jednak zorganizowane w Warszawie marsze, a piwo, które Trzaskowski wypił w Toruniu z Mentzenem po ich półtoragodzinnej debacie. W pubie należącym do współprzewodniczącego Konfederacji znaleźli się też m.in. minister sportu Sławomir Nitras, szef MSZ Radosław Sikorski czy szefowa sztabu wyborczego Wioletta Paprocka-Ślusarska. Wszyscy siedzieli przy jednym stole z Trzaskowskim i Mentzenem. Rozmowa przy piwie trwała około pół godziny.
– Dla wyborców to jest jasny sygnał, że można się mocno różnić, ale jednak ze sobą rozmawiać, a nawet usiąść i napić się piwa – mówi Interii ważny polityk Koalicji Obywatelskiej. – W moim przekonaniu dla elektoratu szerszego niż KO czy nawet Koalicja 15 Października bardzo ważne jest, żeby wysłać sygnał, że Rafał jest człowiekiem, który będzie rozmawiać z każdym – dorzuca po chwili.
Nie liczymy, ile chcemy przejąć z elektoratu Mentzena. Liczymy, jakie jest nasze minimum. Nie możemy dostać mniej niż 20 proc. z tych, którzy pójdą głosować
– Piwko zrobiło robotę – nie kryje satysfakcji doświadczony sztabowiec PO. Inna z osób pracujących przy kampanii Trzaskowskiego dodaje: – Jesteśmy zachwyceni tym, jak poukładały się sprawy w Toruniu. Zarówno, jeśli chodzi o samą rozmowę z Mentzenem, jak i o słynne już piwo. No, ale naprawdę mamy powody, żeby się cieszyć.
Mniej powodów do radości ma sam Sławomir Mentzen i cała Konfederacja. Wśród części wyborców formacji zapanowała konsternacja na widok ich lidera pijącego piwo i rozmawiającego w dobrej atmosferze z politykami Platformy. Konsternacja zapadła też wśród samych polityków Konfederacji, o czym w swoim weekendowym tekście pisała w Interii Kamila Baranowska.
– Gotuje się w środku, nie ma chyba nikogo, kto by tego bronił. Jeśli podczas rozmowy Mentzen grilluje Trzaskowskiego, a potem idzie z nim, jakby nigdy nic, na piwo, to wysyła sygnał do ludzi, że to wszystko jest pokazówka, a on sam wcale nie chce wywracać stolika. No, nie można takich rzeczy robić – emocjonował się jeden z polityków Konfederacji.
Inny z partyjnych kolegów Mentzena był już nieco bardziej powściągliwy w ocenie: – Powtarza, że nie będzie dla Kaczyńskiego tym, kim Hołownia stał się dla Tuska. Chce więc pokazać, że nie jest już jedną nogą w koalicji z PiS. Pytanie, czy to piwo z Trzaskowskim to nie był jednak krok za daleko.
Szczególnie krytycznie wobec zachowania Mentzena byli zwłaszcza politycy związani z Ruchem Narodowym. Pytany o całą sytuację podczas wywiadu na żywo w Kanale Zero Krzysztof Bosak stwierdził, że zdecydowanie nie poszedłby na piwo z Trzaskowskim w takich okolicznościach. W podobnym tonie dzień później w „Śniadaniu Rymanowskiego” w Polsat News wypowiedziała się europosłanka Anna Bryłka, była wiceprezeska Ruchu Narodowego. – Ja bym z panem Rafałem piwa nie wypiła. Nie wiem, czy miałabym o czym rozmawiać – stwierdziła.
Będący pod ostrzałem z wewnątrz i z zewnątrz Mentzen opublikował w całej sprawie obszerne wyjaśnienia w mediach społecznościowych. Sprowadzają się one do tego, że polityk zamierza rozmawiać ze wszystkimi, chce mieć pole manewru i nie pozwoli szantażować się emocjonalnie, bo priorytetem jest dla niego polityczna skuteczność.

„Doszedłem tam, gdzie doszedłem, właśnie dlatego, że w naprawdę wielu sprawach nikogo nie słuchałem i robiłem wszystko po swojemu. Zamierzam dalej tak działać. Jeszcze wiele razy podejmę decyzje, które będą się bardzo wam nie podobały. Wierzę, że przyniesie to na końcu sukces” – napisał na swoim profilu na Twitterze/X Mentzen.
Podkreślił też, że piwa, wina czy kawy napiłby się również z „Kaczyńskim, Tuskiem, Zandbergiem czy Czarzastym”. „Jeśli komuś to przeszkadza, to nic na to nie poradzę. Ja wam nie mówię, z kim możecie się spotkać a z kim nie” – podsumował.
PiS szarżuje na Mentzena. „Sami kopią sobie grób”
Teoretycznie w tym miejscu sprawa toruńskiego piwa mogłaby się zakończyć, ale już po weekendzie do sprawy w mocnym stylu wróciło PiS. Adam Bielan, europoseł i jeden ze spin doktorów partii, był gościem „Graffiti” w Polsat News i pytany o całą sytuację nie oszczędzał ani Sławomira Mentzena, ani Konfederacji. Jak ocenił, „jeśli Mentzen nie zastopuje wyboru Trzaskowskiego, to będzie go można rozliczać z każdej decyzji Trzaskowskiego”. – To bardzo duża odpowiedzialność i nie wiem, czy Mentzen chce ją wziąć na siebie – podkreślił polityk PiS-u.
To jest koniec Bosaka. Sukces Mentzena zabija go politycznie. Bosak wie, że nie ma ruchu teraz, że został zmarginalizowany w Konfederacji. To Mentzen jest jednoosobowym bohaterem tego zespołu
Na słowa Bielana ostro zareagował wywołany do tablicy Mentzen. W obszernym wpisie na Twitterze/X wytknął PiS-owi, że „próba zmuszenia mnie do poparcia Nawrockiego pokazuje, jak PiS widzi Konfederację. Jako przystawkę, która musi robić to, czego chce PiS”. Mentzen kategorycznie sprzeciwił się też tego rodzaju „szantażowi emocjonalnemu”. Niedługo po zamieszczeniu wpisu przez współprzewodniczącego Konfederacji Bielan przeprosił za swoje wypowiedzi. „Przyjmuję przeprosiny. Po wyborach zapraszam na piwo” – odpowiedział mu w mediach społecznościowych lider Konfederacji.
Wymianę ciosów i zaognienie atmosfery na linii PiS-Konfederacja bacznie obserwują Koalicja Obywatelska i sztab Rafała Trzaskowskiego. – Skłamałbym, że mamy wielki interes w tym, żeby Konfederacja współpracowała z PiS-em – mówi Interii ważny polityk z rządu. – Sytuację najtrafniej ujął sam Mentzen. PiS-owi wydawało się, że Konfederacja jest ich przystawką – dodaje.
Nasi rozmówcy podkreślają, co – ich zdaniem – wywołuje frustrację PiS-u i sztabowców Nawrockiego. Po pierwsze, to że prezes Instytutu Pamięci narodowej został wybrany przez kierownictwo PiS-u właśnie po to, żeby zmaksymalizować w drugiej turze szanse na przejęcie poparcia Konfederacji. Po drugie, patrząc na układ wyników w pierwszej turze Nowogrodzka miała być przekonana, że elektoraty Mentzena i Brauna zostaną przejęte niemal w 100 proc., a zwycięstwo Nawrockiego to czysta formalność.
Mimo ewidentnego rozczarowania PiS-u, współpracownicy Trzaskowskiego nie są w stanie zrozumieć frontalnego ataku na Mentzena i Konfederację. – PiS samo w ten sposób wrzuca się pod autobus, sami kopią sobie grób – mówi osoba z otoczenia prezydenta Warszawy. – Sztabowcy PiS-u totalnie zagubili się w przekazie. To kompletnie samobójczy ruch – dodaje, podkreślając, że irytację po stronie formacji Jarosława Kaczyńskiego może wywoływać też to, że wyraźnie przegrała szansę, jaką była rozmowa Nawrockiego z Mentzenem.
Inny z naszych rozmówców zwraca uwagę na ważne przetasowania w samej Konfederacji. W końcu wśród krytyków Mentzena, pomstujących na piwo wypite z Trzaskowskim, przodują politycy kojarzeni z Ruchem Narodowym. – To Bosak i Ruch Narodowy są niezadowoleni. Tylko ile miał Bosak, jak startował pięć lat temu na prezydenta? Mniej niż 7 proc. Mentzen dostał ponad dwa razy tyle – przypomina doświadczony sztabowiec Platformy.
– To jest koniec Bosaka. Sukces Mentzena zabija go politycznie – ocenia. – Bosak wie, że nie ma ruchu teraz, że został zmarginalizowany w Konfederacji. To Mentzen jest jednoosobowym bohaterem tego zespołu. On chce być poważnym graczem na scenie politycznej. Mnie się to nie podoba, bo się z nim nie zgadzam, ale będą poważnymi graczami w najbliższym czasie – przewiduje polityk.

Sztab Trzaskowskiego liczy, że konflikt PiS-u z Konfederacją i ferment w samej Konfederacji ułatwią im pozyskanie części wyborców Mentzena w drugiej turze. – Nie liczymy, ile chcemy przejąć z elektoratu Mentzena. Liczymy, jakie jest nasze minimum. Nie możemy dostać mniej niż 20 proc. z tych, którzy pójdą głosować – zdradza jeden z zaufanych ludzi prezydenta stolicy.
Niewiadoma, czyli wyborcy lewicy
W całym równaniu jest jeszcze jedna niewiadoma. To wyborcy lewicy. Delikatnie mówiąc: niespecjalnie zachwyceni widokiem Rafała Trzaskowskiego pijącego piwo w familiarnej atmosferze ze Sławomirem Mentzenem w jego toruńskim pubie. Tym samym Mentzenem, którego kandydaci lewicy w swoich kampaniach przedstawiali jako wcielone zło i brunatne zagrożenie dla polskiej demokracji. To rodzi zasadne pytanie, czy puszczając oko do elektoratu Mentzena Trzaskowski nie straci wydawałoby się pewnego elektoratu lewicy.
W sztabie prezydenta Warszawy tonują jednak emocje. – Rozumiem, że lewicy nie spodobało się wypicie piwa z Mentzenem i muszą o tym głośno mówić, bo są lewicą. Ale to nie zmienia faktu, że na marszu była i Biejat, i Czarzasty, i Senyszyn – wszyscy gremialnie poparli Rafała – zapewnia osoba z otoczenia Trzaskowskiego. Na koniec dodaje: – Wedle naszych badań, grubo ponad 80 proc. elektoratu lewicy pójdzie na drugą turę. Oni wszyscy pójdą głosować na Rafała, bo przecież nie na Nawrockiego.
Skłamałbym, że mamy wielki interes w tym, żeby Konfederacja współpracowała z PiS-em. Sytuację najtrafniej ujął sam Mentzen. PiS-owi wydawało się, że Konfederacja jest ich przystawką
Jeden z europosłów Koalicji Obywatelskiej wskazuje nam na to, jak zdecydowanie od kandydatury Karola Nawrockiego po rewelacjach dotyczących jego przeszłości w sopockim Grand Hotelu odciął się Adrian Zandberg. Lider Razem wcześniej nie chciał wspierać ani jednego, ani drugiego kandydata w drugiej turze. „Jeśli Onet napisał nieprawdę, powinien ponieść odpowiedzialność jeszcze przed wyborami. I to dotkliwą. Jeśli to prawda, te zarzuty są kompromitujące dla kandydata na prezydenta” – ocenił na Twitterze/X Zandberg, który w pierwszej turze zdobył 4,86 proc. głosów.
Mówi europoseł KO: – Nie mam wątpliwości, że wyborcy lewicy zrozumieją tę sytuację. To nie Mentzen jest w drugiej turze, tylko Nawrocki, o którym codziennie wychodzą takie rzeczy, że nie powinien zostać nawet gminnym radnym, a co dopiero prezydentem Polski. Ta kampania to walka dobra ze złem.
Czytaj też: „Brutalna i nierówna kampania”. PiS obmyśla taktykę na ostatnie dni